Biegły Grzegorz Albrecht powiedział w sądzie, że by kierowca mógł skutecznie zareagować, musiał przed przejazdem dla rowerów jechać z prędkością około 35 km/h.
W chwili potrącenia kierowca jechał z prędkością około 67 km/h, czyli praktycznie jechał w taki sposób, jakby tego przejazdu dla rowerzystów w tym miejscu nie było. Prędkość dopuszczalna to było 50 km/h, ale w tych warunkach widoczności prędkość dopuszczalna nie spełniała kryteriów pojęcia prędkości bezpiecznej. Chodzi o porę dnia i fakt występowania na drodze przejścia dla pieszych i przejazdu dla rowerzystów
- mówi Grzegorz Albrecht.
Przejazd dla rowerów i przejście dla pieszych był właściwie oznakowany. Według biegłego, rowerzystka mogła dostrzec, że kierowca Ubera nie hamuje przed przejściem i sama się zatrzymać.
Badania wykazały, że mężczyzna był pod wpływem marihuany. To miało wpływ na percepcję kierowcy.
Z opinii wynikało, że obecność THC we krwi powoduje wydłużenie czasu reakcji. Biegły, który przygotowywał opinie wskazał, że może wystąpić zaburzenie oceny odległości.
Występują trudności w koncentracji, problem z wykonywaniem złożonych czynności i to są główne przyczyny, dla których prowadzenie pojazdów pod wpływem przetworów konopi jest zabronione
- wskazywał biegły.
Kierowca jechał z dworca kolejowego. To był drugi jego kurs tego dnia. Wiózł znajomych. Zeznał, że podczas jazdy był uważny. Jak mówił - być może na moment spojrzał na nawigację w telefonie, bo nie znał jeszcze dobrze miasta albo rozproszyli go znajomi, których wiózł.
Niewykluczone, że w sprawie na miejscu wypadku zostanie przeprowadzony eksperyment, by określić, z jakiej kierowca mógł zobaczyć rowerzystkę, gdy jeszcze była na chodniku. Jeżeli sąd się na to zdecyduje, eksperyment będzie można wykonać dokładnie rok po wypadku.