Za brak nadzoru nad czworonogiem, grozi mu grzywna do 5 tys. zł. Mieszkańcy ul. Leśmiana na Skiereszewie byli zszokowani, kiedy na ulicy koło ich domów zabłąkaną sarnę zaatakował i zagryzł duży husky. Pies był tam bez właściciela i bez kagańca. Sarna nie miała żadnych szans - wspomina mieszkanka, która nagrała fragment filmu z tego zdarzenia.
Krew lała się strumieniami, nie pomagały klaksony z samochodu, nie mogliśmy też przestraszyć psa samochodem, bo przed nim była żywa jeszcze sarna. Sąsiad wyszedł z drągiem, rzucaliśmy w psa kamieniami, ale był tak agresywny, że nie dał się przepędzić. Uciekł dopiero wtedy, gdy zagryzł zwierzę.
Mieszkańcy wezwali policję, straż miejską i Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami, ale pies uciekł.
Baliśmy się o dzieci, bo pies już wcześniej biegał luzem po okolicy, dlatego zdecydowaliśmy się opublikować apel w mediach i fragment filmu.
Właściciel psa już na następny dzień zgłosił się do straży miejskiej - mówi komendant Tomasz Francuszkiewicz. Wyjaśniał, że pies przegryzł ogrodzenie i uciekł z posesji, gdy właścicieli nie było w domu. Właściciel zapewniał, że roczny Husky jest w domu niegroźny, że bawi się z dziećmi sąsiadów.
Psa ma zbadać weterynarz, który oceni czy psu nic nie dolega, czy nie jest szczególnie groźny. Postępowanie w sprawie niedopilnowania psa prowadzi Straż Miejska. Właścicielowi grozi nawet do 5 tys. zł grzywny.
Emocjonalnie: polecam lekturę tego tekstu swojemu sąsiadowi, który miał wielce wulgarne pretensje wobec mnie, gdy ośmieliłem się zwrócić mu uwagę na biegającego luzem jego psa naskakującego na rowerzystów. Też miał rok, też pewnie jest niegroźny i bawi się z dziećmi.
Pana sąsiada rozumu nauczy sąd, bo mandatu nie chciał przyjąć.