Dziś prokurator potwierdza wersję wypadku na osiedlu Piastowskim, w którą na początku sam wątpił. Tak więc za śmierć mieszkańca nikt nie odpowie. Prokuratura zakończyła postępowanie w tej sprawie, jako pierwszy poinformował o tym "Głos Wielkopolski". "Śledztwo zostało umorzone" - mówi Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
W toku śledztwa powołano biegłego z zakresu urządzeń dźwigowych, który na podstawie zabezpieczonych śladów i zapisów z komputera windy ustalił, że przyczyną tego wypadku było zatrzymanie się windy między piętrami i działanie pokrzywdzonego, który na własną rękę próbował opuścić tę windę, otwierając specjalną blokadę. Niestety, podczas wychodzenia z tej windy wpadł do szybu i skończyło się to jego śmiercią.
Podobną wersję zdarzeń przedstawiała krótko po wypadku spółdzielnia mieszkaniowa. W rozmowie z Radiem Poznań poddał ją w sierpniu w wątpliwość prokurator Smętkowski oraz rzecznik Urzędu Dozoru Technicznego Maciej Zagrobelny.
Z zewnątrz drzwi może otworzyć tylko konserwator za pomocą specjalnego klucza, natomiast jeśli chodzi o stronę wewnętrzną, nie ma generalnie możliwości otwarcia drzwi, natomiast przy jakimś błędzie, uszkodzeniu tego dźwigu, taka sytuacja mogła nastąpić przy użyciu siły, aczkolwiek trzeba się wykazać dużą siłą, aby te drzwi rozeprzeć - tłumaczył nam tuż po wypadku Zagrobelny.
Reporter Radia Poznań ustalił, że winda w dzień tragicznego wypadku zepsuła się trzy razy.