Wierni w Mikstacie w powiecie ostrzeszowskim od ponad 200 lat w Dniu św. Rocha przyprowadzają zwierzęta domowe przed tamtejszy kościół. Kapłan święci je wodą. Ma to uchronić od choroby.
Ta tradycja ma swój początek w XVIII wieku, kiedy to zaraza zdziesiątkowała zwierzęta gospodarskie. Wówczas mieszkańcom miał ukazać się św. Roch i choroba ustała. Od tego czasu wierni święcą cały swój inwentarz. W tym roku obrzędu dokonał Metropolita Poznański Arcybiskup Stanisław Gądecki.
Wychodzi na to,że nie chodzi w tym kabarecie o dobro zwierząt tylko właśnie o zdrową żywność.
Pan arcy-Gądecki musi mieć z tego niezły ubaw ponieważ głosi na kazaniach ,że św. Roch poszedł do nieba
ze swoim psem . Tyle tylko,że św. Roch nie zjadł swojego psa ani jego metrowego łańcucha .
Wystarczy przejechać się po takich
P A R A F I A Ń S Z CZ Y Z N A C H
jak ta powyżej i zobaczyć jak wygląda życie codzienne poświęconego ŻYWEGO (jeszcze) inwentarza .
Fakt,że jest z tym coraz lepiej co nie oznacza ,że jest dobrze. Lepiej jest u tych u których zadziałała WYOBRAŹNIA i empatia do braci mniejszych .Dużo gorzej u tych których trzyma kadzidło ze święconą wodą i oczekujących na CUD .
Czas chyba zerwać z durną tradycją, a uczyć wsiowych, że zwierzęta czują i cierpią i należy traktować je PO LUDZKU.
Nie po chrześcijańsku.