NA ANTENIE: SUNDAY MORNING/BECK (SINGS VELVET UNDERGROUND)
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Środki z KPO dla Polski w tym roku - przewiduje poznański ekonomista

Publikacja: 22.08.2022 g.10:55  Aktualizacja: 22.08.2022 g.14:30
Poznań
Profesor Jacek Trębecki związany z poznańskim Uniwersytetem Ekonomicznym był gościem Kluczowego Tematu w Poranku Radia Poznań.
Prof. Jacek Trębecki - Wojtek Wardejn
Fot. Wojtek Wardejn

Ekspert zakłada, że nikomu nie zależy na tym, żebyśmy tych pieniędzy nie dostali.

Wyszedłbym z takiego założenia, że nikomu nie zależy na tym. Dla Unii to też będzie poważny problem, jakbyśmy powiedzieli, że nie chcemy tych pieniędzy. One już są przeznaczone. Raz, że rozpoczęłyby się wewnętrzne walki, kto te pieniądze ma dostać. A dwa - to by oznaczało, że zdążamy tą ścieżką brexitową, czyli rozluźnienia. A tu idea jest odwrotna, żeby bardziej nas związać, zintegrować, spowodować, że będziemy częścią tego organizm gospodarczego, zwanego Wspólnotą Europejską

- mówi ekonomista.

Jak mówi profesor Trębecki, dzięki środkom z KPO Polsce będzie łatwiej przetrwać zimę. Jak przypomina, chodzi o niebagatelną kwotę 150 mld zł.

Cała rozmowa poniżej:

Piotr Tomczyk: Od kilkunastu miesięcy trwają negocjacje między Polską a Unią Europejską w sprawie wypłaty pieniędzy na odbudowę gospodarki po pandemii. Polski Krajowy Plan Odbudowy został zaakceptowany przez Komisję Europejską, ale unijni komisarze stawiają naszemu krajowi dodatkowe warunki. Na co moglibyśmy przeznaczyć pieniądze z KPO i czy w ogóle mamy szanse je otrzymać? Jakie znaczenie dla Polski ma Krajowy Plan Odbudowy?

Prof. Jacek Trębecki: To jest solidny zastrzyk pieniędzy. To kwota niemal 150 mld zł, w transzach. To środki bardzo konkretnie skierowane, bo to, na co możemy wydać te środki, zostało rozpisane, choć już w ramach każdego z obszarów mamy pewną dowolność, czy to odbywa się w formie przetargów, czy w drodze konkursowej wyłonieni podwykonawcy, daje to całkiem spore możliwości realizacji polityki gospodarczej.

Czy jednak te pieniądze są na tyle duże, że statystyczny Kowalski mógłby zauważyć, że pojawiły się w naszym kraju?

Pewnie w kilku obszarach odczuje te pieniądze, chociażby te przeznaczone na opiekę zdrowotną, na niskoemisyjność. Będą pewnie programy promujące alternatywne źródła energii, pozostałe będą widoczne albo te skutki będą nieco bardziej rozciągnięte w czasie, więc trudno sobie wyobrazić, że my tak dostaniemy te pieniądze (od razu).

To optymistycznie brzmi, że dostaniemy pieniądze, jednak te cele nie są tak szerokie, że my wydajemy je na cokolwiek sobie wymyślimy, musimy się dostosować do wcześniejszych ustaleń. Pytanie mam związane z polską energetyką. Wiadomo, że Polska planuje budowę elektrowni atomowych. Czy taką inwestycję też moglibyśmy przynajmniej częściowo finansować z KPO?

To trochę pokazuje, jak zmieniają się realia i uwarunkowania. Jeszcze kilka lat temu energetyka nuklearna była mocno na cenzurowanym, zwracano uwagę na odnawialne źródła energii, więc elektrownie wiatrowe, fotowoltaika, ale przede wszystkim nasz niemiecki sąsiad promował gaz jako naturalne, czyste źródło energii. Teraz w związku z zawirowaniami politycznymi, wojną na Ukrainie, naciskami jakie poprzez ten gaz może Rosja wywierać, odchodzi się od tego i wygrywa Francja, której energetyka oparta jest na energii atomowej. Wydaje się, że to będzie powrót i duże rozluźnienie, jeśli chodzi o restrykcyjne podejście do traktowania bloków jądrowych, jako źródła energii.

Brzmi to dość optymistycznie, bo te cele określone, jak innowacyjność, czy zielona energia...

Bardzo dużo środków na to pójdzie. Właśnie na energetykę odnawialną.

To wszystko wydaje się, że jest nam po drodze, że te wydatki inwestycyjne Polsce bardzo by się przydały. Dodatkowo wartość KPO jest już określona. Te cele są określone. To na czym polega problem? Dlaczego te pieniądze nie trafiają do Polski?

Polityka. Można wczuć się w adwokata diabła i pokazać, czego obawia się Unia. Abstrahując od tego, co dzieje się wokół sądownictwa i tego, żeby zmienić kierunek reform sądownictwa. Chyba generalnie chodzi o to, że Unia z niepokojem myśli o perspektywie, że będzie dofinansowywała ekipę rządową albo koalicję, której niektórzy członkowie wykazują daleko idący eurosceptyzm. Pewnie obawiają się, że będą dofinansowywali odejście Polski ze struktur europejskich albo rozluźnienie Polski w ramach struktur, gdzie bardzo duże znaczenie ma integracja, dążenie do tego, żeby to był jeden organizm gospodarczy. Pewnie to jest taki fundamentalny cel.

To pewnie tłumaczyłoby, dlaczego Komisji Europejskiej tak mocno KPO wiąże się z sądownictwem. To dla naszych słuchaczy może być dziwne, bo sądownictwo, a tutaj wydatki na odbudowę gospodarki - nie ma ścisłego powiązania. Warto przypomnieć, że 15 lipca weszła w życie nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, która - tak, jak chciała Komisja Europejska, zlikwidowała Izbę Dyscyplinarną. I co ciekawe, unijni komisarze zgłosili kolejne wątpliwości i taka sytuacja wywołuje nowe pytania: czy gdy już spełnimy kolejne żądania, to pieniądze popłyną do naszego kraju?

Obawy budzi to, że Izby nie ma, ale powołano coś, co będzie ciałem odpowiedzialności zawodowej, obawy są takie, czy to aby nie będzie Izba Dyscyplinarna, tylko inaczej nazwana. Pewnie to będzie obserwacja, kto będzie do tego nowego ciała desygnowany i, jakie będzie miało kompetencje, możliwości. Czy to nie jest krok, mający kamuflować. Unia Europejska jest mocno wyczulona po lekcji greckiej, gdzie Grecy zakamuflowali swój budżet, sami popadli w kłopoty i przy okazji mocno wciągnęli kraje unijne w swoje problemy gospodarcze.

A nie ma tu takiego ryzyka, że kamienie milowe, jak raz zostaną użyte, to zastąpione zostaną kolejnymi? Komisja Europejska rzuca w Polskę coraz to nowymi kamieniami. Czy w tej sytuacji nie powinniśmy zrezygnować z KPO?

Wyszedłbym z takiego założenia, że nikomu nie zależy na tym, żebyśmy tych pieniędzy nie dostali. Dla Unii to też będzie poważny problem, jakbyśmy powiedzieli, że nie chcemy tych pieniędzy. One już są przeznaczone. Raz, że rozpoczęłyby się wewnętrzne walki, kto te pieniądze ma dostać. A dwa - to by oznaczało, że zdążamy tą ścieżką brexitową, czyli rozluźnienia. A tu idea jest odwrotna, żeby bardziej nas związać, zintegrować, spowodować, że będziemy częścią tego organizmu gospodarczego, zwanego Wspólnotą Europejską.

Czy to nie stawia nas w sytuacji wiecznego petenta, który ciągle słyszy od Unii - zróbcie to, zróbcie tamto, to może dostaniecie pieniądze?

Sama Unia nie jest monolitem. Tam ciągle są petenci i ciągle są ci, którzy mogą coś dać, ale te role się zmieniają: raz ktoś jest petentem, raz do niego przychodzi z jakąś sprawą. Nie można powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość jest na uboczu - jest przecież częścią dużego frontu politycznego, który w UE ma swoich reprezentantów i znaczącą część Parlamentu Europejskiego stanowi, więc w samym PE można by było sporo działać i myślę, że to jest trochę taka zachęta. Jeśli się kłócimy, to gdzieś tam wewnątrz powinniśmy się ucierać, znajdować drogi porozumienia, niż powiedzieć dziękujemy, odchodzimy od stołu.

A może istnieje jakaś inna metoda np. ograniczonego protestu Polski wobec takiego traktowania z góry, bo na razie mamy taką sytuację, chyba najgorszą z możliwych, że zysków z programu nie mamy, za to mamy koszty, nie dostajemy pieniędzy z funduszu odbudowy, a ponosimy koszty pożyczek, udzielanych innym krajom. Czy w takiej sytuacji nie powinniśmy sobie odliczyć tych kosztów od składki, która wpłacana jest do Brukseli?

To byłby śmiały krok. Obawiam się, że traktaty akcesyjne, które podpisaliśmy nie przewidują takiej możliwości i takiej kompensaty finansowej. Ryzyko jest też takie, że my uruchomimy, jeśli by się to powiodło, w całej Unii takie rzeczy. Niemcy mogliby powiedzieć - hola hola, my odkąd wpłacamy, nie dostaliśmy ani grosza. To bardzo ryzykowna droga, bo jednak trochę jesteśmy skazani na Unię, podobnie, jak Unia jest skazana na nas. Nikomu chyba nie zależy na tym, żebyśmy się tak oderwali, zupełnie stanęli z boku, choć wydaje się, że my mamy chyba więcej do stracenia, niż Unia, w tym sensie, że Polsce bez Unii będzie bardzo trudno, a Unii bez Polski będzie trudno, ale nie krytycznie.

Polski rząd zapowiedział już, że na przełomie października i listopada złoży pierwszy wniosek o wypłatę pieniędzy. Może na koniec naszej rozmowy poproszę pana o prognozę - kiedy trafią pierwsze przelewy z Brukseli?

Gdybym to wiedział pewnie mógłbym zbić na tym jakiś drobny mająteczek, bo wiadomo, że te transfery, a przynajmniej okres, w którym przeliczane są euro na złotówki, wpływa chociażby na kurs euro. Trudno powiedzieć, ja zakładam, że w tym roku, mam nadzieję, że te środki będą przekazane, tym bardziej że one bardzo nam się przydadzą przed zimą. Wszystko zależy od zimy, ale w wypadku surowej zimy, zapasy gazu są minimalne i będziemy potrzebowali bardzo mocno wsparcia, żeby zimę przetrwać.

https://radiopoznan.fm/n/QWd3Ow
KOMENTARZE 0