NA ANTENIE: TAINTED LOVE/SOFT CELL
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

K. Kaźmierczak: "Kolejna porażka polskiego państwa w sprawie zabójstwa dziennikarza"

Publikacja: 25.02.2022 g.20:13  Aktualizacja: 25.02.2022 g.20:15 Jacek Butlewski
Poznań
Tak o wyroku poznańskiego sądu mówi Krzysztof M. Kaźmierczak. W ten sposób odniósł się do uniewinnienia Aleksandra G., który był oskarżany o podżeganie do zabójstwa Jarosława Ziętary.
krzysztof kaźmierczak jarosław ziętara - Jacek Butlewski - Radio Poznań
Fot. Jacek Butlewski (Radio Poznań)

Dziennikarz został porwany i zamordowany we wrześniu 1992 roku. Zdecydowano się go zabić, żeby uciszyć młodego reportera, który pisał o przestępczych działaniach.

Krzysztof M. Kaźmierczak w Wielkopolskim Popołudniu Radia Poznań powiedział dziś, że w czasie procesu pojawiały się fake newsy.

Jest wiele fake newsów w sprawie Ziętary. Jednym z nich jest to, że gdy pracował w Tygodniku Wprost, wyrzucono go. Tego fake'a przytoczono w mowie sądowej. A to nie była prawda - Jarosław Ziętara sam zwolnił się, gdy został niesprawiedliwie potraktowany w sprawie jego bardzo ważnej publikacji, dotyczącej jednego byłego esbeka.

"Ziętara nie został zwolniony tylko sam odszedł, po tym, jak gazeta opublikowała sprostowanie, bez jego wiedzy" - dodaje Krzysztof M. Kaźmierczak. 

Cała rozmowa z Krzysztofem M. Kaźmierczakiem:

Roman Wawrzyniak:  Chciałbym zacząć jednak od kwestii ukraińskiej i od wojny, też od wojny informacyjnej. Jak oddzielać ziarno od plew i nie dać się manipulować. Czy jest możliwe?

Krzysztof M. Kaźmierczak: Jest możliwe, ale wymaga minimalnego wysiłku. Teraz ludzie w mediach społecznościowych przekazują sobie gorące rzekomo informacji. Ja za każdym razem radzę sprawdzić źródło. Można nazwę serwisu wrzuć w google, a najlepiej korzystać z informacji  w serwisów, które w przypadku Ukrainy wiążą się z tamtejszymi instytucjami ukraińskimi, które są z ukraińskich domen. W przypadku polskich - lepiej korzystać ze znanych serwisów, niż ze źródeł niewiadomego pochodzenia. Najczęściej trolle rozpowszechniające fake newsy korzystają z zakładanych ad hoc stron albo ze stron niskiej wiarygodności.

Informacja dotycząca wojny na Ukrainie. Z inicjatywy Unii Europejskiej Rosja zawieszona została w prawach członka Rady Europy. Pan minister Piotr Wawrzyk dziękuje dyplomatom za skuteczną akcję. Przejdźmy do kolejnej kwestii, Jarosław Ziętara zaginął 1 września 1992 roku na poznańskim Łazarzu, z drodze do redakcji, był zastraszany, pobity, ostatecznie jego ciało umieszczono w kwasie, dlatego, że chciał ujawnić szczegóły swojego śledztwa, dotyczącego interesów poznańskich biznesmenów. Wśród osób oskarżonych m.in. o podżeganie do zabójstwa były senator Aleksander G. Wczoraj został przez sąd uniewinniony. Jak mogło się to stać?

Proces mógł się zakończyć dwoma rozstrzygnięciami - skazaniem go lub uniewinnieniem. Spodziewałem się z każdą kolejną rozprawą,  a proces trwał ponad 6 lat, spodziewałem się wyroku skazującego, ponieważ przed poznańskim sądem został nie tylko potwierdzony materiał dowodowy, który zgromadziła krakowska prokuratura, ale znacznie go rozbudowano. Byłem pod wrażeniem, że poznański sąd, z własnej inicjatywy podejmował działania dowodowe. Byli wzywani świadkowie, którzy nawet nie byli przesłuchiwani w śledztwie przez prokuraturę, bardzo wiele osób złożyło zeznania, potwierdzając okoliczności, które wskazywała prokuratura - to, że w czerwcu 1992 roku Aleksander G. miał podżegać do tego, żeby uciszyć Jarosława Ziętarę. Zauważyłem wczoraj nagłe przyspieszenie, nikt nie spodziewał się zakończenia procesu. Jak zorientowaliśmy się, że sąd dąży do czegoś takiego, to pomyślałem, że wszystko już jest jasne, wyrok skazujący, nie ma co mnożyć kolejnych działań, ponieważ oskarżenie i brat Jarosława Ziętary, który występuje jako oskarżyciel posiłkowy, występowali o przesłuchanie kolejnych świadków, którzy potwierdzili tą wersję, że Aleksander G. był powiązany ze środowiskiem Elektromisu, nieistniejącego holdingu, którego ludzie mieli brać udział w porwaniu i na terenie tego Elektromisu Jarek miał być przetrzymywany, tam był torturowany, zabity, tam miano usunąć jego zwłoki. To byli świadkowie ważni, sąd odrzucił te wnioski i tak pomyślałem wtedy, że wszystko jest już jasne - będzie wyrok skazujący. Tymczasem to, co dalej następowało, gdy właściwie uniemożliwiono przygotowanie się do  mów końcowych.

Nie były brane pod uwagę, bo były naprędce przygotowywane.

Prokurator i Jacek Ziętara - brat Jarka - wystąpili o to, żeby odroczyć i, żeby modli się przygotować, a to przygotowanie wymaga zapoznania się z aktami - było kilkadziesiąt tomów akt, bardzo skomplikowana sprawa. Sąd uniemożliwił, musieli improwizować. Już wtedy pomyślałem, że coś jest nie tak. Byłem jako dziennikarz świadkiem ogłoszenia kilkudziesięciu, a nawet więcej wyroków, wiele lat byłem reporterem sądowym i z czymś takim się nie spotkałem, żeby doszło do takiego utrudnienia.

Pozwolę sobie zacytować fragment pana wpisu: "To, co dziś nastąpiło w poznańskim sądzie to nie tylko kolejna porażka polskiego państwa w sprawie zabójstwa dziennikarza, ale także obrażanie Jarosława Ziętary jako ofiary zbrodni, symboliczne oplucie go w majestacie prawa".

Tak, ponieważ podczas mów adwokata Aleksandra G.  jego samego, Jarosława Ziętarę przedstawiono w złym świetle, padły tam słowa, że był praktykantem rzekomo, że był słabym dziennikarzem. W sprawie Jarosława Ziętary było wiele fake newsów. Znaczącym jest to, że gdy pracował w Tygodniku Wprost, wyrzucono go. Tego fake'a przytoczono właśnie w mowie, a nie była to prawda - Jarosław Ziętara sam zwolnił się z Tygodnika Wprost, gdy został niesprawiedliwie potraktowany, w sprawie jego bardzo ważnej publikacji dotyczącej byłego esbeka - to był wtedy bardzo niemodny temat. Nie było IPN, to były inne czasy, mała wiedza była na temat wpływu służb specjalnych na biznes, a Jarosław Ziętara taki artykuł do Tygodnika Wprost napisał i, oburzony, że tygodnik sam, bez jego wiedzy wydrukował sprostowanie, postanowił zwolnić się.

A jak przyjął decyzję sądu Aleksander G?

Byłem zaskoczony, on jakby był zdziwiony. Prokurator i brat Jarka byli przybici tym, słuchając tego uzasadnienia. Sąd, gdy skończyły się te mowy, ogłosił przerwę 20-minutową i nawet ten czas nie minął gdy ogłosił wyrok. Uzasadnienie wyroku było przygotowane, wydrukowane, sędzia je odczytywała. Tu musiało być przygotowane przed rozprawą. To był ostatni akord pokazujący.

Czy będzie odwołanie?

Tak, niewątpliwie będzie apelacja prokuratora i brata Jarka. Mam nadzieję, że sąd apelacyjny weźmie to wszystko pod uwagę. Raz, że ten materiał dowodowy jest naprawdę bardzo mocny, a dwa, te okoliczności towarzyszące ogłoszeniu wyroku.

https://radiopoznan.fm/n/13mW6T
KOMENTARZE 0