NA ANTENIE: Czas na reportaż
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Są tuż za pierwszą linią frontu. Polscy medycy pomagają Ukraińcom na polu walki

Publikacja: 30.09.2022 g.10:02  Aktualizacja: 30.09.2022 g.13:24 Łukasz Kaźmierczak
Poznań
Pomagają Ukraińcom na linii frontu. Ochotniczy zespół polskich medyków, pod kierunkiem Damiana Dudy, wspiera naszych sąsiadów w trudnych warunkach.
Damian Duda - Damian Duda
Fot. Damian Duda

Są tuż za pierwszą linią frontu, pomagają rannym, ratują zarówno żołnierzy, jak i ludność cywilną. Jak mówi Damian Duda, który był gościem porannej rozmowy Radia Poznań, warunki w których pracują, są bardzo trudne, a przez zimę będą jeszcze trudniejsze.

Mamy tu trudny teren, z którego nie możemy sobie o tak wyjechać. Wieś pozbawiona wody, my w piwnicy, pranie w wiaderku, wilgoć w piwnicy wysoka, pranie nie schnie, samo bycie w jamie metr na dwa wykopanej w ziemi, smród, niemożność umycia się przez parę dni, ciągły ostrzał, chłód, bo zbliża się zima, trzeba dużo psychicznej samodyscypliny, żeby wytrwać

- mówi Damian Duda.

Polscy lekarze nie chcą wynagrodzenia za pomaganie na froncie, bo jak mówią, nie są najemnikami. Proszą jednak o finansowe wsparcie - potrzebny jest zakup sprzętu, dzięki któremu będzie im łatwiej pomagać Ukraińcom. Zbiórkę znajdziemy na profilu facebookowym Fundacji Zakres.

Poniżej cała rozmowa:

Łukasz Kaźmierczak: Czy ofensywa ukraińska była rzeczywiście tak szybka i dotkliwa w skutkach dla Rosjan, jak mówiły doniesienia medialne?

Damian Duda: My byliśmy na kierunku chersońskim, na południu, tam przeciwnik jest inny. Było to nazwane ofensywą, entuzjazm dodał swoje, ale tamte działania wyglądały zupełnie inaczej. Zostało zdobyte trochę terenu i trzy miejscowości, było to okupione krwią. Tam był inny, doborowy przeciwnik. Jeżeli chodzi o Charków, to obserwowaliśmy trochę z zazdrością. Tam było dużo oddziałów zmobilizowanych, niekoniecznie chcących walczyć. Po rozpoznaniu pozycji rosyjskich i po rozpoznaniu rosyjskiego sprzętu, który Rosjanie zostawili, po panującym tam porządku, widać było, że mamy do czynienia z przygotowanym przeciwnikiem.

A ciepłe kubki z kawą albo zupą rosyjską też zastawaliście?

Niestety nikt nas nie witał.

Myślę o panice wroga.

Tam tej paniki nie było, wycofanie wyglądało na planowe. Przeciwnik wycofał się do miejscowości, którą próbowaliśmy zdobyć. Skończyło się to stratami po naszej stronie i przeciwnik umocnił się w tej miejscowości, widać było ulane bunkry jak w Normandii. Będzie musiała się Ukraina bardzo mocno wysilić, żeby ten odcinek frontu zdobyć.

Inaczej jest na północno-wschodniej granicy. Ale są też inne ślady - mam na myśli groby masowe, komory tortur. Czy widział pan takie miejsca?

Widziałem doły śmierci w Buczy, Borodiance. Na południu nie widziałem, ale tu ofensywa jest powolna, nie widzieliśmy do żadnego dużego miasta. Jestem pewien, że gdyby Chersoń był zdobyty - skala zbrodni moim zdaniem przewyższyłaby to, co znamy do tej pory, biorąc pod uwagę wcześniejsze proukraińskie postawy mieszkańców Chersonia.

Były zbiorowe manifestacje...

To jedno, mamy tam dość sprawny ruch oporu i partyzantkę, to drugie. Kąsanie Rosji sprawia, że ona tam w środku próbuje zastraszyć i uciąć łeb sprawie.

Taktyka zastraszania jest taką taktyką klasyczną na wojnie, cywile najbardziej cierpią.

Niestety środki bojowe, używane przez Rosjan, np. bomby kasetowe, fleszetki, które w nich są.

Takie grubsze igiełki, które szatkują ciało.

One przybijają ludzi do drzew - Irpień, Bucza - to było używane w kwartałach mieszkalnych, także tam, gdzie my stacjonujemy. To jeden z przykładów okrucieństwa, Rosjanie wiedzą, że używają tej broni przeciwko cywilom, nastawienie na eksterminację Ukraińców, niezależnie czy chodzi o żołnierzy czy o cywilów.

Prowadzicie takie zapiski chwili, odpowiednik obrazu Okropności Wojny. Wy w internecie coś takiego tworzycie, to mocne zapisy. Wasza działalność jest też na zasadzie, że albo was złapią albo nie, podajecie przykład żołnierzy, którzy nawet jeśli wychodzą z niewoli, to wyglądają jak cienie, bardzo drastyczny zapisy, piszecie, że z 40-osobowej grupy jeńców połowa jest wykastrowana.

Niestety to obraz bardzo realny, te informacje do nas docierają. Działamy od 10 lat na Ukrainie, więc w każdej jednostce mamy znajomych. Dlaczego Ukraińcy nie pokazują tego okrucieństwa? Z kilku względów. Po pierwsze, mamy do czynienia z najwyższym upodleniem mężczyzny, wykastrowanie go przez innego mężczyzny, to odarcie z honoru. To sprawa na tyle wstydliwa, że oni nie chcą o tym mówić, a po drugie, jeżeli Ukraińcy nagłośniliby to, to myślę, że Ukraińcy nie braliby jeńców, a to byłoby niedobre dla wizerunku armii ukraińskiej. Jedna z naszych koleżanek, które była w rosyjskiej niewoli mówiła, że jak była bita przez pijanych strażników, nie straciła przytomności, te dziewczyny, które traciły przytomność podczas bicia, były gwałcone z automatu, a ona miała to szczęście, że to ją nie spotkało.

Przejdźmy do waszej działalności. Piszecie, że niektórzy zaczynają dzień od kawy, a wam udało się zacząć od wyrwania od śmierci kilku ludzi. Ratujecie życie w polu walki.

Naszym zadaniem jest próba wyrwania czasu osobom, które doznały urazów w walce, na pierwszej linii lub w okolicach. Idziemy z chłopakami do walki, parę metrów z tyłu, działamy w trudnym terenie, który można określić jako safari, offroadowy, gdzie karetki pogotowia nie dojeżdżają. Naszym zadaniem jest pomoc rannemu, ustabilizowanie jego czynności życiowych, jeśli jest taka potrzeba, a później chodzi o jak najszybsze dostarczenie rannego do miejsca, gdzie czeka karetka.

Jesteście ochotnikami, działacie w odruchu serca, nie posiadacie ubezpieczenia. Już nie mówię o tym, co by się stało, gdybyście dostali się do rosyjskiej niewoli.

Nie bierzemy pieniędzy za to, nawet jeśli byłaby możliwość, to nie chcemy tego robić, nie chcemy być grupa najemną. Chcemy pomagać bezkosztowo. Zbiórkę, którą uruchomiliśmy przeznaczamy na środki trwałe, które pomagają w udzielaniu pomocy, w przetrwaniu zimy, ale nadal nie będzie to wynagrodzenie, którego nie chcemy.

Widziałem wasze mundury, toną we krwi, musicie je wiecznie prać. Choćby na to potrzebne są środki.

Mamy tu trudny teren, wieś pozbawiona wody, my w piwnicy, pranie w wiaderku, wilgoć w piwnicy wysoka, pranie nie schnie, samo bycie w jamie metr na dwa wykopanej w ziemi, smród, niemożność umycia się przez parę dni, ciągły ostrzał, chłód, bo zbliża się zima, trzeba dużo psychicznej samodyscypliny, żeby wytrwać.

A wy chcecie tam wracać.

Tak, za dwa tygodnie pierwsze osoby wracają, ja planuję najpóźniej za półtora miesiąca, chcielibyśmy zebrać pieniądze na sprzęt dla chłopaków, na agregaty i paliwo.

Jak pomóc?

Zapraszam na nasz profil facebookowy Fundacji Zakres, która działa w Wielkopolsce, tam jest zbiórka - ciepłe wsparcie dla medyków. Dziękujemy za każdą pomoc, dzięki wam mamy czym ratować ludzkie życie.

Ratujecie też Rosjan?

Ranny to ranny, pomagaliśmy też Rosjanom, ludności cywilnej, w Wielki Piątek, kiedy ludzie szli do cerkwi, Rosjanie puścili bombę kasetową, do cerkwi patriarchatu moskiewskiego, zginęło tam kilka osób - dla nas to była namacalna Golgota. Dla nas to byli ranni, mimo że byli tak, a nie inaczej zorientowani do Moskwy.

Cywile są zawsze najbardziej poszkodowani, życzę wszystkiego dobrego, nerwów torreadora. Wszystkiego dobrego.

Dziękuję za rozmowę.

https://radiopoznan.fm/n/dB5wgU
KOMENTARZE 0