NA ANTENIE: 05:30 WYBORY 29.03/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

"Jeśli pojawią się kolejne obostrzenia, stopa bezrobocia może wzrosnąć" - ostrzega F. Lamański

Publikacja: 30.09.2020 g.10:55  Aktualizacja: 30.09.2020 g.11:27
Poznań
W porannej audycji Radia Poznań "Kluczowy Temat", Piotr Tomczyk rozmawiał z redaktorem naczelnym portalu "Obserwator Gospodarczy" Filipem Lamańskim.
radio poznań mikrofon - Kacper Witt
Fot. Kacper Witt

Piotr Tomczyk: Z danych GUS wynika, że na rynku pracy sierpień był najlepszym miesiącem od początku pandemii koronawirusa. Czy to niespodzianka?

Filip Lamański: To zależy. Na początku pandemii były przewidywania, że właśnie lipiec i sierpień, dalej wrzesień, będą słabymi miesiącami na rynku pracy, bo wiele osób miało jeszcze umowę o pracę z okresem wypowiedzeniem trzymiesięcznym. Więc w sytuacji, kiedy w kwietniu czy w maju wypowiedziano im umowę o pracę, ci ludzie zasililiby szeregi bezrobotnych w okolicach lipca i sierpnia, przewidywania więc były takie, że odczyty w tych miesiącach będą słabe. Z czasem jednak, już w czerwcu, na początku lipca, pojawiły się nowe odczyty, które mówiły, że to może być trochę lepsza sytuacja. Jeszcze Polski Instytut Ekonomiczny oszacował, że we wrześniu stopa bezrobocia może osiągnąć nawet 8 procent, rosnąć i osiągnąć te 8 procent, więc obecne odczyty można potraktować jako pozytywy, natomiast jeszcze nie ma co się za szybko cieszyć, ponieważ może przyjść druga fala pandemii, zobaczymy jak się to rozegra.

Przypomnijmy naszym słuchaczom, stopa bezrobocia wyniosła w sierpniu 6,1 procenta. Liczba bezrobotnych spadła o 1500 osób. Niby niewiele, ale jeszcze kilka miesięcy temu ekonomiści mówili nawet o stopie bezrobocia przekraczającej przynajmniej 10 procent. Czyli przynajmniej część ekonomistów jest chyba zaskoczona? Czy są takie poglądy wśród ekonomistów, że ta stopa może jeszcze przekroczyć 10 procent?

Być może jacyś ekonomiści tak twierdzą. Natomiast ekonomiści z głównego nurtu jednak trochę poluzowali swoje prognozy i z tych dwucyfrowych – bo w kwietniu mówiło się o dwucyfrowym bezrobociu w tym roku i o ponad półtora miliona osób bez pracy. Jak widać, teraz ta sytuacja jest lepsza i raczej do tego nie dojdzie, więc na ogół ekonomiści jako grupa, trochę poluzowali swoje przewidywania i uznali, że jednak sytuacja będzie lepsza, niż myśleli w kwietniu. Nie dziwię im się, sam w kwietniu byłem dużym pesymistą, ale to ze względu na dużą niewiedzę na temat tego, jak się rozegra dalej sytuacja.

Pojawia się argument, że kończą się prace sezonowe. Jak w związku z tym mogą wyglądać kolejne miesiące? Wiadomo, że im później, im zimniej, tym tych prac sezonowych będzie mniej.

Bezrobocie ogólnie jest wskaźnikiem sezonowym. Zawsze w lecie stopa bezrobocia jest niższa, a w okresach zimowych jest wyższa. Właśnie ze względu na to, że w lecie prace sezonowe są głównie w rolnictwie i budownictwie. Te inwestycje i zbiory ruszają, ludzie dostają pracę tak na pół roku, na trzy, cztery miesiące i ten wskaźnik bezrobocia spada w ujęciu GUS-owskim. Bo należy powiedzieć, że GUS mierzy stopę bezrobocia poprzez liczbę zarejestrowanych bezrobotnych w urzędach pracy. Więc jeśli znajdziemy pracę sezonową, to liczba osób poszukujących pracy w urzędach maleje. Natomiast w okresach zimowych i jesiennych stopa bezrobocia zawsze rośnie, więc nie będę zaskoczony, jeśli ta stopa bezrobocia urośnie we wrześniu, październiku czy grudniu. Powiem więcej. Byłbym bardzo zaskoczony, gdyby nie urosła. Obecnie sytuacja epidemiczna nieco się pogorszyła, nie wiadomo, czy będzie drugi lockdown. Podejrzewam, że nie będzie, bo gospodarki na to za bardzo już nie stać. Zobaczymy, czy będą nowe obostrzenia, jeśli pojawią się kolejne obostrzenia, to ta stopa bezrobocia może mocniej wzrosnąć.

Czy to jest takie realne zagrożenie – cieszymy się, że spadło bezrobocie, ale liczba chorych na koronawirusa mocno wzrosła. Co mogłoby się wydarzyć, przy choćby częściowym lockdownie? Wtedy mogłyby się sprawdzić te najbardziej katastroficzne wizje?

Tak. Osobiście uważam, że drugiego lockdownu, na taką skalę, jak był wiosną nie będzie, z prostej przyczyny – nie stać nas na to. Wiosną wpompowano gigantyczne pieniądze w gospodarkę i właśnie z tego powodu ta stopa bezrobocia nie skoczyła nam tak mocno, odnotowaliśmy lekki wzrost, ale nie był duży. W przypadku drugiego zamknięcia gospodarki, w zasadzie nie mamy już środków na ratowanie i pompowanie tych pieniędzy w przedsiębiorstwa i miejsca pracy. Więc, gdyby do tego doszło, uważam, że nie dojdzie, ponieważ już wiemy z czym mamy do czynienia, co to za wirus, jak on się zachowuje, teraz już wiemy, także raczej nie będzie tego lockdownu drugiego. Gdyby jednak był, to faktycznie sytuacja byłaby dużo gorsza niż jest obecnie, ponieważ mówię, środki zaczynają się kończyć.

Jak wygląda poziom polskiego bezrobocia na tle średniej unijnej?

Jeśli wziąć dane urzędu statystycznego Unii Europejskiej, to są jednolite dane zbierane przez Eurostat, to to jest druga najniższa stopa bezrobocia w Europie. My się cały czas tam zmieniamy z Niemcami i Holendrami, to jest drugie lub trzecie miejsce, prekursorem są zdecydowanie Czesi. Należy tutaj dopowiedzieć, skąd ta różnica, pomiędzy GUS-em a Eurostatem, bo GUS podał 6 procent, a Eurostat 3,3 procenta. Metodologia pomiaru jest zupełnie inna. Eurostat typowo pyta ludzi w ankietach czy poszukują pracy, a GUS bierze osoby zarejestrowane w urzędach pracy, a to nie jest tożsame. Więc na tle Unii Europejskiej wyglądamy bardzo dobrze w tym kontekście, ale zawsze, jeśli ktoś powołuje dane dotyczące bezrobocia na tle UE, zawsze podaje też aktywność zawodową Polaków, która na tle UE jest bardzo niska, z tego też powodu mamy niższe bezrobocie.

Najniższe bezrobocie jest w Czechach. Ciekawa sytuacja – w krajach bogatego zachodu bezrobocie jest mniejsze niż w naszym regionie.

To jest w dużej mierze pokłosie kryzysu, o którym już dawno zapomnieliśmy, z 2008 roku, bardzo mocno uderzył w rynek pracy zwłaszcza krajów południa: Portugalii, Hiszpanii, Grecji, Włoch. Poważne skutki do dzisiaj odczuwają te kraje, zwłaszcza ludzie młodzi, oni mają bardzo trudną sytuację. Do dzisiaj sobie te kraje z tym nie poradziły. Co do krajów zachodu. Trzeba przyjrzeć się głębiej strukturze tego bezrobocia, bo nie można powiedzieć od tak, że oni mają wysokie bo coś, a my mamy niskie bo coś, ale prawdą jest, że jeśli porównamy wskaźniki, Polska i Czechy są w przedzie, ale trzeba dodać, że na przykład Niderlandy i Niemcy też są na przedzie rankingu, stawkę zamykają zdecydowanie kraje południa. Także trzeba by to było szerzej przeanalizować. Ale tak, Polska i Czechy są pod tym względem dosyć wyraźnie z przodu.

Wiemy, jaka będzie płaca minimalna w przyszłym roku, wzrośnie do 2 tysięcy 800 złotych. Czy ten wzrost może mieć wpływ na stopę bezrobocia?

Teoria ekonomii mówi, że takie podwyżki zawsze będą miały wpływ na popyt na pracę, zapotrzebowanie na pracę, czyli może wzrosnąć stopa bezrobocia. Ale to jest teoria. Nowoczesna ekonomia pokazuje, że coraz mniej teorii się sprawdza. Ja jestem zwolennikiem płacy minimalnej. W Polsce są miejsca, małe rynki pracy, gdzie bez tej płacy minimalnej ludzie pracowaliby za naprawdę małe pieniądze. Nie wiem czy podwyżka o 200 złotych brutto do 2 800 złotych brutto, czy to jest dobry pomysł obecnie. Trzeba pamiętać, że pracownik dostanie 200 złotych więcej, natomiast pracodawca ma jeszcze wyższe koszty, ponieważ jest tak zwana „kwota ubruttowiona”. W sytuacji, gdy firmy mają problemy z płynnością, bo jakby nie patrzeć, mimo tego dobrego rynku pracy, stosunkowo dobrych wskaźników gospodarczych, niektóre branże mają ciągle problemy, nie wiem, czy to się nie odbije faktycznie na stopie bezrobocia. Być może trzeba było podnieść tę kwotę minimalną tylko o wskaźnik inflacji, czyli to by było około 100 złotych w stosunku do mijającego roku, a podniesiono 200 złotych. Organy rządowe być może mają dane, których ja nie znam, mają szerokie dane spływające z gospodarki od Narodowego Banku Polskiego, być może analitycy uznali, że ta podwyżka nie wpłynie w istotny sposób na gospodarkę. Osobiście, z wiedzy, którą posiadam, uważam, że te 200 złotych może niektórym firmom poprzeszkadzać i źle na nie wpłynąć.

W tym przypadku, to, że obietnica podwyżki płacy minimalnej do 3 tysięcy złotych nie została zrealizowana, wyszłoby dla gospodarki na dobre?

Cieszę się, że rządzący nie poszli drogą – musimy realizować koniecznie swoje obietnice – bo czasem lepiej nie realizować tych obietnic i to był taki moment.

Czyli to się w tej chwili nie opłaca?

Ustalmy coś. Podwyżka płacy minimalnej najlepiej opłaca się rządowi, ponieważ wiąże się z wyższymi wpływami podatkowymi. Oczywiście, są w administracji rządowej osoby, które zarabiają płacę minimalną, i rząd też musi im podnieść wypłaty. Ale to są rzędy wielkości nieadekwatne. Spływają nam podatki z całej gospodarki. O 200 złotych podwyżka płacy minimalnej brutto, to jest z 60-70 złotych od każdej płacy do budżetu. Więc najwięcej zyskuje rząd. Natomiast my tego nie mogliśmy zrobić, i bardzo się cieszę, że nie została podniesiona płaca minimalna do 3 tysięcy złotych brutto. To by było naprawdę poważne, to już by była podwyżka o 400 złotych, gdzie wiele branż nie ma płynności finansowej. To mogło być dla gospodarki naprawdę uciążliwe.

W Wielkopolsce bezrobocie zawsze jest najniższe. Ale płace – tak uśredniając – zawsze na Śląsku czy Mazowszu są wyższe niż w Wielkopolsce.

W dużej mierze płace są ciągnięte do góry przez duże ośrodki. Śląsk, wiadomo, mamy gigantyczną konurbację dolnośląską, wiele zakładów przemysłowych. Mazowieckie tak naprawdę jest nie do końca adekwatnym przez Warszawę. Ma ona olbrzymie zarobki i całe wskaźniki Mazowsza są wypychane do góry przez Warszawę. Gdyby ją wyjąć z tej statystyki, to Mazowsze wygląda fatalnie samo, bez Warszawy. Poznań jako tako też jest dużym ośrodkiem. Mamy 500 tysięcy mieszkańców, z aglomeracją wychodzi około miliona. Natomiast Warszawa to jest potężny ośrodek, Górny Śląsk to jest kilka milionów ludzi, więc to wszystko przyciąga inwestorów. Więc duże ośrodki przyciągają zarobki. Wyjątkiem w Polsce jest Łódź, ale Łódź się wyludnia i ma problemy ze sobą. Natomiast w przypadku dużych miast liczba ludności robi różnicę.

Czy prognoza Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej jest realistyczna, czy też nie? Ministerstwo sugeruje, że stopa bezrobocia do końca roku nie przekroczy 8 procent.

Uważam, że w obecnej sytuacji jest to realistyczne. Analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego wychodzili z podobnego założenia, więc myślę, że jest to możliwe. Nie założę się o to z nikim, ale uważam, że jest to realistyczne.

 

https://radiopoznan.fm/n/N1IFqZ
KOMENTARZE 0