Mieszkający w okolicach Śremu Piotr Śledź, hotelarz i deweloper, właściciel firmy pożyczkowej twierdzi, że w żaden sposób nie naruszył infrastruktury krytycznej, a wszelkie działania podejmowane były
dla ochrony jego majątku, czyli ośrodka wypoczynkowego w Cieplicach. Postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura, a z pytaniami do biznesmena zwrócił się dziennik Fakt.
Sprawa wyszła na jaw za sprawą filmików i doniesień samych mieszkańców Jeleniej Góry, którzy poskarżyli się na działanie pracowników, którzy w niedzielę 15 września przy użyciu koparki usuwali ziemię, aby nie doszło do zalania ośrodka wypoczynkowego.
Już dwa dni po zdarzeniu prokuratura w Jeleniej Górze dokonała pierwszych ustaleń.
Wynika z nich, że doszło do przerwania wałów przeciwpowodziowych poprzez wykopanie przepustu przez koparkę, aby przekierować wodę z terenów ośrodka wypoczynkowego na okoliczne ulice. W wyniku tego doszło do zalań okolicznych ulic i domów
– przypomina Fakt.
Tymczasem biznesmen zapewnia, że "zarówno na terenie ośrodka, jak i w jego bezpośrednim otoczeniu, nie ma żadnych wałów przeciwpowodziowych, ani też żadnych innych obiektów, które pełnią funkcję zabezpieczenia przeciwpowodziowego".
To, co uwieczniono na filmach, to zabezpieczanie ośrodka ziemią, gdyż nie dysponował on workami z piaskiem. Według Piotra Śledzia, "nie wykonano żadnych prac ingerujących w kształt lokalnej rzeźby
terenu", a żaden taki przekop nie został wykonany w czasie, od kiedy jego spółka jest właścicielem ośrodka. Biznesmen zadeklarował pełną współpracę z prokuraturą.