NA ANTENIE: W sportowym rytmie
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Prezes Enei: zamrożenie cen energii i cena maksymalna będą miały największy wpływ na ceny energii elektrycznej

Publikacja: 19.10.2022 g.10:53  Aktualizacja: 19.10.2022 g.15:15 Łukasz Kaźmierczak
Poznań
Paweł Majewski podkreślał w porannej rozmowie Radia Poznań, że obecny kryzys energetyczny rozpoczął się jeszcze w zeszłym roku, kiedy Rosja ograniczyła przesył gazu do Europy. Miało to osłabić kraje Europy Zachodniej i zasiać niepokój w zachodnich społeczeństwach.

Paweł Majewski podkreślił, że zniesienie obliga giełdowego na rynku energetycznym, co da możliwość spółkom kreować własną politykę sprzedażową prądu, to duża zmiana systemowa, która może zdecydowanie wpłynąć na poziom cen.

Natomiast nie podjąłbym się odpowiedzialnie określenia, jaki będzie poziom cen w wyniku tego działania. Myślę, że największy wpływ na poziom cen i na to, co odczują odbiorcy, ma ten pakiet ustaw, z którym mamy w tej chwili do czynienia, czyli zamrożenie cen dla odbiorców indywidualnych i cena maksymalna, która daje pewność odbiorcom tego, co ich czeka w przyszłości

- mówi Majewski.

Prezes zarządu Enea podkreślił, że bardzo duży wpływ na rachunki za prąd ma ETS, czyli europejski system opłat za prawo do emisji CO2.

To się waha około 50 proc., ale są takie okresy, kiedy jest nawet ponad 50 proc.

- dodaj Paweł Majewski.

Cała rozmowa poniżej:

Łukasz Kaźmierczak: Przeglądałem sobie ostatnio rachunki i nie znalazłem tam pozycji, która powinna się tam, moim zdaniem, znaleźć. Może w „kosztach innych” powinniście wpisać „Władimir Putin”? Może to byłby dobry pomysł, żeby pokazać, ile kosztuje energia w tej chwili?

Paweł Majewski: Rzeczywiście jest tak, że obecne ceny energii w Polsce, ale też całej Europie, są tak naprawdę konsekwencją działań Federacji Rosyjskiej i rzeczonego Władimira Putina. Przypomnę, że kryzys energetyczny, który tak naprawdę poprzedzał wojnę, został wywołany ograniczeniem dostaw surowców, węglowodorów przez Federację Rosyjską do Europy. O ile w Polsce byliśmy na to przygotowani i przygotowywaliśmy się do tego wcześniej, uniezależniając się i dywersyfikując dostawy chociażby gazu i uniezależniając się od dostaw rosyjskiego surowca, to Europa Zachodnia już tego komfortu nie ma. To spowodowało niesamowity rajd cenowy.

Co nie znaczy, że nawet jeżeli się przygotowywaliśmy, to nas to nie uderzyło obuchem, to, co się wydarzyło przed agresją na Ukrainę. Pamiętam moment, kiedy Gazprom chociażby opróżniał swoje magazyny, które znajdowały się na zachodzie. One były mocno wysysane. Na to naszła kwestia ograniczania dostaw i rozbujania tego rynku energetycznego. My także dostaliśmy obuchem. Zastanawiam się, ile tak naprawdę można byłoby Władimirowi Putinowi doliczyć do tego rachunku, który płacimy? Jaką część z tego, miałbym powiedzieć: „Władimirze Putinie, tyle a tyle zabierasz mi pieniędzy”?

Rachunek, który Europa wystawia i wystawi Rosji, będzie bardzo duży. Ciężko w tej chwili policzyć.

Ale gdybyśmy mieli to sprowadzić do Jana Kowalskiego?

Myślę, że Jan Kowalski jest przede wszystkim chroniony przez przepisy. W Polsce mamy tę szczególną sytuację, że odbiorcy indywidualni są chronieni taryfą, zatwierdzaną co roku przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, który pilnuje, żeby zyski, osiągane przez przedsiębiorstwa nie były zbyt wysokie, a ceny dla odbiorców indywidualnych także nie były zbyt wysokie.

To chyba się z prezesem URE nie bardzo lubicie, skoro nie chce, żeby wasze zyski były zbyt wysokie?

To jest organ administracji rządowej i stoi na straży prawa. Czy my się lubimy? My jesteśmy spółkami giełdowymi, ale z wiodącym akcjonariatem skarbu państwa i w DNA mamy wpisane dbałość o bezpieczeństwo energetyczne Polski, więc te wysokie ceny nie są dla nas takie korzystne.

Powód, dla którego zaczęliśmy mówić o Putinie, jest bardzo wizualny, bardzo konkretny, dlatego, że na ulicach polskich miast trudno nie zauważyć billboardów, które się pojawiły. Przypomnę, to jest słup energetyczny, który rzuca cień karabinu maszynowego i gdzieś w tle, taka jeszcze rozpoznawalna twarz Putina, chociaż bez wymienienia z imienia na zasadzie „ten, którego imienia nie wolno wymawiać”, ale wiemy o kogo chodzi i hasło „wysokie ceny energii, to także jego broń” - chodzi oczywiście o Władimira Putina. Wy pośrednio odpowiadacie za tę reklamę, ponieważ ona jest produktem Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej, w skład którego wchodzi między innymi Enea.

Tak jest. Kampania PKEE rzeczywiście miała za zadanie uświadomić przede wszystkim społeczeństwu, odbiorcom skąd się biorą wysokie ceny energii. Ten kryzys, bo tak go nazywamy, kryzys energetyczny w Europie, to nie jest przypadek i naturalne zjawisko gospodarcze, zależne od cyklów koniunkturalnych. To jest sytuacja celowo wywołana przez Rosjan, która ma za zadanie osłabić kraje Europy Zachodniej i siać niepokój w społeczeństwach, wywołać generalnie zamieszanie. Temu także służy dezinformacja...

O to też chciałem zapytać, jak Rosja dezinformuje na tym rynku, jeżeli chodzi o energię i jej ceny. Już nie mówię o samym ograniczaniu, ale także słowem. To przecież strasznie silna, rosyjska broń.

To, jak to działa, można było obserwować chociażby na przykładzie cen gazu, które zaczęły na giełdach europejskich drastycznie rosnąć już od ubiegłego roku. To się działo nie tylko za sprawą ograniczania podaży przez Rosjan, ale także za sprawą umiejętnie wypuszczanych komunikatów, które miały za zadanie siać panikę. Giełdy często działają na zasadzie emocji i tutaj też tak było. Do tego dochodzą wszelkie komunikaty i akcje komunikacyjne, które straszą społeczeństwa blackoutem, że zabraknie energii, że będzie bardzo drogo. To często są takie samospełniające się przepowiednie. Tak było na przykład w przypadku paliw. Proszę sobie przypomnieć, jakie kolejki się ustawiały na stacjach, siłą rzeczy zaczynało wtedy na nich brakować paliwa, po tym, jak dezinformacja, rozprzestrzeniana przez Rosjan zaczęła działać.

I cukier...

Dokładnie. My sami doświadczyliśmy, jako Enea, działania tych grup siejących dezinformację w taki sposób, że niezwłocznie po tym, jak ruszyła kampania PKEE, niezwłocznie, niemal tego samego dnia, zaczęły się pojawiać doniesienia jakoby określone podmioty w tym Enea, razem z inną grupą energetyczną, dokonały jakiejś zmowy cenowej i stąd takie wysokie ceny. Zaczęliśmy być straszeni składaniem zawiadomień do UOKiK. Cała retoryka, która temu towarzyszyła, była oparta na nieprawdzie i jej celem było wprowadzenie w błąd odbiorcy, wywołanie poczucia obawy, braku zaufania, podważania, a wreszcie osłabienie spółki. Nie czarujmy się, jesteśmy jednym z filarów bezpieczeństwa energetycznego Polski – taka jest rola spółek energetycznych.

Czyli to nie jest tak, że im wyższe ceny, tym u was bardziej strzelają korki od szampanów, bo macie większy zysk?

Absolutnie nie. Wysokie ceny, to dla nas także kłopot, bo jeżeli to jest kłopot dla naszych odbiorców, to to się też przekłada na naszą płynność i nasz biznes. Wysokie ceny naprawdę nie są nam na rękę. Zresztą i powtórzę po raz kolejny, bo taki pogląd też gdzieś pokutuje, my nie osiągamy żadnych nadzwyczajnych zysków w tej sytuacji.

Był taki moment, kiedy pojawiła się wizja tego, żeby spółki energetyczne zostały obciążone dodatkowym podatkiem od nadmiarowych zysków. Teraz prawdopodobnie ta propozycja jest nieaktualna, bo Sejm przegłosował, jest w trakcie procedowania części pakietów ustaw, dotyczących... Zostało przegłosowane zamrożenie cen dla odbiorców indywidualnych do tego pewnego poziomu w tym, ile się wykorzysta energii. Za chwileczkę na stole znajdzie się cena regulowana dla firm, podmiotów wrażliwych, dla samorządów, szpitali... To będzie 785 zł za MWh. W ten sposób, nawet jeżeli mieliście trochę większy zysk, z racji tego, że ceny poszły w górę, to będzie to w ten sposób skorygowane. Taka jest propozycja ze strony rządu i to jest prawdopodobnie kwestia dni.

Tak jest. Trzeba pamiętać, że my, jako spółki, płacimy też dużo wyższe ceny za surowce, które wykorzystujemy oraz za prawa do emisji CO2 przy produkcji energii.

A to też poszybowało na giełdach.

Wracając do działań osłonowych, które podjął rząd, to trzeba przyznać, że jest to bezprecedensowa sytuacja, w której rząd zmaksymalizował wysiłki, żeby chronić praktycznie wszystkich odbiorców. Do tej pory chronieni byli tylko ci, którzy korzystali z taryfy G, czyli gospodarstwa domowe. Teraz wprowadzone przepisy mają za zadanie chronić praktycznie wszystkich, także ponad 90 proc. przedsiębiorstw – mówimy o małych, średnich i mikro przedsiębiorstwach, a to jest ponad 90 proc. podmiotów gospodarczych w Polsce. Wczoraj prezydent podpisał ustawę, zamrażającą ceny energii dla gospodarstw domowych na przyszły rok na poziomie tego roku.

Do tego limitu 2000 kWh.

2000 kWh rocznie dla standardowego gospodarstwa, 2600 kWh rocznie dla gospodarstwa, w którym są osoby niepełnosprawne i 3000 kWh dla rolników i gospodarstw domowych, które mają Kartę Dużej Rodziny. Natomiast rząd również przyjął i skierował do Sejmu projekt ustawy, który mówi o cenie maksymalnej dla wszelkich odbiorców wrażliwych, małych i średnich przedsiębiorstw, dla instytucji pożytku publicznego.

W kuluarach, nie tylko politycznych, bardzo często była mowa o tym, żeby skończyć przynajmniej w tej chwili z obligo giełdowym. Chodzi o to, że energię kupuje się na giełdzie, a cena jest ustalana według tego najwyższego wytwórcy energii. 2 października, jeżeli dobrze pamiętam, Sejm przegłosował zniesienie tego obliga i pojawiały się różne głosy, jak bardzo i czy w ogóle może to obniżyć ceny energii. Optymiści mówili, że nawet o 2/3, niektóre mówiły, że o połowę, a inni mówili, że nie wiadomo, jak to wyjdzie w praktyce. Jak Pan na to patrzy? Rzeczywiście jest szansa, żeby to zniesienie obliga giełdowego i to, że możecie sami kształtować politykę zakupową, jakoś zmienia ceny dla nas, Kowalskich?

To jest rzeczywiście duża, systemowa zmiana. Obligo giełdowe, jakkolwiek nie jest powszechne w Europie, w Polsce zostało wprowadzone, żeby zbudować rynek energii i jego przejrzystość. Po to, żeby poprzez handel na towarowej giełdzie energii, wyrównać szansę dla wszystkich podmiotów, obracających tą energią.

Prezes URE też mógł wtedy wiedzieć, na ile te stawki są rynkowe, które proponowały podmioty na kolejne lata.

Tutaj znowu przypomnę jedną kwestię, o której przed chwilą mówiłem, czyli my naprawdę nie realizujemy żadnych nadmiarowych zysków. To nie jest tak, że osiągamy jakieś nadzwyczaj wysokie zyski. Dzieje się tak dlatego, że mamy do czynienia z europejskim systemem ETS, gdzie uprawnienia do emisji CO2 drożeją systematycznie od lat. Jest to narzędzie, które miało za zadanie skłonić do szybszego inwestowania w odnawialne źródła energii i szybszego odchodzenia od węgla. Natomiast przy polskiej skali wytwarzania energii, a to jest ponad 70 proc. energii, która jest wytwarzana w oparciu o węgiel, to naprawdę to narzędzie jest zabójcze.

Uprawnienia to jest 50 proc. ceny?

To się waha, natomiast są takie okresy, że nawet ponad 50 proc.. Do tego dochodzą wysokie ceny surowców...

… z których wytwarza się energię.

Wojna na Ukrainie i rosyjski atak na Ukrainę spowodował sankcje europejskie i to, że przestaliśmy, chociaż spółki energetyczne już od dawna nie kupowały węgla rosyjskiego, natomiast ten węgiel w ogóle przestał przyjeżdżać do kraju. Jego kupowali głównie odbiorcy indywidualni i małe, lokalne ciepłownie. To spowodowało nadwyżkę popytu nad podażą i gwałtowny wzrost cen węgla. Trzeba pamiętać, że węgiel, jako surowiec energetyczny, jest substytutem dla gazu chociażby.

No tak, może być użyty w inny sposób. Wrócę jeszcze, czy zniesienie obliga giełdowego może wpłynąć znacząco na obniżenie naszych rachunków?

Ono zdecydowanie może wpłynąć na poziom cen. Natomiast nie podjąłbym się odpowiedzialnie określenia, jaki będzie poziom cen w wyniku tego działania. Myślę, że największy wpływ na poziom cen i na to, co odczują odbiorcy, ma ten pakiet ustaw, z którym mamy w tej chwili do czynienia, czyli zamrożenie cen dla odbiorców indywidualnych i cena maksymalna, która daje pewność odbiorcom tego, co ich czeka w przyszłości.

Co Pan sądzi o tych prognozach, które mówią, że zima będzie łagodna?

Takie bardzo wiarygodne prognozy, to...

Od górali...

są dostępna na około 5 dni. W związku z czym...

Chociaż dzisiaj Frans Timmermans powiedział w wywiadzie, że ta zima nie będzie najgorsza, ale kolejne dwie.

Zazdroszczę Panu Timmermansowi zdolności do przewidywania przyszłości. My nie posiadamy aż takich zdolności.

A jeśli będzie łagodna?

To lepiej dla odbiorców i producentów energii, bo tak, jak wspomniałem, ten surowiec drogi, który trzeba kupować i importować w dużej mierze podnosi koszty działania.

https://radiopoznan.fm/n/9XE9Iw