NA ANTENIE: BITTER SWEET SYMPHONY/THE VERVE
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Pandemia koronawirusa będzie miała wpływ na naszą psychikę?

Publikacja: 22.10.2020 g.12:10  Aktualizacja: 22.10.2020 g.12:19
Wielkopolska
Roman Wawrzyniak rozmawia z lekarzem psychiatrą z 40-letnim stażem, doktorem Ryszardem Maciejewskim.
kwarantanna koronawirus - Pixabay
Fot. Pixabay

Roman Wawrzyniak: Czy grozi nam, patrząc na to, co nas otacza, że pandemia zaatakuje naszą psychikę? A może to już się stało?

dr Ryszard Maciejewski: Pandemia jest przecież sytuacją kryzysową. I jak każda sytuacja kryzysowa bardzo się odbija na psychice indywidualnej i psychospołecznej. Przekłada się na relacje międzyludzkie, które mają z kolei wpływ na psychikę.

Czy do szpitali z oddziałami psychiatrycznymi trafia z powodu pandemii więcej osób?

Ja tego teraz nie zauważam. Oczywiście, jest część osób, które mają w ogóle postawę lękową, depresyjną, źle reagują na sytuacje trudne i kiedy tracą kontrolę. Oni poszukują pomocy i reagują lękiem, wycofaniem społecznym. Natomiast chorzy psychicznie, schizofrenicy, oni mają wbudowanego coś ochronnego w psychikę. Są wrażliwi na inne tematy, ale w sytuacjach kryzysowych, może poprzez abnegację, znoszą je dużo lepiej niż byśmy się spodziewali.

Pytanie o to, jak to będzie rozłożone w czasie. Mamy doświadczenia pewne z marca, lock-down i zamykanie w domach. Teraz jest trochę inaczej, ale nie wiadomo, jak to się potoczy. Według badań przeprowadzonych przez pracownię Kantar dla firmy ubezpieczeniowej AXA, aż 70% badanych obawia się, że w ciągu najbliższych miesięcy nasz stan zdrowia się pogorszy. Połowa badanych przed wybuchem pandemii czuła się lepiej.

Jest to typowa reakcja na podobne sytuacje, to zespół stresu post-traumatycznego. Pandemia, zwłaszcza, że to jest sytuacja przewlekła, jest sytuacją traumatyczną. To jest normalna reakcja ludzi. Wszystkie siły organizmu mobilizują się do walki. Mobilizuje się adrenalina, psychologiczne mechanizmy obronne. I tak nadspodziewanie dobrze sobie radzimy. Natomiast za kilka miesięcy, kiedy pandemia może zostanie już zwalczona, może już będziemy mieli satysfakcję, że sobie poradziliśmy. I nagle, kiedy już jesteśmy niby za tym wszystkim, zacznie się reakcja jak w każdej sytuacji katastrofy czy po akcji bojowej. Kiedy spada konieczność mobilizacji, nasz organizm musi za to zapłacić. Reakcjami depresyjnymi, lękowymi, apatycznymi.

Czyli to jest w świecie psychologii i psychiatrii bomba z opóźnionym zapłonem?

Może tak być, chociaż nie musi. Przy pierwszej fali pandemii społeczeństwo polskie okazało się nadspodziewanie zdyscyplinowane, zorganizowane. Przeszliśmy stosunkowo suchą stopą przez pierwszy atak. Byliśmy co najmniej w pierwszej ćwiartce krajów, które najlepiej sobie poradziły. Powinniśmy z tego czerpać satysfakcję i poczucie wzmocnienia oraz dumy. Trochę podważano pewne decyzje, że mogłyby być inaczej przeprowadzone, ale rozmyło to późniejsze poczucie satysfakcji i siły, która mogłaby być dobrym kapitałem na tę drugą falę. Najgorszą sytuacją w tej pandemii jest przewlekłość i nawrotowość stresu. Organizm raz może się zmobilizować, drugi raz jest trudniej.

Może trudniej jest też politykom. Wtedy byliśmy chyba jednak bardziej zgodni, a dzisiaj niektórzy na naszym zdrowiu próbują ugrać kapitał polityczny i to też wprowadza zamęt.

A ja myślę inaczej. Wtedy politycy próbowali za mocno to rozgrywać. Na przykład osądzając człowieka, który swoimi podkrążonymi oczami wzbudzał ufność i zaufanie. To był kapitał nie do przecenienia. Teraz wydaje mi się, że następuje okres ocknięcia się i może nie będzie to już tak prostacko rozgrywane politycznie. Mam nadzieję, że teraz już wszyscy zmądrzejemy i będziemy wiedzieć, że jest zadanie do wykonania i należy przez nie przejść. Ktoś, kto podważa chociażby te maseczki, to właściwie jest szkodnikiem społecznym. Ludzie powinni dostawać jasny komunikat. Dystans, maseczka, dezynfekcja. Jak trzeba będzie, modyfikujemy. Ale nie wprowadzamy chaosu informacyjnego ani zwątpienia. Bo maseczka dla mnie, w kategoriach psychologicznych, to nie jest problem ochrony siebie. Ja daję sygnał temu obok, że liczę się z twoim lękiem, strachem. Szanuję twoją chęć poczucia jakiegoś minimalnego bezpieczeństwa. Mam tę maseczkę, bo szanuję twoje potrzeby. Jeśli ktoś chce ryzykować, niech to robi na własny rachunek.

Na przykład jako wolontariusz w szpitalu.

Tak, już są ogłoszenia, że w szpitalach polowych, które mają być otwarte, potrzebni są tymczasowi pracownicy. Niech idą, popracują i zaryzykują, a potem się wymądrzają.

Wrócę do tych wyników badań. Najbardziej boimy się o rodzinę - to 80 % wskazań. Później zdrowie, praca, a także sytuacja materialna i perspektywy na przyszłość. Co ciekawe, podobnie uważają też obywatele innych krajów. Niemcy, Szwajcarzy, Włosi, Brytyjczycy i tak dalej. Po wybuchu pandemii 3 razy więcej osób swój stan zdrowia opisuje jako zły. Tylko mniej niż połowa miała odwagę zwrócić się po pomoc do psychiatry lub psychologa. Wstydzimy się?

To chyba nie jest problem wstydliwości, tylko samoograniczenia. Myślimy „wiem, że jest ciężko, jest dużo problemów. Może inni mają większe? Nie będę nikomu zawracał głowy”. Jest też zawsze taka część ludzi, mamy to w swojej praktyce lekarskiej, że na sali jest ktoś, dla którego, za przeproszeniem, jego gazy będą ważniejsze, niż sąsiada skręt kiszek. I oni oczywiście nie będą mieli skrupułów w zajmowaniu swoimi problemami lekarzy. Ale wrócę do mobilizacji, o której już mówiłem. To mobilizacja wobec siebie i innych. Ten strach o rodzinę potrafi być konstruktywny. To było piękne, że w czasie Wielkanocy nie odwiedzaliśmy się. Przyjęliśmy do wiadomości, że musimy coś ścierpieć. I czerpiemy z tego satysfakcję.

Że dajemy radę z tymi obostrzeniami?

Nie tylko. Że przyjmujemy te ograniczenia, chociaż mamy niby opinie anarchistów.

A jak sami możemy sobie pomóc, bez specjalistów? Czy mamy w ogóle na to wpływ czy choroba psychiczna pojawia się od nas niezależnie?

Mylimy zaburzenia i choroby psychiczne. Choroba psychiczna pojawia się niezależnie, ale te przycichły w obecnej sytuacji. A stres związany z pandemią może wywoływać zaburzenia, głównie dotyczące przewlekłego zespołu post-traumatycznego czy sytuacje lękowo-depresyjne. Ale wydaje mi się, że to jest głównie przed nami. I chodzi o to, że jak już nas to dopadnie, to żeby wtedy się nie wstydzić. Przecież rodzina przeżyła, jakoś się zebraliśmy, a ktoś mimo to czuje się tak, jakby spuszczono z niego powietrze. Wtedy nie należy się bać pójść do psychologa czy psychiatry.

I szukać pozytywnych aspektów, nawet małych sukcesów?

Chcieć usłyszeć to, co ktoś nam pokazuje.

A jak osoby starsze radzą sobie z odosobnieniem, brakiem kontaktu? Również fizycznego, chociażby uścisku od wnuków.

Jest to bardzo potrzebne. I ważne jest to, żeby dawać seniorom sygnał. Pomimo kosztów społecznych, jesteście dla nas ważni, ochraniamy was. To, co się wydarzyło w Belgii. W takim rozwiniętym kraju była śmiertelność 19 % zakażonych, a było ich dużo. Starsi umierali tam między innymi dlatego, że społeczeństwo uważa, że państwo powinno im zapewnić instytucjonalną opiekę, a nie ma więzi rodzinnych. I chociaż czujemy się akceptowani, ta mentalność eutanazyjna, która dziś święci takie triumfy, powodowała chyba zanik odporności psychicznej i potrzeby walki o siebie. Na szczęście my jeszcze nie jesteśmy, jak u klasyka oscarowego - to nie jest kraj dla starych ludzi. Obyśmy się nim nie stali. Jeszcze mamy różne tradycje i nawet jeżeli ktoś poczuje się zniecierpliwiony, że starsi mają specjalne ochrony, a inni nie. To jednak dopuszczamy rozum i serce do głosu i zostawiamy to. Tym należy się ochrona.

https://radiopoznan.fm/n/b8k59U
KOMENTARZE 0