Podkreślił, że mechanizmy przymusowej relokacji są szkodliwym rozwiązaniem dla całej Unii, która powinna skupić się na zatrzymaniu napływu migrantów i finansowo wspierać projekty w krajach, z których migranci przybywają.
"Chciałbym, żeby wszyscy liderzy Unii Europejskiej do tego dojrzeli" - mówił Szymon Szynkowski vel Sęk.
Nie możemy sobie pozwalać na to, żeby była tutaj niekontrolowana, nielegalne migracja. Były jeszcze wysyłane takie sygnały, że Unia Europejska sobie z tą migracją nie radzi. Te obrazki z Lampedusy robią fatalne wrażenie i pokazują, że wnioski nie zostały wyciągnięte. Kierunek, w którym wzmacniamy siły, chroniące granice, w którym rozwiązujemy problem właśnie na miejscu, to jest kierunek właściwy, który będziemy wspierać
- mówi Szynkowski vel Sęk.
Szymon Szynkowski vel Sęk odniósł się też do planów obronnych na wypadek agresji na Polskę z 2011 roku, według których główna linia obrony przebiegałaby na Wiśle. Określił, że byłoby to oddanie połowy Polski agresorowi i zostawienie bezbronnej ludności.
To niedopuszczalna sytuacja
- mówił Szynkowski i podkreślał, że rząd PiS jest zdeterminowany do obrony każdego skrawka terytorium.
Cała rozmowa poniżej:
Łukasz Kaźmierczak: O sprawach europejskich za chwilę. Najpierw o najnowszym spocie Prawa i Sprawiedliwości, który już robi duży szum w naszym światku politycznym. Mógłbym go sprowadzić do jednego zdania – Rząd Tuska w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski. Mocny przekaz, a opozycja mówi, że to jest chwyt poniżej pasa.
Szymon Szynkowski vel Sęk: To nie jest chwyt poniżej pasa, ale odniesienie się do planów obrony z przeszłości, co do których nie było to żadną tajemnicą. Jeszcze przed tym spotem, ci, którzy się interesowali tymi sprawami, wiedzieli, że te plany zakładały tzw. Głębię strategiczną, jak to kiedyś nazywano, czyli de facto bronienie kraju na linii Wisły, czyli oddanie połowy terytorium kraju w razie agresji, żeby bronić zachodniej części kraju. To oznacza tak naprawdę zostawienie bezbronnej ludności na połowie terytorium Polski. To rzecz niedopuszczalna i z tego względu przypominamy, że w sytuacji zagrożenia te plany obronnościowe mają znaczenie. Rząd PiS jest zdeterminowany, żeby każdego skrawka terytorium Polski bronić.
PO, ustami Jana Grabca, mówi, że to jest manipulacja, że takich założeń nie było, że był ewentualnie jakiś wariant wariantów rozważany i padają oskarżenia, że odtajniliście tajny dokument i sprawiliście prezent Rosjanom, bo to są dane, które gdzieś można w jakiś sposób wykorzystać.
To już są kompletne bzdury, ponieważ Rosjanie wiedzieli, że w tej sferze polityka obronna się zmieniła. Oni się nie dowiedzieli, bo wiedzieli w przeszłości. To nie jest tak, że…
Nie byli nieświadomi?
To nie jest tak, że ci, którzy są nam nieprzyjaźni, nie są w jakiejś mierze świadomi planów. Trzeba być realistą i wiedzieć, że przecież Rosjanie mają też wywiad, który w przeszłości działał. Rosjanie nie potrzebowali w przeszłości wywiadu, bo mieli agentury w Polsce. To się za czasów Zjednoczonej Prawicy skończyło i także do Rosjan dociera wiadomość, że rząd Zjednoczonej Prawicy w sposób radykalny zmienił doktrynę obronną i nie zamierza odwoływać się do obrony na linii Wisły. To jest raczej informacja, która wzmacnia nasze bezpieczeństwo, a nie osłabia.
Rozumiem, to jest taki przekaz, że pokazujemy to, bo jesteśmy teraz o wiele silniejsi i tak już nie będzie i możemy Moskwie pokazać coś, co jest już fikcją?
Jesteśmy silniejsi, to jest fakt, bo na obronę wydajemy teraz 4 razy więcej niż wydawaliśmy w 2015 roku, więc to jest rewolucja, jeśli chodzi o wzmocnienie możliwości obronnych naszej armii.
Przeskakuję na inny temat. Jest w zasadzie mnóstwo bieżących wątków, ale wczoraj włoską Lampedusę odwiedziła szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Ona zapowiedziała 10-punktowy plan działania dotyczący wsparcia Włoch w tym przypływie nielegalnych imigrantów. Przypomnę, że jest ich w tej chwili dwukrotnie więcej niż mieszkańców wyspy. Ważna kwestia, bo nie znamy szczegółów tego planu, chyba że Pan je zna. Z tych fragmentów, które przeczytałem, to tam jest wzmocnienie patroli powietrznych nad Włochami, wsparcie Frontexu, czyli urzędników, którzy mieliby pomóc w odsyłaniu migrantów do kraju pochodzenia, rozpatrywanie przez unijnych urzędników wiz i ewentualnie odsyłanie tych nielegalnych osób. Na razie nie znajduję kwestii przymusowej relokacji w Europie, choć te głosy też pojawiają się wśród unijnych urzędników, że ten pomysł miałby wrócić. W tym planie von der Leyen, o ile on taki będzie, ta kwestia się pojawi, czy nie pojawi?
Rzeczywiście akurat w tym kontekście się być może to nie pojawiło, ale ten plan jest cały czas na stole, jeśli chodzi o kwestię paktu migracyjnego. Te prace zostały powstrzymane także między innymi dzięki temu, że udało nam się w odniesieniu do jednego aktu prawnego, który stanowi ten pakt, zbudować mniejszość blokującą, ale te propozycje, nie mam żadnych złudzeń, nie tylko są na stole, ale będą też wracać, co zapowiadają unijni urzędnicy. Niestety, ale mechanizm obowiązkowej relokacji uchodźców, po 5 latach, wtedy kiedy w połowie 2018 roku kiedy premier Mateusz Morawiecki wywalczył na szczycie Rady Europejskiej dobrowolność mechanizmów relokacji, jest próba powrotu do tego rodzaju szkodliwych propozycji. My się na to absolutnie nie zgodzimy i jednym z narzędzi, które ma wzmocnić naszą argumentację, jest kwestia odwołania się do woli obywateli, wyrażonej w referendum.
Wczoraj premier Włoch Giorgia Meloni powiedziała, że zamiast kwestii relokacji konieczne jest powstrzymanie przyjazdu migrantów i nie wykluczyła zaangażowania w to ONZ. Mówiła o konieczności przynajmniej stworzenia unijnej misji morskiej przeciwko przemytnikom. Pytanie, czy wnioski z Lampedusy zostaną wyciągnięte, bo to jest kolejna taka sytuacja.
Tak i to jest słuszny kierunek. Polska wspiera kierunek zaangażowania się w uszczelnienie granic, ale także finansowanie projektów w krajach, skąd pochodzą migranci. Każde euro wydane tam, na miejscu, jest zdecydowanie bardziej efektywne, jeśli chodzi o powstrzymywanie migracji i rozwiązanie problemu migracyjnego niż pieniądze i pomysły, jak rozwiązać problem tutaj, kiedy on już do Europy dotrze. Nie możemy sobie pozawalać na to, żeby były tutaj niekontrolowana, nielegalne migracja. Były jeszcze wysyłane takie sygnały, że Unia Europejska sobie z tą migracją nie radzi. Te obrazki z Lampedusy robią fatalne wrażenie i pokazują, że wnioski nie zostały wyciągnięte. Kierunek, w którym wzmacniamy siły, chroniące granice, w którym rozwiązujemy problem właśnie na miejscu, to jest kierunek właściwy, który będziemy wspierać.
Tylko czy rzeczywiście zwycięży w tym wypadku rozsądek? Wczoraj podczas jednej z debat telewizyjnych Krzysztof Bosak, jeden z liderów Konfederacji, powiedział, że teoretycznie to jest logiczne, że powinno się nielegalnych migrantów odsyłać, nie prowokować przyjazdu nowych, bo to tylko zwiększa napływ i prowokuje kolejne migracyjne, przemytnicze szlaki, ale tutaj zwycięża ideologia. Być może unijni urzędnicy nie będą chcieli się skłonić, żeby zmienić zdanie. Tak, jak ze zbożem z Ukrainy. Były cały czas sygnały, że embargo będzie przedłużone. Pan też miał takie sygnały. Mówił mi o tym wiceminister rolnictwa Ryszard Bartosik, a koniec końców embarga nie przedłużono. Rzeczywiście zwycięży taka logika zatrzymywania szlaków przemytniczych?
Można mieć obawy, biorąc pod uwagę doświadczenia z przeszłości. Chciałbym, żeby wreszcie liderzy UE dojrzeli do tego… wszyscy, bo jest część liderów, która rozumie te polskie argumenty, to na co zwracaliśmy uwagę, a dowodem tego była możliwość zawarcia w 2018 roku kompromisu, natomiast cały czas jest próba powrotu do pomysłów szkodliwych i nie jestem nadmiernym optymistą, że te próby się nagle zakończą. Trzeba tu twardo walczyć, bo to leży nie tylko w interesie Polski, ale długofalowo również Unii Europejskiej, która jeśli ma być organizacją międzynarodową, która potrafi skutecznie działać, to musi podejmować skuteczne środki, a nie środki w imię ideologii.
Do tego wszystkiego dochodzi nasza otoczka wyborcza i kwestia afery wizowej, którą media podchwyciły. Ta sprawa Lampedusy nakłada się troszeczkę na te nielegalne wizy, które były wydawane, a jeszcze wczoraj posłowie PO, na przykład Marcin Kierwiński, nadal mówili o 250 tys. imigrantów z Azji i Afryki zaproszonych przez PiS do kraju.
Próbuje się politycznie wykorzystać i zestawić sprawy, które są w swojej skali i charakterystyce zupełnie niezestawiane. Po pierwsze, jeśli chodzi o skalę, to mówimy potencjalnie o kilkuset wątpliwych przypadkach, co do których odpowiednie służby prowadzą dochodzenie. Jak widać, te służby działają w rytmie oderwanym od kampanii politycznej. Gdyby ktoś chciał coś ukrywać, to pewnie nie działoby się to w kampanii wyborczej, gdzie wiadomo, że siłą rzeczy, może obozowi rządzącemu tego rodzaju dochodzenie zaszkodzić, ale służby nie działają w rytm polityczny, tylko działają tak, żeby wyciągać konsekwencje i wyjaśniać wątpliwości tam, gdzie one się pojawiają natychmiast. W związku z tym te wątpliwości są przez służby wyjaśniane, to po pierwsze. Po drugie, te wątpliwości dotyczą wiz, które odnoszą się do legalnej migracji zarobkowej, czyli tak naprawdę do pracowników sezonowych. Nie można więc tego zestawiać z nielegalnymi migrantami i mechanizmem relokacji, bo to jest zupełnie co innego. Z jednej strony mamy do czynienia z pracownikami sezonowymi, których w Polsce brakowało i brakuje, bo w Polsce jest jeden z najniższych poziomów bezrobocia w Unii Europejskiej i tutaj firmy z różnych krajów szukają pracowników, żeby rynek pracy wypełnić. Z drugiej strony zupełnie czym innym jest kwestia niekontrolowanej, nielegalnej migracji. Temu zawsze się twardo sprzeciwialiśmy i temu będziemy się twardo sprzeciwiać. To są dwie nieporównywalne sprawy.
Jednak w ministerstwie głowy poleciały. Nie tylko Piotra Wawrzyka, także urzędników niższego szczebla. Z drugiej strony nawet OKO.press mówi, że to jest rzeczywiście kilkaset przypadków. Trzecia sprawa, europoseł KO Leszek Miller straszy, że mogą być wyciągnięte konsekwencje wobec naszego swobodnego poruszania się w Strefie Schengen, że on takie podszepty w Brukseli słyszał.
Nic takiego nie słyszałem. Myślę, że to znowu jest jakieś gdybanie…
Kuluarowe rozmowy – mówi Leszcze Miller, żeby zawiesić wizy wydawane przez Polskę, żeby ona w Schengen nie miały obowiązującej mocy. Uważa Pan, że to realne?
Nie jest to plan, w mojej opinii, realny. Nie są to wiadomości prawdziwe. Nie mieliśmy żadnych takich sygnałów. Oczywiście informujemy naszych partnerów o prowadzonym postępowaniu i zwracam uwagę, że to polskie służby wpadły na trop tych nieprawidłowości i je wykryły, a teraz są zdeterminowane, żeby każdy przypadek, który może być wątpliwy, wyjaśnić. W związku z tym służby działają tutaj prawidłowo i właściwie.
Krótko jeszcze na podsumowanie wizyty Jarosława Kaczyńskiego w Poznaniu. Była konwencja wyborcza wojewódzka. Chyba najbardziej zapamiętałem to zdanie o Rafale Trzaskowskim, jako tercjarzu, który zaraz może powie, że będzie występował w mnisim habicie. Pan pewnie znajdzie jakiś inny wątek.
Ja zwróciłem uwagę na odniesienie do rządów Prezydenta Jacka Jaśkowiaka. Nie jest tajemnicą w Poznaniu, że Prawo i Sprawiedliwość, zarówno na poziomie lokalnym, bo aktywni są radni PiS we wskazywaniu nieprawidłowości, braku gospodarności, braku właściwego wydatkowania środków, koszmarnych remontów w mieście – na to wszystko zwracamy uwagę. Władze PiS, łącznie z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, tego, jak rządzony jest Poznań i jak duże środki są przekazywane z budżetu państwa na inwestycje w Poznaniu, że one nie potrafią być gospodarnie wydatkowane, są tego świadome. Ten wątek w wystąpieniu prezesa Jarosława Kaczyńskiego znalazłem. To wystąpienie zmotywowało nas do działania. Taki był też cel przyjazdu prezesa, aby pokazać drużynę PiS z Wielkopolski, która będzie walczyć o sejmowe mandaty. Ta drużyna jest bogata, są tu nie tylko parlamentarzyści, są tu poznańscy samorządowcy, ale też samorządowcy z powiatu poznańskiego. Idziemy zdeterminowani po zwycięstwo i ta konwencja, liczna, bo było ponad 600 osób podczas tej konwencji, tylko nas utwierdziła, że zwycięstwo jest w zasięgu ręki. Choć oczywiście w Poznaniu nie będziemy walczyć o jak największy wynik.