NA ANTENIE: MIAL BYC SLUB/MONIKA BRODKA
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

W. Kosiniak-Kamysz: Polska jest bezpieczna żywnościowo

Publikacja: 12.04.2022 g.12:17  Aktualizacja: 12.04.2022 g.16:36
Kraj
Rosyjska inwazja na Ukrainę może spowodować kryzys żywnościowy, ponieważ oba te państwa są dużym producentem zbóż. W ocenie prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego, który był gościem porannej rozmowy w Radio Poznań, w tym roku nie ma zagrożenia brakiem żywności w Polsce.
Władysław Kosiniak Kamysz - Leon Bielewicz
Archiwum. / Fot. Leon Bielewicz

Polska jest bezpieczna żywnościowo, ale musi wykonać gigantyczną pracę, żeby zwiększyć swoje bezpieczeństwo, bo ono jest na dzień dzisiejszy, ale czy będzie za rok lub dwa przy tych cenach nawozów? Ciężko powiedzieć. 3 kwietnia w całej Polsce odbyła się "Zielona niedziela". Rozmowy o bezpieczeństwie żywnościowym. Musimy je wzmaciać

 - mówił prezes PSL.

Władysław Kosiniak-Kamysz pozytywnie ocenił działania rządu w pierwszych dniach wojny, ponieważ odbywały się wtedy spotkania u premiera i była współpraca między rządem, a opozycją.

Podkreślił, że na posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w składzie której zasiadają też przedstawiciele opozycji, jest chęć współpracy. Polityk negatywnie ocenił działania Prawa i Sprawiedliwości na arenie międzynarodowej, ponieważ PiS nie był w stanie przekonać Victora Orbana, który w ocenie szefa PSL "poszedł za Putinem".

 

Poniżej pełny zapis rozmowy:

Cezary Kościelniak: Panie prezesie, na początek wyjaśnijmy językową kwestię wymowy – [peeselu], czy [peezelu]?

Władysław Kosiniak-Kamysz: To zależy skąd jesteśmy. Ja mam naleciałości galicyjskie i krakowskie, więc brzmi to troszkę inaczej, ale znaczenie jest zawsze to samo – Polskie Stronnictwo Ludowe, najstarsza polska partia, prawdopodobnie najlepsza.

Roma locuta, causa finita, więc możemy używać dwóch sposobów wymowy. Jednak, jak się wydaje, większym problemem PSL jest nie tyle wymowa, co problem, czy w ogóle będziemy wymawiać nazwę tej partii po kolejnych wyborach. Ostatni sondaż CBOS z 8 kwietnia daje pańskiej partii jedynie 2%, natomiast IBRIS z 5 kwietnia daje 5%. To jest nadal na granicy wejścia do Sejmu, a wybory w przyszłym roku. Czy wyróżniałby się PSL od swoich konkurentów, gdyby miał Pan wspomnieć takie 2 sprawy.

Po pierwsze, to te sondaże próbują nas zabić od 30 lat i jakoś im to nie wychodzi. Niezbyt się nimi przejmujemy. Oczywiście zawsze trzeba podchodzić poważnie. Ostatni wynik wyborczy, to było 2% w sondażach, a 9% w wyborach. Tak się mają sondaże. Szanowni Państwo, nie ulegajcie im, głosujcie tak, jak uważacie. A czym się odróżniamy? Chyba przede wszystkim tym, że chcemy normalności, a to powinno być naturalne w podejściu do świata i polityki, ale nie jest. Nie chcemy brać udziału w wojnie polsko-polskiej. Myślę, że te wartości tradycyjne, chrześcijańskie, a jesteśmy w Wielkim Tygodniu, więc warto o tym powiedzieć, że dla nas są one równie ważne i będziemy ich chronić. Jesteśmy za postępującą integracją europejską, szukamy przyjaciół, a nie wrogów. W tej bratobójczej wojnie domowej dwóch zwalczających się obozów, stoimy gdzieś pośrodku, jako partia centrum. Nie oznacza to, że nie jesteśmy określeni, co niektórzy próbują nam wtłoczyć, że nie jesteśmy wyraziści. Jeżeli normalność jest brakiem wyrazistości, to pewnie tak jest, ale czy to jest źle? Moim zdaniem dobrze, bo większość z nas jest taka.

Nie uważa Pan, że jednak nie jest to może brak wyrazistości, co może brak pomysłu na pewne aspekty polityki? PSL po raz pierwszy bardzo skutecznie wziął kilka miast. Przypomnijmy naszym słuchaczom, że Marek Biernacki bierze Słupsk z 19 tys. głosów, Jacek Tomczak, transfer z PO do PSL, bierze Konin – 10 tys. głosów, Andrzej Grzyb, wasze polityczne złoto, bierze Kalisz – aż 21 tys. głosów. Jednakże, w tych miastach średnich, byłych miastach wojewódzkich, aż by się prosiło o jakąś agendę polityczną. Macie jakiś pomysł na miasta?

Warto też wspomnieć Piłę, gdzie wynik PSL był tam najwyższy w kraju. Krzysztof Paszyk razem z całą listą dostali kilkanaście procent poparcia i wyprzedziliśmy Lewicę i inne ugrupowania. W ogóle w województwie wielkopolskim ten wynik jest bardzo dobry. Oczywiście zrobię wszystko, żeby był mandat z Poznania tak, jak jest z Warszawy, Wrocławia, czy Gdyni...

Ale co macie do zaproponowania wyborcom?

Ja też jestem posłem z okręgu dawnego województwa, tarnowskie. Tam dostałem 33 tys. głosów. To jest problem dawnych miast wojewódzkich. Proponujemy przenoszenie tam instytucji administracji publicznej, żeby wzmocnić te miasta dziś powiatowe, a dawniej wojewódzkie.

Jaką instytucję zaproponowaliście, żeby przenieść?

Pierwszy krok zrobiliśmy przy wyborze Rzecznika Praw Obywatelskich. Takie agendy zamiejscowe RPO, bo przecież te prawa muszą być rozstrzygane nie tylko na poziomie centralnym, ale też na poziomie lokalnym dbanie o prawa obywatelskie. Takie zobowiązanie podjął Marcin Wiącek, jako nasz kandydat i wiem, że to jest w trakcie realizacji. Mam nadzieję, że również w województwie wielkopolskim powstanie agenda Rzecznika Praw Obywatelskich. Tu jest nasza skuteczność, bo robimy to też na poziomie Urzędów Marszałkowskich, choćby w województwie mazowieckim, gdzie jest nasz marszałek Adam Struzik. On przenosi swoje instytucje w różne rejony tak jak Radom, czy Płock. Kolejna sprawa, to wspieranie uczelni wyższych i głosowanie za poprawką, którą przeforsowaliśmy, akurat tutaj w tym przypadku wspólnie z partią rządzącą w Senacie, a później w Sejmie, że można zakładać kierunki medyczne i lekarskie na Państwowych Wyższych Szkołach Zawodowych. To przecież też dawne miasta wojewódzkie. I gospodarka. Tutaj są potrzebne środku Unii Europejskiej, stąd nasza determinacja, żeby zlikwidować Izbę Dyscyplinarną [Sądu Najwyższego – przyp. red] i uruchomić te środki.

Wspomniał Pan o pomyśle wspólnym z partią rządzącą. Są zdolności koalicyjne PSL na koalicję z Prawem i Sprawiedliwością? Zdarza się Panu w kuluarach sejmowych rozmawiać o tym z prezesem PiS-u?

Nie. Myślę, że raczej nie, bo trudno wchodzić w koalicję z kimś, kto chciał cię zlikwidować, a takie zamiary przecież PiS...

Pamiętliwi jesteście. Jeszcze pamięta Pan tę sprawę?

Tak, pamiętam. Mamy swoją pamięć instytucjonalną i też ona jest ważna, żeby wyciągać z tego wszystkiego wnioski. To rzecznik, pani Mazurek, często powtarzała, że powinniśmy być zlikwidowani.

W polityce istotne jest jednak to, że żeby przetrwać, trzeba mieć władzę. Na chwilę taki scenariusz, może nie taki political-fiction, jak z Senatu. Czy nie marzyłoby się wam przejąć Senat? Odwołać Marszałka Grodzkiego, którego wypowiedź jest jednak przez większość uważana za, mówiąc delikatnie, niebyt fortunną. W zamian za to na przykład pan senator Filip Libicki zostaje Marszałkiem Senatu, a wy poszerzacie możliwości koalicyjne i polityczne. To jest możliwy scenariusz?

Po pierwsze, wniosek, jaki został złożony, jest wnioskiem złożonym na senatora Pęka. PiS zagrał tutaj tylko w polityczną gierkę. Odwołanie Marszałka Grodzkiego, jest jednocześnie wyborem na Marszałka senatora Pęka, więc oczywiście nie będziemy głosować za tym wnioskiem, bo senator Pęk nie daje żadnych gwarancji...

A próbowaliście innego scenariusza gdzieś za kulisami?

Uważam, że senator Libicki ma wszelkie predyspozycje, ale umówiliśmy się, że w tej kadencji marszałkiem jest prof. Grodzki. Jego wypowiedź była zła i niepotrzebna, o czym mówimy publicznie i na naszych spotkaniach koalicyjnych. Te słowa nie powinny paść. Mam nadzieję, że również nasze, takie wypowiedzi publiczne są nauczką i przestrogą dla prof. Grodzkiego, że tutaj trzeba bardzo dużej ostrożności. I tak, jak Marszałek Karczewski mówił o Łukaszence, że to ciepły i miły człowiek, to też widać było, jak to było błędne.

Panie prezesie, ale jak mówimy o wschodzie, to chyba nie Marszałek Karczewski, ale Waldemar Pawlak i jego umowy gazowe mogą być większym problemem, prawda?

Nie sądzę, bo umowy gazowe były zawierane 12 lat temu i były zwierane o wartości dużo niższej niż zakup rosyjskiego gazu, których ten rząd dokonywał na giełdach po cenach spotowych, czyli takich, które każdego dnia mogą się zmieniać. One były bardzo wysokie i nie w kontraktach Pawlaka, tylko zakupach rządu PiS. Węgiel z Rosji, sprowadzany do tej pory w milionach ton... Jakoś nie przeszkadzało rządzącym, że mówili w 2014 roku, kiedy byli jeszcze w opozycji, że wprowadzą embargo i przez 7 lat go nie wprowadzili. Co zrobili? Podwoili import rosyjskiego węgla do Polski. Tak samo ropa. Dlaczego Orlen tak zaczął zarabiać po wybuchu wojny i podniósł marżę na baryłkach ropy, również sprowadzanej ze wschodu. Tutaj, jeżeli ktoś się ma tłumaczyć, to ci, którzy rządzą od 7 lat, a nie ci, którzy byli 10, czy 12 lat temu.

Z drugiej strony, partia rządząca mogłaby powiedzieć o dywersyfikacji, o Baltic Pipe, o rozbudowie LNG. Zdaje się, że ten spór jest bardzo aktualny w kontekście wojny na Ukrainie. Jak Pan ocenia działania rządu właśnie w tym kontekście? Jaka jest pańskim zdaniem ta odpowiedź rządu?

Muszę tę odpowiedź podzielić na kilka części. Po pierwsze, dobrze, że w pierwszym etapie była współpraca, spotkania u premiera, bardzo spektywnie się zachował prezydent i tak, jak różnimy się w wielu kwestiach, choćby wymiaru sprawiedliwości, to tutaj współpracowaliśmy. Od pierwszej godziny PSL przekształcił się w sztab pomocy humanitarnej i była bardzo dobra współpraca z ministrem Szefernakerem, który jest odpowiedzialny za te sprawy. Skorzystał z naszych porad, choćby przekształcenia dentobusów czy przekształcenia mobilnych punktów szczepień w punkty pomocy medycznej.

Czyli jest to pozytywna ocena?

W kwestii tej pomocy w pierwszych dniach szczególnie. Jeżeli chodzi o działania na arenie międzynarodowej, to tutaj tej skuteczności, jakiej bym oczekiwał, nie ma. Nie przekonali rządzący swojego najbliższego współpracownika w UE, czyli Victora Orbana. Wręcz przeciwnie, on poszedł radykalnie za Putinem i stanął po złej stronie frontu politycznego, ale też wojennego. Jeżeli ktoś staje po stronie zła, śmierci, ludobójstwa i gwałtu, a nie dobra, piękna i sprawiedliwości, tak jak my, Polska, ze wszystkimi, to robi źle.

Ale Jarosław Kaczyński i premier Morawiecki odcięli się od Orbana. Pytam Pana o to dlatego, że dzisiejsza „Rzeczpospolita” przynosi sondaż - „Jak oceniasz działania polskiego rządu na arenie międzynarodowej?”. Zwolennicy opozycji w niemal 50% oceniają te działania pozytywnie. Niezdecydowani w aż 64% uważają, że rząd działa na arenie międzynarodowej pozytywnie.

Gdyby doszło do tego jeszcze przekonanie Victora Orbana, to pewnie ta grupa byłaby liczniejsza. Namawiam i będę namawiał rząd do większej aktywności we wprowadzaniu sankcji, czy embarga na różne produkty z Rosji, do pilnowania, żeby tiry, które jadą również przez Wielkopolskę, autostradą A2, nie jechały już w stronę Białorusi i żeby to zostało zablokowane. Myślę, że tutaj jest duża praca do wykonania. Na Radzie Bezpieczeństwa, mogę się z Państwem podzielić, nie zdradzając żadnych tajemnic, a mówiąc o odczuciach, to jest na pewno powszechna chęć współpracy z jednej i drugiej strony. Myślę, że to jest budujące...

Muszę zapytać prezesa PSL, czy Polska jest bezpieczna żywnościowo w tym konflikcie? Wiele się o tym mówi. Czy Polacy nie muszą się martwić o swoje bezpieczeństwo żywnościowe?

3 kwietnia w całej Polsce odbyła się „Zielona niedziela”. Rozmowy o bezpieczeństwie żywnościowym. Musimy je wzmacniać, musimy odejść od strategii forsowanej przez Komisarza Wojciechowskiego „od pola do stołu”, która ogranicza produkcyjność polskiego i europejskiego rolnictwa...

Ale jesteśmy bezpieczni?

Polska jest bezpieczna żywnościowo, ale musi wykonać gigantyczną pracę, żeby zwiększyć swoje bezpieczeństwo, bo ono jest na dzień dzisiejszy, ale czy będzie za rok lub dwa przy tych cenach nawozów? Ciężko powiedzieć. Ceny żywności mogą być takie, że bezpieczeństwo zakupów będzie zagrożone.

https://radiopoznan.fm/n/NfNgaJ
KOMENTARZE 0