Według prokuratury, należeli do zorganizowanej grupy przestępczej, której działalność zagrażała życiu i zdrowiu ludzi. Wśród oskarżonych są przedsiębiorcy z Czempinia i Konina. Jak mówi prokurator Robert Bińczak firmy, które miały uprawnienia do gromadzenia odpadów dokonywały różnych zabiegów, by zatrzeć ich pochodzenie.
Wszystkie te odpady były odpadami niebezpiecznymi. Stwarzały poważne zagrożenie dla środowiska. Były łatwo palne. Groziły po prostu wybuchem. W przekonaniu prokuratora taki właśnie był mechanizm: zostawiali odpady, wynajmowali na tak zwanego "słupa", czyli na osobę nieporadną, która nie bardzo się orientowała, korzystali z jej danych, a następnie wprowadzali do wynajętych przez nią magazynów odpady, po czym się rozpływali.
Niebezpieczne odpady trafiały do magazynów pod Radomiem, Warszawą i Toruniem. W jednym było 1500 ton, w kolejnym około tysiąca, w trzecim także około tysiąca. Proces grupy toczy się w Poznaniu, bo większość świadków pochodzi z Wielkopolski. To głównie pracownicy firmy z Czempinia, która - według prokuratury - uczestniczyła w nielegalnym przewożeniu odpadów.