To oczywiście za mało, żeby zrobić wrażenie na milionach konsumentów muzyki. To prawie niemożliwe, gdy wykonuje się z zaangażowaniem źródłową muzykę amerykańską z okolic bluesa. Dla Taba Benoita było to zupełnie naturalne. Jako nastolatek chodził z gitarą pod rękę do klubu Blues Box w mieście Baton Rouge. W lokalu występowali bluesmani z krwi i kości, Tabby Thomas, Raful Neal i Henry Gray. Widząc ogień w oczach nastolatka, ci znani muzycy dawali szansę gitarzyście na wspólne granie.
Dopiero w 1993 roku debiutancka płyta Taba Benoita „Nice And Warm” pozwoliła wypłynąć muzykowi na szersze wody. Kolejne płyty i festiwale sprawiły, że artysta wszedł do elity wykonawców współczesnego bluesa. Pozycja Taba Benoita w show biznesie była szczególna, bo gitarzysta tworzył muzykę o zabarwieniu luizjańskim, co podkreślali jeszcze bardziej muzycy z Nowego Orleanu, z którymi współpracował. Artysta nie przepadał za lotami samolotem i był rzadkim gościem w różnych odległych miejscach na świecie.
Oprócz muzyki Tab Benoit wkładał wiele energii w ochronę przyrody, inicjował rozmaite akcje, organizował koncerty charytatywne. Doceniły to władze i organizacje Luizjany, wyróżniając Taba Benoita specjalną nagrodą w 2009 roku. Piszę o tym mając świadomość, że po blisko 40 latach muzycznej przygody, nawet dla naszego środowiska bluesowego, to postać raczej nieznana. Ci którzy kiedyś trafili na płyty Taba Benoita mieli prawo zapomnieć o gitarzyście, który przez kilkanaście lat nie nagrał płyty.
Wydany właśnie po 13-tu latach przerwy album „I Hear Thunder” może być momentem odkrycia ciekawego muzyka przez nowe pokolenie słuchające dobrej muzyki. Do dyspozycji jest 10 nagrań z utworami skomponowanymi przez Taba Benoita w pojedynkę lub w kilku przypadkach wspólnie z muzykami, z którymi nagrał omawianą płytę. Była to sesja nagrań bardzo ascetyczna, gdzie lider postanowił pokazać wszystkie swoje atuty i nie chować się w tłumie zaproszonych gości. Tab Benoit gra w trio z basistą i perkusistą. Śpiewa i gra na gitarze, często wspiera go drugi gitarzysta Anders Osborne. Wyszła z tego prawdziwie klubowa muzyka, żywa, energiczna i klarowna w strukturze.
Nie znajdziemy w nagraniach ingerencji technologii, dodatkowych instrumentów, dorzuconych ozdobników i kuglarstwa z efektami dźwiękowymi. Już zwartość utworów mieszczących się w przedziale 3 do 5 minut świadczy o tym, że Benoit nie forsuje długich improwizacji na gitarze. Gra tyle ile trzeba, żeby móc podziwiać jego technikę i zwięzłość wypowiedzi. Prezentują to utwory „I Hear Thunder”, „Inner Child”, „Why Why” i „Bayou Man”. Więcej melodyki i nastroju przynoszą kompozycje „Still Gray” i „Overdue”.
Płyta dla lubiących brzmienie gitary elektrycznej obecne w rejonach bluesa i rocka oraz naturalny, emocjonalny śpiew.