Pojawiają się w nim wypowiedzi pacjentów skarżących się na brak opieki w nocy. Widać też nagranie mężczyzny leżącego na podłodze. Zdaniem dyrekcji szpitala, materiały są wyrwane z kontekstu i niezweryfikowane.
Agnieszka Haremska pracuje przy ul. Szwajcarskiej jako pielęgniarka. Swoich pacjentów nazywa klientami. Podkreśla, że nigdy nie była świadkiem niewłaściwego ich traktowania przez personel pielęgniarski.
"Trafiłam na zespół, do którego mam potężne zaufanie" - mówi Agnieszka Haremska.
Osoby, z którymi pracuję, mają te same wartości co ja: szpital jest dla pacjenta, nie pacjent dla szpitala. To nie jest możliwe, żeby ktoś miał 20 saturacji, a ja sobie siedzę i piję kawę. To nie jest możliwe z mojego punktu widzenia, ani z punktu widzenia personelu.
Jak mówi pracownica szpitala im. Strusia, zespół ma stały kontakt z pacjentami i regularnie organizuje dla nich pomoc w postaci ubrań czy kawy kupionej za własne pieniądze.
Pielęgniarka ma żal do autora nagrań przekazanych telewizji TVN. "Nie wypada nagrywać ludzi w skrajnych sytuacjach" - ocenia Agnieszka Haremska.
Ja nie wiem, dlaczego ten pan z uśmiechem pokazywał swoją twarz, że on to widzi, która jest godzina, a w tym czasie nie dzwonił po pomoc. Jeżeli widział jakieś zagrożenie, i nie manipulował, to on ma obowiązek wezwać pomoc. Także jeżeli uważał, że był w niebezpiecznym miejscu. Ludzie mogą się tak czuć.
"Zdarzył nam się pacjent, który dostał psychozy i wezwał policję, a dzień później niczego nie pamiętał" - wspomina pielęgniarka.
Agnieszka Haremska stwierdza, że po publikacji reportażu w TVN czuje się bardzo źle. Jak sama przyznaje, zgodziła się wypowiedzieć, ponieważ personel placówki wielokrotnie angażował swoich znajomych i mieszkańców Poznania w akcje pomocowe.
"Wiele osób nam pomaga, tak jak my pomagamy pacjentom"
- podsumowuje pielęgniarka.