Jednym z efektów współpracy będzie uruchomienie nowego kierunku na UAM - informatyki kwantowej. "Biznes walczy o takich studentów czy uczniów, którzy pobierają praktyki już podczas nauki" - mówił Grzegorz Piechowiak.
Jak przychodzi do mnie inwestor, to nie pyta o to, czy mamy uzbrojony teren itd., bo to są rzeczy oczywiste, ale pyta o dwie rzeczy – czy jest zielona energia i jakie mamy zasoby kadrowe? Jesteśmy liderem, jako Wielkopolska, przy starych Państwowych Wyższych Szkołach Zawodowych, gdzie mamy nauczanie dualne. Uczelnie mają podpisane umowy z firmami i student ma teorię i praktykę i jest wykwalifikowanym pracownikiem.
Minister Piechowiak powiedział też, że wybuch wojny na Ukrainie był na początku mocno widoczny w spadku zainteresowania inwestorów zagranicznych, którzy obawiali się o bezpieczeństwo. Podkreślił, że choć nie może zdradzić szczegółów, to być może w najbliższych miesiącach ogłoszona zostanie duża inwestycja na terenie Wielkopolski.
Roman Wawrzyniak: Panie ministrze, kto podpisał to porozumienie i jakiego obszary będzie dotyczyć ta współpraca?
Grzegorz Piechowiak: Pięć podmiotów, to Kostrzyńsko-Słubicka Strefa Ekonomiczna. Ponieważ w ubiegłym roku powstała podstrefa wielkopolska Kostrzyńsko-słubickiej strefy ekonomicznej. Chciałem ten nasz teren Wielkopolski upodmiotowić jeszcze bardziej, więc to był pierwszy podmiot. Jako drugi podmiot, to skorzystaliśmy z gościnnych progów UAM w Poznaniu. Dwa podmioty to szkoły średnie, licea z Poznania i jako piąty podmiot, który reprezentował pracodawców, to firma Beyond W 2018 roku robiąc ustawę o wspieraniu inwestycji, wpisaliśmy polecenie wszystkim strefom ekonomicznym, że mają koordynować współpracę między biznesem, a nauką. Szczególnie jeśli chodzi o wszystkie firmy, które już są w tych strefach i te, które ewentualnie mogą być. Jak przychodzi do mnie inwestor, to nie pyta o to, czy mamy uzbrojony teren itd., bo to są rzeczy oczywiste, ale pyta o dwie rzeczy – czy jest zielona energia i jakie mamy zasoby kadrowe? Jesteśmy liderem, jako Wielkopolska, przy starych Państwowych Wyższych Szkołach Zawodowych, gdzie mamy nauczanie dualne. Uczelnie mają podpisane umowy z firmami i student ma teorię i praktykę i jest wykwalifikowanym pracownikiem.
Jak sądzę, to o to też inwestorzy pytają. Pewnie na tym im zależy.
Tak jest.
25-latek, młody, dobrze wykształcony z 30-letnim stażem. (śmiech)
No właśnie. (śmiech) Dzisiaj mamy taką sytuację, że idziemy w systemy 5G, przemysł 4.0, więc ta informatyka się bardzo rozwija. Dlatego nie myślimy o tym, żeby uczyć studentów, ale musimy rozpocząć szczebel niżej – szkolnictwo średnie, żeby przygotować tego młodego człowieka...
Stąd te licea?
Tak jest... który ewentualnie pójdzie dalej. To porozumienie ma na celu zwiększenie promocji badawczo-rozwojowej, ale też tej edukacyjnej, żeby młodzi ludzie mogli, tak jak w przypadku firmy Beyond, pójść do nich, zobaczyć co oni robią i jak, porozmawiać, żeby ta praktyka była możliwa już na tym etapie.
Zatrzymajmy się na chwilę przy liceach, bo to jest interesujący wątek. Na czym będzie polegał ich bezpośredni udział w tym projekcie? W jaki sposób będą uczniowie zaangażowani? A może już są? Wiem, że są jakieś klasy w poznańskim VI LO, takie sprofilowane informatycznie.\
Rzecz polega na tym, że to są bardzo trudne tematy, a zwłaszcza ta informatyka kwantowa. Mamy do czynienia z tym, że UAM ma komputer kwantowy, więc to nie jest tak, że ktoś myśli o czymś w przyszłości, tylko mówimy już o tej sytuacji. Przede wszystkim trzeba uczniów czymś zachęcić. Mówimy o tym i życzylibyśmy sobie, żeby to były wysoko płatne miejsca pracy..
Zawody przyszłości...
Tak. Dzisiaj badania pokazują, że część zawodów w ogóle zniknie, a pojawią się nowe. Nie potrafimy ich jeszcze określić, jakie to będą zawody, ale wiemy, że musimy iść w tym kierunku rozwijania informatyki. Dzisiaj jest w szkole średniej informatyka, ale informatyka kwantowa, to jest rzeczywiście „wyższa szkoła jazdy”. Te wszystkie dane, które są chociażby w firmie Beyond przetwarzane, pokazują, że trzeba tam mieć umysły bardziej ścisłe. Też ważne jest to, żebyśmy starali się dowartościować to, o czym mówił dyrektor szkoły, żeby postawić na tych zdolniejszych. Cały czas mówimy, że chcemy wyrównywać szanse, a może czas też wyciągać tych lepszych, żeby być może w przyszłości Nobel był właśnie stąd.
Kto wie, może to jest dobry pomysł. Jednym z pierwszych projektów, przynajmniej oficjalnie, będzie kooperacja przy nowopowstającym kierunku informatyki kwantowej na UAM. Na czym ta współpraca ma polegać? Jak to ma wyglądać?
To pytanie powinno być bardziej skierowane do prof. Banaszka, który to koordynuje.
A jakieś założenia? Jaka jest idea?
Pytano nas dzisiaj, jakie to będą zawody. Nikt nie będzie chciał tego mówić, nawet uniwersytet, bo jest 80 kierunków w uniwersytecie, więc nie możemy powiedzieć, że któryś z nich jest lepszy, a któryś gorszy. Widać natomiast zapał profesorów, którzy zajmują się tą dziedziną. To pokazuje, że myślę, że bardzo szybko zainteresujemy tym młodzież.
Zwłaszcza, jeśli mają już możliwość dotknięcia tego tematu informatyki i matematyki na wyższym poziomie podczas kształcenia ogólnego...
Ale też praktyki, bo będą mogli pójść już do tej firmy i zobaczyć, czy się nadaje, czy nie.
To osobny, bardzo ważny temat. Na potwierdzenie tego, o czym Pan mówi, znalazłem informację w dzisiejszych gazetach. „Rzeczpospolita” donosi o hossie programistów – liczba firm działających w branży technologii informatycznych skoczyła w ciągu roku aż o 1/4. Gazeta podaje, że sektor przeżywa boom i nie zaszkodziło mu nawet spowolnienie gospodarcze, czy skok inflacyjny.
Powiem trochę prywaty. Mój syn skończył Politechnikę Poznańską i jest programistą.
I co? Jest bez pracy, czy się pracodawcy o niego biją?
To jest problem taki, że on mówi, że co chwilę dostaje nowe propozycje pracy. Pokazuje, że popyta na programistów jest i ten rynek informatyzacji, cyfryzacji jest rynkiem, który się cały czas poszerza. Myślę, że pójście o krok dalej, w informatykę kwantową, bardzo specjalistyczną, ale też potrzebną... My dzisiaj ścigamy się ze światem, z Europą, kto będzie miał lepszych naukowców...
Pytanie, czy mamy przygotowane kadry, żeby szkolić te elity IT.
Skoro UAM ma już komputer kwantowy, to nie otrzymał tego laik, tylko ktoś, kto ma o tym pojęcie.
Kostrzyńsko-Słubicka Specjalna Strefa Ekonomiczna od wielu lat aktywnie wspiera procesy kształcenia zawodowego, zarówno na poziomie szkół branżowych, szkolnictwa wyższego, czy też współpracy z przedsiębiorcami w ramach tzw. klastrów. Jak to wygląda? Czy można mówić już o efektach tych działań?
To jest coś, o czym mówiłem na początku, o kształceniu dualnym. Podam może przykład ze strefy łódzkiej, gdzie jest pilotażowy program. Kilka firm z tej strefy powołało szkołę branżową, gdzie młodzież się uczy, bo nie każdy musi iść na studia.
Pamiętamy słynną akcję z hydraulikami, kiedy nam się oczy otworzyły, że nasi ludzie coś potrafią i są doceniani w Europie.
Tam, w szkole średniej, mają automatykę i robotykę i uczą się na potrzeby tych firm. Tam mają zajęcia...
I najczęściej znajdują pracę?
Praktycznie wręcz automatycznie.
Przypuszczam, że odbywa się walka o miejsca w tych klasach.
Dokładnie tak. Przy nauczaniu dualnym mamy tak, że ta walka zaczyna się jak jeszcze student, czy młody człowiek, jeszcze się uczy. Dlatego w KSSSE każdy robi to na własny sposób i bardzo się cieszę, że te strefy są aktywne na rynku pracy i edukacyjnym.
Jest Pan też pełnomocnikiem rządu ds. inwestycji zagranicznych. Czy wojna zrewidowała zainteresowanie polskim rynkiem? Wie Pan, że coś, co miało szansę się zrealizować w tym roku, jednak do tego nie dojdzie?
Początek zeszłego roku, czyli luty, marzec, kwiecień był takim okresem, kiedy inwestorzy przyjeżdżali sprawdzić do Polski, czy jest bezpiecznie. To wyhamowało bardzo mocno. Gościłem w Rzeszowie, a potem na granicy, jednego z prezesów wielkich koncernów, który sprawdzał, czy nie ma się wynieść z Polski, bo może być niebezpiecznie. Dzisiaj mamy sytuację taką, że relokujemy firmy, które są na Ukrainie, Białorusi...
Widać ten ruch?
Tak. Zdecydowanie tak. To też nie jest tak, że każdy przychodzi i mówi, że od razu robi u nas. Miałem przypadki takie, to jest porażka, ale można się do niej przyznać. Jedna firma, która była w Rosji zamknęła fabrykę, w Polsce już wybrała sobie miejsce, a na końcu powiedziała, że idzie do Rumunii, bo są tańsze koszty pracy.
Ale tu ma wykwalifikowanych pracowników.
Weźmy drugi przykład z grudnia zeszłego roku. Mercedes, który zadeklarował, że buduje fabrykę w Jaworze na Dolnym Śląsku – wartość inwestycji 1,3 miliarda euro, dwa i pół tys. miejsc pracy. To jest zadanie dla nas, dla samorządu, żeby stworzyć warunki ludziom, żeby móc odpowiedzieć na to zapotrzebowanie.
A zdradzi Pan jakąś jaskółkę, co przyleci niebawem do Polski?
Bardzo bym chciał, natomiast.... to nie są decyzje... gospodarka też lubi ciszę i dopóki inwestor nie powie, to …
Ale jest chociaż potencjalnie na horyzoncie jakaś duża firma, jakaś duża inwestycja na ten rok?
To inwestor na końcu podejmuje decyzje. Przedstawiamy też bardzo dobre tereny w Wielkopolsce i myślę, że niebawem coś się może tu zadziać.