NA ANTENIE: OGIEN (2024)/LAKI LAN
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Na co "Barbie" Ken

Publikacja: 03.08.2023 g.13:34  Aktualizacja: 04.08.2023 g.09:58 Grzegorz Ługawiak
Świat
Recenzja filmowa Grzegorza Ługawiaka.
pap_20230712_2CI (Copy) - PAP/PA
Fot. (PAP/PA)

Im dłużej myślę o czym jest ten film, tym mniej wiem. I to nie jest zarzut.

Na Barbie szedłem z przekonaniem, że to film feministyczny, bo takie usłyszałem opinie. Tymczasem gdybym się uparł, mógłbym go nazwać nie tylko antyfeministycznym, ale także na przykład antykonsumpcjonistycznym.

Kino opuszczałem z wrażeniem, że po wymyśleniu i stworzeniu uniwersum Barbie, nie starczyło już twórcom inwencji, by ten świat ożywić przekonującą ideą. Zdawało mi się, że scenariusz rozłazi się w szwach, a to wszystko już gdzieś widziałem. Dziś już tak nie uważam.

Świat Barbie jest pastelowy, przede wszystkim różowy. Podobno twórcy spędzili wiele tygodni na wyborze i doborze kolorów Barbie Landu.

Może z tego powodu na stworzenie dobrego scenariusza czasu i pomysłu zabrakło

- myślałem wczoraj. Co się podkreśla, zbudowano rzeczywiste dekoracje: dom Barbie, samochód Barbie, motorówkę Barbie, rower Barbie, szafę, lodówkę itd.. W czasach, gdy większość kina robi komputer, to rzeczywiście warte zauważenia. Konwencja lalkowego świata jest spójna i Barbie Land jest autentyczny, jako Barbie Land, oczywiście.

Jeśli chodzi o estetykę, ale nie tylko, nasuwa mi się skojarzenie z klipem do piosenki Katy Perry "Chained to the Rythm". Nie tylko warstwa wizualna prowadzi wprost do znanego przeboju. Osobiście uznałbym Barbie w dużej części za jego artystyczne rozwinięcie.

Tak wygodnie, żyjemy w bańce. Tak wygodnie, nie widzimy problemu

- śpiewała Katy Perry.

Żadnych problemów nie ma także w różowym życiu Barbie Land. Nikt nie zaprząta sobie głowy nawet czymś tak prozaicznym, jak schodzenie po schodach. Lalkami kieruje przecież niewidzialna ręka bawiących się nimi dzieci, więc z tarasu sfruwa się wprost na ziemię. Tak jak życiem bohaterów piosenki Katy Perry kieruje rytmiczny taniec, rozumiany jako przymus pozostania w utopijnej konwencji nieustającej imprezy.

To piosenka i film, więc przesilenie jest nieuniknione. U Katy Perry taniec zatrzymuje nagłe pojawienie się Ziggiego Marleya z rewolucyjnym przesłaniem: "Dni imperium są policzone. Prawda, którą nas karmią, jest tania. Powstaniemy!" Barbie Land zamiera na chwilę, gdy Barbie odkrywa cellulit oraz myśl o śmierci. To nieakceptowalne, więc Barbie musi wyruszyć do świata realnego, by przywrócić swojemu światu beztroskę i równowagę zachwianą pojawieniem się cellulitu i myśli o śmierci.

W tej podróży towarzyszy jej Ken - przystojniak bez zawodu i przyszłości, ważny jedynie jako towarzysz Barbie. Choć Ken wie czego od niej oczekuje (miłości), to Barbie właściwie nie wie do czego potrzebny jest jej Ken, który umie tylko plażować, ale już surfować nie potrafi. (Bo to jest Ken-plażowicz, natomiast istnieje także Ken-surfer. Tu wyjaśnienie: każda lalka żeńska w Barbie Landzie to Barbie, a każda męska to Ken).

Filmowa para udaje się do realnego świata przez portal na plaży Venice. Pominę przygody Barbie i Kena w Los Angeles. Można się domyślić, że zderzenie dwóch światów będzie pretekstem do mniej lub bardziej zabawnych gagów, ale nie tylko.

"Kiedy patrzysz w otchłań, ona również patrzy na Ciebie". W realnym świecie Barbie dowiaduje się, że nie jest już obiektem uwielbienia, a Ken poznaje... znaczenie mężczyzn. Z oszałamiającą wiedzą, że to nie kobiety rządzą światem, z powodu różnych zawirowań, Ken wraca do świata lalek przed Barbie i zamiast oczekiwanej harmonii, przynosi rewolucję.

Odkrywszy męskość i wszystko co się z nią wiąże, a więc przede wszystkim moc uwodzenia kobiet, Kenowie błyskawicznie przejmują Barbie Land. Lalki nie stawiają oporu.

Wreszcie nie jesteśmy za nic odpowiedzialne

- ogłasza niedawna prezydent, podając Kenowi zimne piwo.

Barbie zastaje po powrocie świat lalek w moralnej ruinie. Zmuszona jest wymyślić intrygę, by odzyskać nad nim władzę. Nakazuje współtowarzyszkom skłócić Kenów, którzy mają się wykrwawić w walce na dmuchane koła i rakietki do plażowego tenisa.

Trudno w tym miejscu uznać film za feministyczny, bo choć w międzyczasie pada sporo frazesów o samorealizacji, odkrywaniu siebie i tak dalej, pozostaje ta nieszczęsna babska intryga. Na dodatek Kenowie zamiast się wykrwawić, łączą siły i wymuszają na lalkach swój udział w ich świecie. Barbie Land odzyskuje harmonię, choć na nieco innych zasadach.

Jednak dla Barbie, zatrutej owocem z drzewa wiedzy, w tym świecie miejsca już nie ma. Prosi o możliwość zostania człowiekiem. Dostaje, oddech, bicie serca i... waginę, której dotąd nie miała.

"Barbie" nie jest "filmem feministycznym", ale czymś więcej. Jak wiele obrazów naszych czasów, choćby serial "Czarne lustro", pokazuje kryzys i zagubienie ludzkości w jej rolach społecznych. Czyni to w sposób oryginalny, z pozoru niespójny, bez wątpienia barwny, w każdym rozumieniu tego słowa. Nie jest agresywną rozprawą ze współczesnym światem, a raczej skłaniającym do przemyśleń, łagodnym na jego temat esejem. Na pewno nie wywoła nowej rewolucji i palenia biustonoszy, bo nie jest to film doniosły. W skali od 0 do 10 daję 7.

Byłbym zapomniał, Margot Robbie jest piękna, nawet jako lalka Barbie.

https://radiopoznan.fm/n/legY6C
KOMENTARZE 0