Ukraińscy więźniowie trafili do rosyjskich zakładów karnych i aresztów śledczych w Rostowie, Kursku. Siedzą tam jako jeńcy wojenni, chociaż nie powinni być uważani za jeńców. Te osoby muszą zostać uwolnione
- oświadczyła przedstawicielka ukraińskiego rządu, cytowana przez agencję Ukrinform.
Według Wereszczuk w niewoli przebywają m.in. wolontariusze, aktywiści społeczni, dziennikarze, duchowni i samorządowcy. Od marca do maja udało się uwolnić 103 ukraińskich cywilów, ale negocjacje z Rosją w tej kwestii są bardzo trudne.
Moskwa przekazała, że na liście (cywilów) znajduje się tylko 120 osób, w tym żadnej kobiety, ale to nieprawda. Trzeba dokładać starań, żeby Rosjanie potwierdzili obecność wszystkich (uprowadzonych) i zwrócili tych ludzi Ukrainie
- podkreśliła wicepremier.
Według polityk Kijów domagał się od Kremla otwarcia korytarza humanitarnego w celu ewakuacji cywilów z zakładów Azot, ale Rosja się na to nie zgodziła
W przeciwieństwie do Azowstalu w Mariupolu, Azot nie posiada rozbudowanej sieci schronów przeciwbombowych. (...) Wojskowi obiecali mi, że otrzymamy krótkie nagrania z zakładów Azot (potwierdzające, że ukrywający się tam ludzie chcą dobrowolnie opuścić fabrykę - PAP). Jeśli tak się jednak nie stanie, to po prostu będziemy kontynuować próby (zbrojnego) przebicia korytarza humanitarnego do tego miejsca
- powiedziała Wereszczuk.
Zdobycie Siewierodoniecka - nieformalnej stolicy części obwodu ługańskiego kontrolowanej przez władze w Kijowie - pozostaje najważniejszym celem inwazji Kremla na wschodzie Ukrainy. Obecnie trwają tam intensywne walki - miasto zostało w większości zajęte przez agresora, a ukraińskie wojska bronią się w dzielnicy przemysłowej, gdzie znajdują się zakłady Azot.
Przed rosyjskim najazdem Siewierodonieck liczył ponad 100 tys. mieszkańców. Obecnie w mieście wciąż prawdopodobnie przebywa około 10 tys. osób.