Spóźniały się również miejskie autobusy, a pasażerowie szukali tymczasowych przystanków.
Najpierw trzeba iść tam, potem tam, potem obejść tę ulicę i potem jeszcze tu
- opisywał tymczasowe przejście młody pasażer MPK.
Mogłoby to być lepiej oznakowane, ale co zrobić. Musimy jakoś wytrzymać
- mówił starszy mężczyzna wysiadający z autobusu 169.
Na przystanku spotkaliśmy również miejską radną Małgorzatę Dudzic-Biskupską.
Przy Karpiej i przy Błażeja nie da się wyjechać, każdy kombinuje - najpierw jedną drogę, potem drugą drogę
- mówiła radna.
Poniedziałkowy poranny szczyt spowodował pewne spowolnienie w ruchu drogowym, jednakże trzeba pamiętać, że jest to nowy nowy układ drogowy
- mówi Michał Geszka, zastępca Miejskiego Inżyniera Ruchu w Poznaniu, który od rana jest na Naramowicach.
To układ, którego kierowcy się uczą, który też wymaga optymalizacji, której w tym momencie dokonujemy, choćby wyłączenie sygnalizacji, które obecnie w trybie pilnym wprowadziliśmy. Na pewno z godziny na godzinę i z dnia na dzień będzie coraz lepiej jeżeli chodzi o okoliczny układ drogowy - mówi zastępca MIR. Pytany o korki zaczynające się w halach garażowych mówi, że służby przyglądają się sytuacji i analizują pierwszeństwo na skrzyżowaniach
- tłumaczy Geszka.
Problemy rano mieli także kierowcy miejskich przegubowych autobusów, które z trudem skręcają z Nowej Naramowickiej w Sarmacką. Poznaniacy skarżą się także na ruch wahadłowy na ulicy Łużyckiej, gdzie auta wyjeżdzające z Nowej Naramowickiej nie mogą włączyć się do ruchu, bo wahadło na Łużyckiej blokują samochody jadące w drugim kierunku i które z powodu korki nie mają możliwości zjechania z tej trasy.
Zmiany na Naramowicach wynikają z budowy nowej trasy tramwajowej. Prace potrwają jeszcze rok.