NA ANTENIE: ONE MOMENT IN TIME (SEUL 1988)/WHITNEY HOUSTON, ALBERT HAMMOND
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Now and Then - piosenka Beatlesów, której nie uratowała sztuczna inteligencja

Publikacja: 08.11.2023 g.10:50  Aktualizacja: 09.11.2023 g.10:15 Grzegorz Ługawiak
Świat
Recenzja Grzegorza Ługawiaka.

"Tak, to brzmi jak cholerni Beatlesi" - miał powiedzieć Paul McCartney po nagraniu piosenki, którą zostawił zmarły przedwcześnie John Lennon. Nie chodzi o utwór "Now and Then", ekscytujący w tych dniach wielomilionową rodzinę fanów czwórki Liverpoolu, a "Free as a Bird". Można dyskutować z opinią McCartney'a, bo dla mnie utwór ten, za sprawą udziału w nagraniu Jeffa Lynne'a, brzmi jak Electric Light Orkestra, ale bez wątpienia, to udana piosenka.

Pierwszą wersję zarejestrował na amatorskim sprzęcie, w swoim nowojorskim mieszkaniu przy Central Parku, John Lennon w 1977 roku. Utwór trafił do szuflady, a trzy lata później psychofan Mark Chapman pozbawił Johna życia, zostając najsłynniejszym, współczesnym Herostratesem.

W 1994 roku pozostałym trzem Beatlesom pracującym przy albumie The Beatles Antology taśmę podarowała wdowa po Lennonie, Yoko Ono. Na domowym demo, oprócz "Free As a Bird", były jeszcze trzy utwory - "Real Love", "Grow Old With Me" i "Now and Then".

"Free as a Bird" i "Real Love" ukazały się w 1995 roku na wspomnianej płycie The Beatles Antology. "Grow Old With Me" umieszczono na pośmiertnym albumie Lennona "Milk and Honey" z 1984 roku, a "Now And Then" wyszła teraz.

Jako fan Beatlesów z bólem przyznaję, że "Now And Then" jest słabe. Najsłabsze z czterech piosenek pozostawionych na tej taśmie przez John'a Lennon'a.

O co chodzi, przecież to "cholerni Beatlesi"? Tak, ale czegoś brakuje.

Pierwszy brak, jaki przychodzi do głowy, to nieobecność George'a Martina, legendarnego producenta, jeśli nie ojca, to akuszera galaktycznego sukcesu chłopaków z Liverpoolu. To on poznał się na nich po tym, gdy ich nagrania odrzuciła wytwórnia Decca, stając się symbolem marketingowej pomyłki.

George Martin zwykle nie tylko stał za szybą studia, ale aranżował, dyrygował, grał na instrumentach na większości wielkich nagrań The Beatles. Brak George'a Martin'a już raz przyniósł Beatlesom nieszczęście. Pod jego nieobecność, piosenkę "The Long and Winding Road" Paul'a McCartney'a zaaranżował Phil Spector, dodając rzewne smyczki, czym doprowadził McCartney'a do szału i utwierdził w przekonaniu, że Beatlesi powinni się rozejść.

To brak George'a Martin'a zdecydował o klapie "Now And Then"?

W 1994 roku, w czasie rejestrowania albumu The Beatles Antonolgy, George'a Martin'a też nie było w studiu. Uskarżał się na problemy ze słuchem, więc zespół poprosił o współpracę Jeff'a Lynne'a z Electric Light Orkestra. Jego wpływ na "Free As a Bird" i "Real Love" jest ogromny. Słychać to zarówno w brzmieniu perkusji Ringo Starr'a, jak i gitar George'a Harrison'a i samego Jeff'a Lynne'a. Tak właściwie "Free As a Bird" brzmi jak skrzyżowanie E.L.O z The Beatles, ale nie mam do tego pretensji, bo to dobry utwór. Pewnie dlatego, że Paul McCartney na tyle wyrabiał jeszcze głosowo, że "beatelskość" uratował. Dziś Paul imponuje witalnością, ale nie warunkami wokalnymi.

A co z George'm Harrisonem? Może o jego brak chodzi?

W 1994 roku George Harrison odrzucił "Now And Then", nazywając utwór śmieciem. Oficjalnie chodziło o jakość techniczną. W związku z tym, że Beatlesi uważali się za zespół podejmujący decyzje demokratycznie, prace zarzucono. Zostały jednak taśmy z próbnych nagrań, z których - dzięki sztucznej inteligencji zastosowanej przez Peter'a Jackson'a w czasie tworzenia filmu dokumentalnego "Get Back" - udało się wyizolować zarówno instrumenty, jak i głosy artysów. To z nich skorzystano przy tworzeniu "Now and Then". Są więc na nagraniu gitary Harrison'a, młode głosy Lennon'a, McCartney'a i Harrison'a, a to wszystko w kompozycji Lennon'a, ale nie ma w tym życia!

Szukając przyczyny słabości utworu, na który od wielu lat czekał świat muzyczny (zapowiadano go już w 2007 roku), można rozbierać przebogatą twórczość Betalesów na czynniki pierwsze godzinami, by uznać, że w tej piosence jest wszystko, czego można było oczekiwać od Beatlesów. Ale to wszystko jest... sztuczne.

Sztuczne są głosy i instrumenty; co prawda nie sztuczny, ale "podrabiany" jest George'a Martin'a (piosenkę aranżował jego syn, Giles Martin). Prawdziwy jest tylko zamysł muzyczny John'a Lennon'a. Ale to nie wystarczyło do nagrania genialnego utworu.

Myślę, że wynika to z "technologii tworzenia" Beatlesów. Widać to dobrze w filmie Jackson'a i przeczytać można o tym we wspomnieniach muzyków z Liverpoolu i ludzi z nimi pracujących. Choć piosenki sygnowane są w większości jako duet Lennon/McCartney, udział poszczególnych członków zespołu w ich tworzeniu był wielki, a co najmniej nie do przecenienia.

Paul McCartney pisze "She's Living Home", balladę o dziewczynie, która ucieka z domu z pracownikiem komisu samochodowego i pokazuje Lennonowi. Ten dopisuje ironiczne, drobnomieszczańskie refreny o braku wdzięczności dzieci za trud rodzicielski.

Lennon komponuje "A Day in The Life", pastisz na świat brukowej prasy i pokazuje McCartney'owi. Ten dopisuje kontrastującą zwrotkę opisującą prozaiczne czynności dnia codziennego, która dodaje utworowi dystansu i jednocześnie pogłębia treść i sens zwrotek.

Najmniej utalentowany kompozytorsko i wokalnie Ringo Starr, po nurkowaniu w czasie wakacji na Ibizie, wpada na pomysł piosenki o ogrodzie ośmiornic, ale nie umie zrobić z niej przeboju. Wkracza George Harrison i mamy "Octopus's Garden", praktycznie w ciągu jednej sesji nagraniowej. Te przykłady można mnożyć i dzielić na każdego z tych genialnych chłopaków.

Geniusz Beatelsów, to wypadkowa telentów Johnn'a, Paul'a, George'a, Ringo i kilku zdolnych aranżerów i inżynierów. Jak widać i słychać, nie zastąpi ich sztuczna inteligencja. To smutne, ale i pocieszające. Znam dziennikarzy muzycznych, którym perspektywa zastąpienia artystów przez sztuczną inteligencję jeży włos na głowie, choć są całkiem łysi. Spokojnie Panowie, jeszcz nie teraz.

W 2019 roku na ekrany kin wszedł film Danny'ego Boyle'a, wedłu scenariusza Richard'a Curtis'a ("Cztery wesela i pogrzeb", "Notting Hill", "To właśnie miłość") "Yesterday". To zabawna, fantastyczna historia o słabym piosenkarzu, który ulega wypadkowi podczas kilkusekundowego, światowego blackoutu. Po przebudzeniu dowiaduje się, że jest jedynym we Wszechświecie człowiekiem, który zna i umie śpiewać piosenki Beatlesów. Zostaje megagwiazdą, choć w rzeczywistości jest kiepskim kompozytorem. Symbolem przeciętności jego talentu jest jego autorska piosenka "Summer song", którą bez powodzenia wykonuje na lokalnych festiwalach folkowych. Choć utwór jest melodyjny i poprawny, nie może się przebić, nawet grany na zmianę z piosenkami Beatelsów. Czegoś mu brakuje.

Podobno na jeden z pierwszych kinowych seansów "Yesterday" zakradł się z żoną Paul McCartney. Świadkowie opowiadają, że usiedli z tyłu i chichotali cały czas, a szczególnie wtedy, gdy z ekranu padało nazwisko Paul McCartney. Słuchając "Now and Then" mam wrażenie, że genialny artysta z Liverpoolu, którego darzę nabożną czcią, stworzył własny "Summersong".

https://radiopoznan.fm/n/Xs3ynw
KOMENTARZE 8
Bartłomiej Baranek
Ofca 18.11.2023 godz. 03:04
Słabe, bo to ciagle są Beatlesi. Jakość utrzymana
mhgbzbph
mhgbzbph 17.11.2023 godz. 18:12
Niestety, bardzo słabiutki numer. Mimo całej otoczki i legendy, którą roztoczył świat muzyczny. Sam rdzeń był słabiutki, po nagraniu, brzmi już całkowicie nowocześnie. Jest poprawny, napewno nie świetny. Dodam, że jestem zagorzałym fanem Fab Four…
Jarek 74
Jarek 74 17.11.2023 godz. 15:45
Wg mnie to naprawdę słaby "twór", bo raczej nie utwór. Wydany dla kasy i jazdy na legendzie, jakby tej kasy mało wszyscy zainteresowani zarobili. Piosenki Beatlesów towarzyszą mi od wyższych klas podstawówki po dziś i mogę powiedzieć, że naprawdę jestem w temacie. Cieszmy się niepowtarzalnymi przebojami wspaniałej czwórki, odtwarzamy w nieskończoność. Ale nawet im zdarzało się tworzyć coś słabego i żadne sztuczne obróbki tego nie zmienią, a wręcz uwydatnią. No chyba, że jest się psychofanem
Marek M
Marek M 16.11.2023 godz. 20:48
Nie zgadzam się z tą opinią. Bardzo dobry utwór. Wyciągnięte z niego naprawdę dużo. Jest zapewne kilka utworów lepszych, ale ten felioton dla tej piosenki jest krzywdzący.
Piotr Kawalko
Piotr Kawalko 16.11.2023 godz. 19:07
Nie zgadzam się z recenzja. Utwór nie jest słaby. To co wyszło z tych z materiału jaki był jest super. Zarzut że nie George Martin... Jest śmieszny. Lennon też nie żyje ale zostawił co zostawił.
A R
A R 16.11.2023 godz. 18:29
Pretensje do jakości piosenki, która powstała kilkadziesiąt lat po śmierci Johna i George'a są bez sensu.
Oczywiście, że nie jest to jeden z lepszych numerów ale ja się cieszę, że jest i mogę go słuchać.
Frank Zappa
Frank Zappa 16.11.2023 godz. 15:37
I tutaj wyraźnie widać kompleks recenzenta. Garść faktów mających legitymować "profesjonalizm" i pseudo wywody eksperta aby zaistnieć za wszelką cenę.
Kebabico 123
Kebabico 123 16.11.2023 godz. 11:30
Słabe?? To chyba jakieś żarty... Numer jest fenomenalny