Urzędnicy i eksperci przede wszystkim nie widzą już zwierząt urodzonych w mieście i oswojonych z człowiekiem.
Jak mówi rzecznik prasowy Straży Miejskiej Miasta Poznania, Przemysław Piwecki, właśnie te dziki sprawiały najwięcej problemów.
Długo nie można było znaleźć właściwej recepty na stada dzików, które niekiedy terroryzowały mieszkańców osiedli, ale należy też podkreślić to, że zwierzęta te nie atakowały ludzi. Owszem, wyrządzały szkody, takie jak zniszczone ogrodzenia, trawniki zniszczone, porozrzucane śmietniki
- mówi Przemysław Piwecki.
Urząd nie zdecydował się ostatecznie na wykorzystanie feromonów czy innych barier odstraszających dziki. Zamiast tego od trzech lat razem z kołami łowieckimi prowadzi wzmożony odstrzał.
Spadek populacji w mieście widać od poprzedniego lata. Działania z zeszłego roku podsumowuje Kierownik Centrum Oddziału Zarządzania Kryzysowego, Maciej Kubiak.
Dokonano odstrzału redukcyjnego wobec 157 dzików, odłowiono z uśmierceniem 95, skróciliśmy cierpienia 12 dzikom, które zazwyczaj w wypadkach komunikacyjnych były ranne, upolowano 290 sztuk i w wypadkach samochodowych szacunkowo zginęło około 250 dzików
- mówi Maciej Kubiak.
Według urzędnika nie ma skuteczniejszej metody niż odstrzał dzików. W ostatnim czasie prace były prowadzone we współpracy z naukowcami Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu i myśliwymi z okolicznych kół łowieckich.
Jak przekazał nam Maciej Kubiak, efekty są tak dobre, że po rady dzwonią do Poznania urzędnicy z Gdańska czy Warszawy, które mają teraz problem z rosnącą populacją dzików.
Znacznie spadła liczba interwencji dotyczących dzików w mieście. W pierwszym półroczu 2021 roku straż miejska odebrała 2 tysiące zgłoszeń. Przez pierwszych sześć miesięcy tego roku było ich zaledwie 77.