Roman Wawrzyniak: Zacznę od Federacji Młodych Socjaldemokratów, którzy w czasie kiedy Pan mówił o naszych bohaterach, zmieniali nazwę ulicy Żołnierzy Wyklętych na „ofiar Żołnierzy Wyklętych”. Na sam ten barbarzyński akt można by machnąć ręką, ale mówili: „Upominamy się o prawdę, bo każdego roku coraz mocniej i wulgarniej wciska nam się kłamstwa na temat naszej historii, tożsamości. Czci się zbrodniarzy, kolaborantów, gwałcicieli i morderców. My się na to nie zgadzamy. Każdego roku wyrażamy swój sprzeciw.”. Te słowa pokazują, jak wiele ma do zrobienia minister edukacji, ale pokazują też, że rozdarcie i podział w społeczeństwie, nie tylko na ten temat, jest wciąż ogromny, a zarazem smutny.
Józef Kasprzyk: Przytoczone przez Pana słowa świadczą niestety o braku właściwej edukacji historycznej i o tym wszystkim, co działo się w okresie powojennym i działo się też w okresie III Rzeczpospolitej. Ktoś, kto podważa dorobek Żołnierzy Niezłomnych, Żołnierzy Wyklętych nazywając ich tak, jak nazwała ich komunistyczna propaganda, po prostu błądzi. Mam nadzieję, że wynika to z braku wiedzy, a nie złej woli. Trudno chyba odmówić złej woli, skoro mieliśmy wczoraj obrazki, świadczące o tym i chyba z premedytacją część młodych działaczy związanych z obozem lewicowym dokonywała takich aktów wandalizmu i barbarzyństw, jak chociażby zaklejanie nazw ulic poświęconych Żołnierzom Niezłomnym. Wczoraj, kiedy odsłanialiśmy tablicę płk. Łukasza Cieplińskiego w dawnym więzieniu na ul. Rakowieckiej, pozwoliłem sobie przytoczyć słowa, jakie powiedział świętej pamięci Prezydent Lech Kaczyński, który był wspólnie z Januszem Kurtyką inicjatorem tego święta, a powiedział on, że są w Polsce środowiska, które uważają, że niepodległa Polska, żywa w sercach i umysłach, nie jest wartością tylko zagrożeniem. Krótko mówiąc, że są środowiska, które widzą niezwykłą obawę, że oddaje się hołd i cześć tym, którzy stanęli po stronie niepodległości. Nie jest to nic nowego, dlatego że w polskiej historii i polskiej tradycji są dwie drogi, o czym mówiłem wczoraj. Drogi, które trwają od 250 lat, a z których jedna ma swój początek w postawie insurekcyjnej, wolnościowej, niepodległościowej. Myślę o Konfederacji Barskiej, potem Insurekcji Kościuszkowskiej, Powstaniach Listopadowym i Styczniowym, Powstaniu Warszawskim, czy wreszcie Powstaniu Antykomunistycznym, jakim był czyn zbrojny Żołnierzy Wyklętych. Jest też ta druga droga, która zawsze działała równolegle z tą pierwszą. To była droga Konfederacji Targowickiej, droga takich renegatów jak Dzierżyński, Bierut, Moczar i ci wszyscy, którzy tworzyli Polskę zniewoloną po drugiej wojnie światowej. Zasadnicze pytanie brzmi do: do której drogi, czy którą drogę mamy wybrać jako spadkobiercy. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że wybieramy drogę niepodległościową, która prowadzi do wolnej i silnej Rzeczypospolitej. To, że są Ci, którzy chcą iść drogą tych, którzy sprzeniewierzali się idei niepodległościowej, niezwykle smuci. Natomiast też dostrzegam, że silniejsze ataki na tradycję niepodległościową i etos Żołnierzy Niezłomnych następują w momencie, kiedy okazało się, że w młodym pokoleniu Żołnierze Niezłomni, ich walka i ich poświęcenie, znalazło swoje przełożenie, że młodzi ludzie znaleźli uznanie, źródło siły i punkt odniesienia w pokoleniu Żołnierzy Niezłomnych. To wywołuje wściekłość tych, którzy bądź to rodzinnie, bądź to z jakiegoś przekonania, biorącego się w dużej mierze pewnie z niewiedzy, uznają, że trzeba negować drogę Niezłomnych, drogę Wyklętych. Jest to niestety bardzo smutne, ale powiedziałbym, że „nihil novi”, nic nowego, od 250 lat te dwie drogi idą równolegle. Pytanie do nas współczesnych jest, którą drogą my chcemy podążać?
Pan minister miał faktycznie świetne to wczorajsze przemówienie przed Muzeum Żołnierzy Wyklętych i więźniów politycznych. Mówił Pan wczoraj: „ Wydawać by się mogło po ludzku, że przegrali, bo zostali zamordowani tak, jak Ciepliński, bo zostali zamordowani, bo najlepsze laty spędzili w kazamatach ubeckich na nieludzkiej ziemi. Ale ich zwycięstwo przyszło po latach. Stali się ziarnem, z którego wyrosła wolna i niepodległa Polska.” Bardzo Panu dziękuję za te słowa, bo one są niezwykle ważne. Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, to także okazja do wspominania i oddawania honorów naszym bohaterom, co robiliśmy wczoraj cały dzień, ale być może warto choć chwilę poświęcić ich oprawcom. Wymienię tylko kilku z nich: Helena Wolińska, Julia Brystiger, czy Stefan Michnik.
To prawda. Mówimy o ofiarach, ale nie wolno nam zapominać o katach, zwłaszcza tych, których Pan przywołał, a którzy nigdy nie ponieśli i nie ponoszą, myślę tu chociażby o Stefanie Michniku, żadnej kary już w okresie wolności i niepodległości. Zbrodnie dokonywane na polskich patriotach w okresie powojennym nie były zbrodniami dokonywanymi przez bliżej nieokreślone siły, ale to były zbrodnie dokonywane przez konkretnych ludzi, przez komunistycznych oprawców. To, że do chwili obecnej wielu z nich nie zostało osądzonych, to jest w moim przekonaniu efekt tego, że na progu III RP, grzechem pierworodnym i założycielskim III RP była próba zrelatywizowania polskiej historii. To była próba pokazania powojennych dziejów, jako sporu, w którym każda ze stron miała jakąś rację. Proszę zwrócić uwagę, że jeszcze nie tak dawno, mieliśmy sytuację, że z jednej strony obchodzony był już Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych i najwyższe władze państwowe oddawały im cześć i honor, a równolegle Zygmunt Bauman, który wówczas był oficerem KBW ścigającym Żołnierzy Niezłomnych, był honorowym gościem kongresu kultury organizowanego pod rządami Platformy Obywatelskiej we Wrocławiu. Oddawaliśmy hołd Żołnierzom Wyklętym, a jednocześnie Wojciech Jaruzelski, który poza wieloma rzeczami, których dopuścił się na narodzie polskim, był jednym z tych, który ścigał, jako oficer wywiadu w latach '40, Żołnierzy Wyklętych, żegnany był z najwyższymi honorami i z udziałem ówczesnego Prezydenta Bronisława Komorowskiego, który nad trumną Jaruzelskiego powiedział: „śpij kolego w ciemnym grobie, niech się Polska przyśni Tobie”. Ten sam Prezydent Komorowski brał udział w uroczystościach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Tworzona była przedziwna hybryda, z którą na szczęście kończymy, w której próbowano przedstawić powojenne dzieje Polski jako spór, w którym każda ze stron miała rację. Przedstawiano czas walki o wolność, jako wojnę domową. W wojnie domowej każda ze stron ma jakąś rację, a tymczasem to była wojna wolnych Polaków z tymi, którzy próbowali w imieniu Kremla instalować tutaj władzę zupełnie obcą narodowi polskiemu.
Zwróciłbym uwagę, że tych kontynuatorów tej swoistej hybrydy, mamy jeszcze dziś. Nie wiem, czy Pan minister miał okazję dowiedzieć się, że jeszcze wczoraj, w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych brat Stefana Michnika, Adam, w swojej gazecie nie napisał ani słowa o naszych bohaterach. Najpierw mnie to zirytowało, ale po chwili refleksji, doszedłem do wniosku, że może to dobrze, bo przynajmniej wiadomo kto jest kim i właściwie pokazuje, że sami wykluczają się ze wspólnoty narodowej.
To, że nic nie napisał, to może i lepiej, bo raczej oczekiwałbym cyklu paszkwili, jak to bywało w zeszłych latach, na temat rzekomych zbrodni popełnianych przez Żołnierzy Niezłomnych na niewinnych ludziach. Takie artykuły były. Pamiętam jak Gazeta Wyborcza, odbiegając od tematu Wyklętych, uczciła pamięć 50. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego w 1994 roku. Uczciła to artykułem Michała Cichego, za który sam autor później przepraszał, a z którego wynikało, że w zasadzie w Powstaniu Warszawskim AKowcy zajmowali się przede wszystkim mordowaniem niedobitków z getta. To nic nowego. Lepiej, że przemilczano, niż miano by opluwać. To jest pewna konstrukcja utrzymująca się od początku lat '90, konstrukcja zrelatywizowania powojennych dziejów. Może dlatego świadomość o Wyklętych jest większa i pamięć o nich przetrwała wśród młodych ludzi, którzy przecież w oddolnym, społecznym czynniku ją podtrzymywali od lat '90. Dla młodych ludzi historia jest jednak czarno-biała. To znaczy, że młodzi ludzie chcą widzieć dobro i zło i przedstawicieli dobra w Żołnierzach Wyklętych i przedstawicieli zła w tych, którzy ich zwalczali.