Jeden z moich pacjentów opowiedział o koledze, spotkali się gdzieś tam na mieście, poszli coś zjeść i ten jego kolega, jego rówieśnik, chłopak 17-letni prosi: „czy mógłbyś podejść i zamówić dla mnie jedzenie? Ja jakoś tak nie czuję się, nie porozmawiam z tym człowiekiem twarzą w twarz”. Drodzy państwo, jeżeli już mówimy o czymś takim, to nie wchodząc w szczegóły kliniczne, w kwestie naukowe, badawcze, widzimy niemal gołym okiem, że mamy tu do czynienia z bardzo poważnym problemem
- mówi Tomasz Zarębski.
Jak ocenia Tomasz Zarębski, pandemia koronawirusa i przeniesienie wielu czynności do internetu doprowadziły do obniżenia pewności siebie młodych ludzi oraz problemów w nawiązywaniu relacji z innymi ludźmi. Do terapeutów zgłasza się coraz więcej rodziców, których dzieci nie spotykają się ze znajomymi, tylko całe dnie grają w gry komputerowe.
Poniżej cała rozmowa:
Cezary Kościelniak: Chcę porozmawiać o uzależnieniach technologicznych, cyfrowych, wpierw definicja: uzależnienie od technologii jest zaburzeniem kontroli impulsów, które wiąże się z obsesyjnym używaniem urządzeń mobilnych, internetu lub gier wideo, pomimo negatywnych konsekwencji dla korzystającego z tych technologii, zaburzenie to może być również nazywane uzależnieniem cyfrowym, bądź też uzależnieniem od internetu. Chciałbym zapytać pana, bo to jest uzależnienie, które dotyka przede wszystkim dzieci, czy to jest faktycznie uzależnienie i czy to jest faktycznie tak niebezpieczne? Jaka powinna być norma korzystania z urządzeń cyfrowych dziennie?
Tomasz Zarębski: Zjawisko to jest na tyle nowe, że w chwili obecnej jesteśmy bardzo daleko w środowisku naukowym od konsensusu w kwestii właśnie jak powinniśmy definiować, jak powinniśmy rozumieć problemy związane z używaniem technologii cyfrowych, przede wszystkim smartfony są tutaj wzięte bardzo mocno pod lupę. Jesteśmy daleko od konsensusu, dlatego że wciąż jeszcze trwają badania, wciąż gromadzimy dane, jest ich coraz więcej, ale to jeszcze nie sprawia, że jesteśmy w stanie taką bardzo klarowną wizję czy pewien model tego czym te uzależnienia są zaproponować. Jest dużo analogii oczywiście z uzależnieniami, które lepiej znamy, takimi jak alkoholizm, narkomania czy hazard, ale wciąż jeszcze badamy ten obszar.
Czy byłby pan w stanie powiedzieć ile godzin, mamy często sytuację, że dziecko jest w smartfonie, czasami jest tak, że rodzic tego smartfona nie używa tak często, ale jest zaniepokojonym, że dziecko jest wpatrzone w tego smartfona, czy jest jakaś skala, która jest przyjęta, że dziecko nie powinno powyżej jakiegoś okresu czasu być w ten smartfon wlepione?
Myślę, że bardzo wiele rzeczy tutaj możemy potraktować intuicyjnie, jeśli nie mamy rzetelnej bardzo dobrej wiedzy naukowej, ale jej jest też już coraz więcej, żebyście państwo nie mieli takiego wrażenia, że naukowcy czy psychoterapeuci, że my nic nie wiemy na ten temat, tak nie jest, natomiast po prostu wiemy stanowczo za mało, żeby zaproponować taką przekonującą bardzo spójną właśnie wizję tego jak to naszym zdaniem wygląda, ale co nieco już oczywiście na ten temat wiemy. Powiem tak, jeśli chodzi o czas spędzany przed ekranami, bo tak naprawdę mówimy tutaj o uzależnieniu od ekranów, to jest oczywiście sformułowanie trochę metaforyczne, natomiast kluczowe jest to, że uzależnienie od technologii cyfrowych rozwija się przede wszystkim dlatego, że urządzenia, dzięki którym my z internetu korzystamy, są zaprojektowane w taki sposób, jest to robione z premedytacją przez twórców tych technologii, abyśmy przed tym ekranem smartfona czy komputera spędzali jak najwięcej czasu. Z tego żyją firmy branży IT w ogromnej mierze i w ich interesie leży to, abyśmy spędzali jak najwięcej czasu przed ekranem własnego smartfona, tak są projektowane aplikacje, tak są projektowane te urządzenia, ich oprogramowanie, aby nas zhakować, aby nas złapać w pułapkę.
Jaką mamy z tego korzyść? Doczytałem, że może być to powiązane z poczuciem odprężenia, zredukowaniem dyskomfortu, z pewnym zredukowaniem stresu dnia codziennego, tudzież takim poczuciem, że jesteśmy komuś na przykład społecznie do czegoś potrzebni. Zgodzi się pan?
Myślę, że w dużej mierze tak. Musimy tutaj pamiętać o kontekście ewolucyjnym, musimy pamiętać o tym, że gatunek ludzki kształtował się przez ładnych parę milionów lat, ja państwa oczywiście nie będę zanudzał tutaj szczegółami antropologii ewolucyjnej, natomiast musimy zwrócić uwagę na jedną rzecz. Tak jak pobudzająco na ludzki mózg działają naturalne nagrody, które możemy spotkać w otoczeniu i nasi przodkowie wiele set tysięcy lat wstecz, milionów lat wstecz, też się z tym stykali na co dzień, to są naturalne nagrody w postaci jedzenia, picia, schronienia, seksu oczywiście tak, to są te bodźce, które nas bardzo motywują, one są odpowiedzialne za to, że my przystępujemy do działania. Ale co się okazało? W 2009 roku japońscy neuronaukowcy przeprowadzili ciekawe badania i okazało się, że ten tak zwany układ nagrody w mózgu, który jest bardzo mocno powiązany z wszystkimi uzależnieniami, on aktywizuje się nie tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia z tymi tak zwanymi pierwszorzędowymi nagrodami jak seks, jedzenie, picie i tak dalej, ale ten układ aktywuje się również wtedy, gdy dostajemy informacje na temat czegoś dla nas istotnego.
Nie nagrodę, ale obietnicę?
Można tak powiedzieć. To są tak zwane nagrody drugiego rzędu, nie dostaję bezpośrednio jedzenia, ale dowiaduję się gdzie ono może być.
Czy tym może się różnić siecioholizm, internetoholizm, smartfonholizm od innych uzależnień?
W dużej mierze tak. Wszystkie te urządzenia, które przykuwają naszą uwagę, urządzenia cyfrowe bazują na trafnym rozpoznaniu społecznej natury naszego gatunku. My jesteśmy skrajnie społeczni, jesteśmy bardzo mocno zainteresowani tym, co się dzieje u mojego sąsiada, u moich rozmówców i tak dalej, natomiast jakby to powiedzieć, my bez przerwy musimy monitorować nasze otoczenie społeczne, bo to jest dla nas kluczowe w kontekście przetrwania. My bardziej zależymy od kontekstu społecznego niż od środowiska fizycznego tak naprawdę, my z obiektami fizycznymi za bardzo się nie stykamy, środowisko człowieka to środowisko społeczne i teraz jak połączymy te dwie kwestie, tezę o społecznej naturze gatunku homo sapiens z tym, że my jesteśmy gatunkiem uwaga informacjożernym, jak te dwie kwestie złączymy w jedną całość, to otrzymujemy zjawisko, o którym właśnie teraz rozmawiamy, czyli uzależnienie od informacji społecznych, tak bym to nazwał.
Przychodzą czasem do pana na kozetkę osoby uzależnione od świata cyfrowego?
Coraz częściej to się zdarza.
I od czego pan zaczyna taką terapię?
To zależy też w jakim wieku jest pacjent lub pacjentka, najczęściej są to faktycznie osoby młode, osoby nastoletnie, to w jaki sposób pracować z taką osobą w dużej mierze zależy oczywiście od dobrej diagnozy i tu mamy oczywiście kłopot, bo nie jest to tak łatwo diagnozować, zauważę najpierw jedno, rzadko kiedy takie osoby przychodzą jakby same z siebie, najczęściej jest to sprowokowane przez rodzinę, głównie rodziców, którzy widzą ten problem, same dzieciaki tego problemu najczęściej nie dostrzegają, bagatelizują, minimalizują, albo po prostu uważają, że rodzice przesadzają i nie ma tutaj żadnego problemu, także w ogóle pierwsza kwestia jest taka, żeby takiemu młodemu człowiekowi uświadomić, jeśli są podstawy do tego oczywiście, że problem jednak jest. To jest podstawowa sprawa. Ja dam taki przykład. Mam teraz taką pacjentkę nastoletnią, która spoza Poznania do mnie dojeżdża. Dziewczyna ma 17 lat, ale do tego stopnia jest już odizolowana od normalnego świata społecznego przede wszystkim, można powiedzieć, ona akurat gry komputerowe sobie upodobała i to ją można powiedzieć bez reszty pochłonęło. Nie spędza czasu w inny sposób.
Właśnie chciałem o to zapytać, czym się objawia takie uzależnienie. Właśnie taką izolacją, wyeliminowaniem od świata?
Tak można powiedzieć, przede wszystkim to co widać, to zachowania, polegające na tym, że coraz więcej czasu taka osoba spędza de facto w samotności, ma kontakt z innymi ludźmi, ale właśnie za pośrednictwem internetu, czatów, portali społecznościowych, mediów społecznościowych w ogóle i wydaje się tej osobie, bardzo często, że ona po prostu ma normalne towarzyskie życie, ale ono jest realizowane tylko i wyłącznie za pomocą internetu, brakuje kontaktów twarzą w twarz, brakuje interakcji.
Do czego to prowadzi? Do pewnej socjopatii? Do niewykształcenia umiejętności prowadzenia relacji z innymi ludźmi?
My wciąż jeszcze nie posiadamy na tyle dobrych rzetelnych wyników badań, żeby mówić o tym z taką dużą dozą pewności, natomiast wygląda to dość ewidentnie w taki sposób, że młodzi ludzie, którzy zamiast spotykać się z rówieśnikami w realnym świecie, spędzają czas przed ekranem, tam kontaktują się, ale co najwyżej za pomocą jakichś czatów, te osoby, bo to możemy połączyć też niestety z dwoma, trzema latami covidowymi, które nas dotknęły i to jest oczywiście jakby kolejny czynnik, który wzmocnił te niebezpieczne tendencje uzależnieniach cyfrowych, młodzi ludzie zostali odizolowani od swojego środowiska rówieśniczego, w związku z tym wtedy dostali wręcz zachętę do korzystania z internetu, szkoła przecież była tak zorganizowana, to wszystko spowodowało, że mamy dzisiaj do czynienia z pokoleniem młodych ludzi, które z jednej strony, patrząc z uwagi na covid, z drugiej strony właśnie na te niebezpieczne sposoby używania technologii cyfrowych, to są osoby zalęknione, to są osoby szalenie niepewne siebie, osoby które nie potrafią wchodzić swobodnie bez jakiegoś większego stresu w interakcje z innymi ludźmi. Ja dam taki przykład. Jeden z moich pacjentów opowiedział o koledze, spotkali się gdzieś tam na mieście, poszli coś zjeść i ten jego kolega, jego rówieśnik, chłopak 17-letni prosi: „czy mógłbyś podejść i zamówić dla mnie jedzenie? Ja jakoś tak nie czuję się, nie porozmawiam z tym człowiekiem twarzą w twarz”. Drodzy państwo, jeżeli już mówimy o czymś takim, to nie wchodząc w szczegóły kliniczne, w kwestie naukowe, badawcze, widzimy niemal gołym okiem, że mamy tu do czynienia z bardzo poważnym problemem.
Chciałem zapytać pana, czy nie zrobiliśmy pewnego błędu w systemowej edukacji, był taki okres, kiedy uważano, że szkoła powinna likwidować pewne deficyty wiedzy o świecie cyfrowym i wręcz nawet zachęcano, by w szkole wszystko było cyfrowe. Zakładano na początku dzienniki elektroniczne, ale na przykład zakładano takie grupy Facebookowe dla rodziców, dla uczniów, w pewnym sensie szkoła zamiast trochę przestrzegać przed tym o czym pan teraz mówi, wręcz nawet zdawała się być forpocztą tych wszystkich technologicznych nowinek. Zgodzi się pan z tą diagnozą, że to był błąd, czy też po prostu był to znak czasu i nie należy się tym może aż tak przejmować.
Powiem w ten sposób: to był i znak czasu i błąd. Dzisiaj możemy to z całą pewnością potwierdzić. Chodzi o podstawową kwestię, nie udowodniono, nie ma żadnego badania naukowego, a opieram się tutaj na opinii niemieckiego fenomenalnego psychiatry dziecięcego, pracującego też z młodzieżą, Manfreda Spitzera, który napisał książkę „Epidemia smartfonów” i opieram się tutaj na jego opinii, w tej książce Spitzer twierdzi, że nie ma ani jednego badania, które pokazywałoby jakiekolwiek korzyści dla edukacji związane z tym, że wprowadzamy technologie cyfrowe do szkół, nie ma ani jednego badania, które by te korzyści potwierdzało.
Czyli może rację mieli rodzice z Kalifornii, którzy pracują w wielkich korporacjach, którzy dzieci mają w szkołach, gdzie jest tylko tak zwany pencil paper, gdzie nie ma w ogóle włączenia się do komputera, wszystko trzeba robić klasycznie. Kłopot jest tylko taki, że ci rodzice pracują głównie w firmach produkujących to przed czym pan ostrzega. Może do takiej szkoły trzeba by powrócić.
Jest takie powiedzenie, które pewnie większość słuchaczy zna, takie niezbyt miłe, ale użyję niech będzie: „Nie ćpaj swojego towaru”, to jest przykazanie wszystkich dealerów narkotykowych i ci, którzy w tym narkotykowym biznesie robią w cudzysłowie kariery, to są właśnie ludzie, którzy nie ćpają swojego towaru, ja bym powiedział, że dokładnie to samo odnosi się do technologii cyfrowych. Przecież nie bez powodu guru tychże technologii Steve Jobs zakazywał swoim dzieciom używania produktów, które sam wymyślił, w związku z tym, jeżeli w taki sposób człowiek, który to wymyślił podchodzi do tej technologii i swoim dzieciom zabraniał korzystania z niej, to jakiego my potrzebujemy więcej dowodu na to, że wręczenie smartfona siedmiolatkowi czy dziesięciolatkowi nie jest dobrym pomysłem.
Ja dotarłem do takiego raportu i jego współautorem jest między innymi profesor Jacek Pyżalski, gdzie podaje się, że w czasie pandemii odsetek młodych ludzi spędzających online 6 godzin i więcej wynosił 39 procent w starszych klasach szkół podstawowych, 62 procent w licach i 56 procent w technikach, odpowiednio przed zamknięciem szkół było to 5, 8 i 12 procent. Rzeczywiście przyrost jest absolutnie wręcz masowy. Gdyby miał pan dać takie dwie złote rady słuchaczom, szczególnie rodzicom, którzy mają ten problem, albo zauważyli może ten problem właśnie słuchając naszej audycji u dzieci, co by pan mógł tym osobom powiedzieć?
Mam dwie rady i pierwsza do osób, które mają jeszcze na tyle małe dzieci, że te dzieci nie zdążyły się zanurzyć po uszy w świecie technologii cyfrowych i tutaj miałbym taką sugestię, żeby jak najdłużej się da chronić dziecko przed kontaktem z ekranami. Oczywiście nie chodzi o to, żeby dziecko nie obejrzało bajki w telewizji, czy nawet na ekranie komputera, nie w tym rzecz, natomiast jeśli mówimy o smartfonach to, smartfon po 13. lub 14. roku życia. Wiem, że to brzmi szokująco, a druga rada to dla osób, które już widzą u swoich dzieci ten problem. Proszę kontaktować się ze specjalistami, szukać kontaktu z terapeutami uzależnień, jest całkiem dobra dostępność.
Psychologowie szkolni również?
Myślę, że same studia psychologiczne, nie przygotowują do pracy psychoterapeutycznej, czy tym bardziej w pracy w problemie uzależnień, natomiast psychoterapeuci uzależnień, to są te osoby, które chyba są najlepiej przygotowane do tego, aby pomóc.