Gościem Popołudnia Radia Poznań był literaturoznawca, prof. Wiesław Ratajczak.
Roman Wawrzyniak: Zacznę od bardzo banalnego pytania - czy to nie pomieszanie pojęć, jeśli z atakującego robi się ofiarę i staje się w jego obronie?
prof. Wiesław Ratajczak: To skomplikowana sprawa. Poznałem ten list, bardzo dokładnie go przeczytałem. Niemal pod każdym słowem bym się podpisał. Słowa o tolerancji, o wrażliwości, sprzeciwianiu się indoktrynacji, zniewoleniu - są w pełni dla mnie przekonujące, jak dla kilkudziesięciu autorów, ilustratorów. Natomiast zastanawiam się, z czego wypływa fakt, że tak słuszny w swych tezach list sprowokowany został wydarzeniami, których geneza tkwi 27 czerwca. Dzisiaj w Internecie można znaleźć bardzo liczne opisy wydarzeń w Warszawie - gdy ze sporu na hasła wydarzenie przerodziło się w atak na działacza Fundacji Pro - Prawo do Życia. Jedna z osób zaangażowanych, którą możemy na zdjęciach rozpoznać, o ile jest to ten sam człowiek, z nożem w ręku. Ta osoba była aresztowana i protesty przeciwko aresztowaniu stały się powodem listu, o którym rozmawiamy. Czasem mam wrażenie, że jesteśmy w bańkach informacyjnych - docierają do nas te informacje, które pasują do naszego obrazu świata. Jeżeli coś ten obraz zaburza - a mam wrażenie, że te zdjęcia tak powinny zakłócić uproszczony obraz, że mamy po jednej stronie tych, którzy bronią wolności, a po drugiej system opresyjny. Jednak tak nie jest. Ten zapis filmowy przekonuje, że po drugiej stronie bywa wiele agresji. Zaatakowany został człowiek, zniszczone mienie - takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Jeśli one są motywowane ideologicznie to chyba tym gorzej.
Pewnie nie byłoby tej rozmowy, gdyby nie moment ukazania się tego listu w obronie tęczowych chuliganów. Wśród autorów tego listu jest Anita Głowińska - autorka bardzo popularnej wśród polskich dzieci serii książek, są też nazwiska Joanny Papuzińskiej, Grzegorza Kasdepke - wspierającego Rafała Trzaskowskiego jeśli chodzi o kartę LGBT, w ramach której forsuje się wulgarną edukację seksualną dzieci. Jest też wieloletni sekretarz Wisławy Szymborskiej, członek Rady Języka Polskiego, autor książek dla dzieci, który w Gazecie Wyborczej kpił z chrześcijańskiej etyki seksualnej - Michał Rusinek. Wreszcie Cezary Harasimowicz. Jest grono osób, które akurat ten moment, czyli aresztowanie Michała Sz., uznali za moment, w którym trzeba stanąć po stronie tego, który biega po ulicach z nożem i cudze mienie jest atakowane. To trudno zrozumieć.
Wypada mi się zgodzić. Być może dla części autorów - rozumiem ludzi pióra, którzy skoncentrowani na swojej pracy artystycznej nie poświęcają zbyt wiele czasu na śledzenie informacji medialnych, czy na wyszukiwanie informacji w prasie. W wielu przypadkach, bo przecież mamy pod tym listem kilkadziesiąt podpisów, na pewno towarzyszyły temu aktowi dobre intencje, przekonanie, że występuje się w słusznej sprawie. Może na tym polega kłopot z tego rodzaju wystąpieniami. Przy tylu sygnatariuszach pewnie trudno rozpoznać, jaka jest intencja. O samych wydarzeniach i ich tle ten list nie informuje, ten list odnosi się do ogólnego scharakteryzowania zjawisk. Bez wątpienia w Polsce i świecie toczy się ostra rywalizacja kulturowa, którą wielu nazywa wojną i zapewne trzeba czynić wiele, żeby temperaturę tego sporu obniżać. Te obrazki z Warszawy na pewno powodują głęboki niepokój i pytanie, jakie będą kolejne cele. Jeśli intencją niektórych sygnatariuszy było obniżenie temperatury tego sporu, to należy to docenić - jeśli troska o konkretne osoby, które są dyskryminowane, to też tego typu postawa jest jak najbardziej humanistyczna i trudno uznać ją za niewłaściwą. Natomiast ów kontekst osłabia tego typu motywację.
To prawda. Jaki pisarze mają wpływ na kształtowanie naszej świadomości, naszej kultury, naszych zwyczajów, a może nawet też zachowań?
Moje głębokie przekonanie jest takie, że ten wpływ jest ogromny, zwłaszcza w przypadku literatury dla dzieci. Stąd myślę, że sprawa, o której dzisiaj rozmawiamy, powinna być też taką zachętą dla rodziców, żeby jednak z dużą wnikliwością przyglądali się literaturze, jaką podsuwają dzieciom, czy może czytać wspólnie. Nie mówię tego z podejrzeniem, że książki autorów, którzy są podpisani pod listem zawierają jakiś nieodpowiednie treści. Bynajmniej, natomiast - skoro literatura jest tak poważnym narzędziem, to może się stać i wielokrotnie się staje narzędziem wojny ideologicznej.
Pan profesor bardzo delikatnie się obchodzi z autorami tego listu. Ja natomiast odważę się dać przykłady innych pisarzy - może nie z Polski - którzy włączają się odważnie i otwarcie w te idee, które stoją za środowiskiem LGBT. Wydawcy książki "Pierwsze słowa dziecka" - dla dzieci do 3. roku życia, a wychowywane są przez dwóch homoseksualistów, czy "Tatuś i ja" - kolejna pozycja, w której też czytamy o mamusi i mamusi, itd. Przykładów w literaturze zachodniej jest wiele. Pytanie moje jest być może na wyrost - czy to nas też nie czeka, czy ci autorzy nie pójdą tym śladem, tą modą, tym zwyczajem?
Na pewno potrzebna jest wnikliwość, uwaga i ostrożność, o której wspominałem przed chwilą. Jeżeli takie książki na rynku się pojawią, to rodzice powinni się przed nimi przestrzegać. Rodzice mają prawo do wychowania dzieci w takim systemie wartości, który im wydaje się najwłaściwszy i jeśli literatura dla dzieci będzie zawierała elementy sprzeczne, będzie zawierała wojnę domową na poziomie relacji rodziców z kilkuletnimi dziećmi, wydaje się to po prostu straszne. Tym bardziej taki nawyk wspólnego czytania należy przywrócić - on pewnie w wielu polskich rodzinach jest i, ze względu na ten ideowy zamęt, pewnie ten nawyk wspólnego czytania z dzieckiem należałoby rozszerzać. To piękny zwyczaj.
Pod tymi słowami, panie profesorze, chętnie się podpiszę. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Ręce opadają. Potrzebne jest wprowadzenie (np. na wzór USA) cenzury obyczajowej - my rodzice nie mamy czasu zagłębiać się w każdą książkę, jaka może wpaść w ręce naszych dzieci, bo musimy najpierw pracować - z tej pracy biorą się podatki na utrzymanie biurokracji, więc niech ona weźmie się do roboty i nam pomoże. Niech ta pseudo-prawica wreszcie przestanie ględzić o obronie polskich rodzin, a zacznie naprawdę działać.