NA ANTENIE: SOMEDAY WE'LL BE TOGETHER(z serialu/VONDA SHEPARD
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

T. Terlikowski: Kapłan ma dużo ważniejszą nowinę niż to, na kogo głosować

Publikacja: 07.07.2020 g.10:40  Aktualizacja: 07.07.2020 g.11:27
Poznań
Kościół powinien być przeźroczysty, a kapłan nie może opowiadać się po żadnej ze stron sporu politycznego - uważa gość Kluczowego Tematu - dziennikarz, publicysta i filozof Tomasz Terlikowski.
Tomasz Terlikowski - Telewizja Republika
Fot. Telewizja Republika

Łukasz Kaźmierczak: Dla mnie jest pan głośnym katolickim głosem w debacie publicznej. Nie uciekniemy od kampanii wyborczej. Wczoraj prezydent Andrzej Duda podpisał projekt zmian w Konstytucji, w którym znalazł się zapis, który wyklucza adopcję dziecka przez pary homoseksualne.

Tomasz Terlikowski: Polska Konstytucja i tak to wyklucza, w związku z tym jest to mocny, ale wyborczy głównie temat. Natomiast jestem oczywiście zwolennikiem takiego zakazu dlatego, że dzieci, które podlegają adopcji są i tak mocno skrzywdzone przez los. Oddanie takich dzieci pod opiekę par, które są niestereotypowe, nienormatywne naraża te dzieciaki na bardzo silny ostracyzm społeczny, a poza tym jest ogromnym eksperymentem na ich życiu. My mamy model wychowawczy - w rodzinie, w małżeństwie, związku mężczyzny i kobiety. Tu nie ma takiego modelu - związku dwóch mężczyzn, czy dwóch kobiet. Z tego powodu, z powodu dobra dzieci, nie należy przeprowadzać takich eksperymentów na skrzywdzonych już dzieciach. To nie jest tak, że tłum dzieci czeka na adopcję, to rodziny czekają na możliwość adopcji dziecka.

Kolejka jest długa...

Kolejka jest długa, w związku z tym, w takich sprawach dobro dzieci musi być ważniejsze.

To może dobrze, że to pojawia się w kampanii wyborczej, bo nagle Rafał Trzaskowski też stwierdza, że jest przeciwko adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Wcześniej nie słyszałem takich deklaracji.

Dobrze, że temat się pojawia, ale prawnie w Polsce to było wykluczone. Zawsze lepiej utwardzać w tych sprawach prawo, niż je rozmiękczać. Rafał Trzaskowski i cała jego formacja w sprawach części postulatów lewicy była miękka. Nagle się utwardziła - ale też trzeba mieć świadomość, że utwardzenie to nastąpiło dlatego, że z badań jednoznacznie wynika, iż w Polsce nie ma społecznej zgody na adopcję dzieci przez pary homoseksualne.

Stawiam w tym temacie kropkę, mam przed sobą świeżą książkę, wywiad-rzekę. Pan rozmawia z księdzem Isakowiczem-Zaleskim. Bardzo wymowny tytuł: "Kościół ma być przezroczysty". Zadam pytanie w kontekście kampanii wyborczej, czy kościół powinien zabierać głos ws. wyborów? Wczoraj były takie doniesienia, że gdzieś w jednej z diecezji ksiądz sugerował na kogo głosować.

Odpowiedź jest bardzo prosta: nie powinien. Odwołam się do przykładu najlepszego dla chrześcijan, czyli do Ewangelii. Kiedy Jezus przyszedł na ziemię sam, to w jego kraju była bardzo skomplikowana sytuacja polityczna i bardzo silny spór. Spierali się zeloci, którzy chcieli powstania i wyzwolenia  z niewoli rzymskiej, spierali się faryzeusze, którzy mówili, że trzeba zachowywać prawo w ramach tego sprzeciwiać się Rzymianom. Spierali się saduceusze, którzy podporządkowali się Rzymianom jako kasta kapłańska służyła Herodowi, który nie do końca był Żydem. I co robił Jezus - czy Jezus zabierał głos w tych - trzeba powiedzieć - bardzo ważnych dla Izraela sporach? Odpowiedź brzmi: nie. Dzisiejsza Ewangelia mówi, co robił Jezus i, co polecił robić apostołom: macie głosić dobrą nowinę o Królestwie, uzdrawiać i pomagać tym, którzy się źle mają.

Czy to oznacza, że kościół nie powinien zajmować stanowiska np. w sprawach zgodności z nauką Chrystusa czy moralnością katolicką?

Oczywiście, że tak. Ma głosić moralność chrześcijańską, natomiast problem polega na tym, że nie ma takiej partii w polityce, na całym świecie, która byłaby całkowicie zgodna z nauką Chrystusa. W związku z tym jeśli kościół chce zachować pełnię nauczania Chrystusa, to musi krytykować każdy ruch polityczny za niezgodność z nauczaniami Chrystusa, a w czasie wyborów najlepiej w tej sprawie przypominać zasady, ale nie popierać żadnej ze stron. Dlaczego? Popierając jedną ze stron pasterz wyklucza ze słuchania. Ci, którzy głosują inaczej, przestają słuchać. Kapłan ma dużo ważniejszą nowinę niż to, na kogo głosować, ma przekazać ludziom, że jest ktoś, kto jest w stanie wyprowadzić ich z grobu, z nędzy, choroby - to jest dobra nowina chrześcijańska, to jest o wiele ważniejsze, niż to, kto w danym momencie będzie rządził. Nie mówię, że to nieważne, kto będzie rządził. Jako katolicy świeccy mamy obowiązek angażować się w życie polityczne. Pasterz głosi z ambony dobrą nowinę.

A poza amboną. Znany franciszkanin ojciec Leonard Bielecki mówi, że rozumie, że na ambonie nie powinien takich poglądów wygłaszać, ale na Facebooku, jak Polak ma prawo powiedzieć, na kogo będzie głosować, czy nie? On to poddał jako problem.

Ja bym był bardzo ostrożny dlatego, że kapłan jest kapłanem zarówno na ambonie, jak i poza. 24 godziny na dobę. To zaangażowanie na 100 proc. To nie jest tak, że rano głosi kazanie, a po południu powie, na kogo będzie głosował. Jeżeli ktoś został wybrany przez Jezusa, to został wybrany na 100 proc. Nie może być tak, że rano jest w kościele, a wieczorem chodzi tam, gdzie nie tylko ksiądz, ale i katolik nie powinien chodzić. Świadectwo kapłana jest świadectwem całego życia, a niestety mamy kapłanów z różnych stron. Najczęściej zarzuca się politykom prawicy, że wykorzystują kościół, ale mamy też przynajmniej jednego liberalnego księdza, który wprost mówi, na kogo będzie głosował.

Wiem, o kim pan mówi.

Dlatego to nieroztropne i nieewangeliczne, tak, jak mówienie w drugą stronę.

Zacytuję fragment książki, o której powiedziałem. Pada tam taka teza w rozmowie z księdzem Isakowiczem-Zaleskim, że słaby, ogarnięty skandalami kościół jest na rękę każdej władzy, ponieważ może być wtedy szantażowany, mogą być wymagane od niego pewne gesty. Jak tej pułapki uniknąć w obecnej sytuacji?

Po pierwsze mówić o problemach i je załatwiać, bo oczywiście samo mówienie nie wystarczy. Kiedy problem jest ujawniony, to działa w każdej sytuacji, to on przestaje być hakiem.

Najgorsze jest przemilczenie. To dosyć powszechne.

Po drugie mówienie o problemie, ale ze wszystkich stron. Najbardziej niebezpieczna jest jednostronność: mówienie o jednej stronie, a milczenie o problemach drugiej strony. W życiu politycznym każda ze stron popełnia błędy. Wiadomo, że do jednej ze stron jest bliżej - choćby ideologicznie, czy religijnie. To nie jest tak, że ta nasza strona nie popełnia błędu. Te błędy powinny być punktowane tak samo. Oceniamy rzeczywistość z perspektywy wiary, a nie naszych sympatii politycznych, które często przekształcają się w kibicowanie polityczne, tzn. kibicujemy naszym partiom, jak kibice drużynie: nie widzimy błędów, a samo mówienie o błędach napastnika jest uważane za zdradę drużyny.

Lekki kubeł wody pan nam dał w gorącym okresie końcówki kampanii. A ja zapytam o konkret: sprawa biskupa Edwarda Janiaka, ta książka jest tak świeża, że już znajduje się informacje na ten temat. Patrząc na to z perspektywy tych decyzji, które zapadły: czy kościół zadziałał w ostatecznym rachunku dobrze?

Pytanie brzmi inaczej, dlaczego kościół zareagował w ostatecznym rozrachunku dobrze. Nie ma jeszcze ostatecznego rozrachunku, bo nie mamy decyzji. Mamy na razie zawieszenie biskupa Janiaka i przeniesienie go z diecezji i mianowanie administratorem apostolskim arcybiskupa Grzegorza Rysia - i to są dobre decyzje. Zastanówmy się, ile czasu to trwało, ja nie mówię tylko o filmie. Dwa lata temu do Stolicy Apostolskiej trafiła skarga rektora Seminarium Kaliskiego, który opisuje skandaliczne decyzje biskupa: przymuszanie rektora do święcenia kleryka, który był oskarżony o molestowanie seksualne dzieci, próbę ich werbowania do takich aktów. To trwało dwa lata i zakończyło się, bo media zaczęły pisać o innych problemach. Dopiero, gdy o sprawie robi się głośno w mediach, kościół podejmuje decyzje. Decyzja jest dobra, ale byłaby o wiele lepsza, gdyby to sam biskup Janiak powiedział: zawieszam się sam do momentu wyjaśnienia sprawy. Wtedy moglibyśmy wszyscy podejrzewać, że część oskarżeń jest nieprawdziwa.

Nadal możemy, jest na razie domniemanie niewinności. To jest obowiązujące.

W sądzie jest domniemanie niewinności. Jest taka dziwna maniera, żeby w relacjach, które wymagają całkowitego zaufania. Relacja pasterz wobec owiec, to nie jest relacja przestępca-nie przestępca. To ma być ktoś, do kogo musimy mieć całkowite zaufanie. Jeśli mamy bardzo poważne wątpliwości co do wiarygodności osoby głoszącej nam Ewangelię i sprawującej nad nami ogromną władzę duchową, to mamy prawo o to się pytać i domniemanie niewinności obejmuje skazanie, wyrok, a nie całkowite zaufanie.

Na Tweeterze napisał pan, że decyzja Franciszka to ważny moment, ale to będzie trudny proces sprawiedliwości, miłosierdzia wobec ofiar i oczyszczenia, ale od teraz będzie on prostszy.

Będzie prostszy dlatego, że już widzimy, że Stolica Apostolska stoi po stronie tych, którzy chcą oczyszczenia, ale będzie bardzo trudny dlatego, że w bardzo wielu diecezjach, ja nie chcę mówić, że we wszystkich, ale w większości, nawet jeśli nie wobec obecnych ordynariuszy, metropolitów, którzy są stosunkowo świeży, to wobec ich poprzedników, są oskarżenia albo podejrzenia o poważne zaniedbania, tuszowanie pewnych spraw. Nie jest łatwo z tym się zmierzyć, bo część z tych osób ma niewątpliwe zasługi na innych polach. Osoby mające zasługi w innych sprawach po prostu zawiodły. Trzeba będzie zastanowić się, co z tym zrobić.

A kościół musi być przeźroczysty.

Stawanie w prawdzie dla każdego jest trudne. Mamy tendencję do ukrywania problemów. W przypadku kościoła to błąd. Przykładem są Ewangelie, w którym napisano, że Judasz zdradził, Piotr się zaparł...

Trudny temat, mówią, że w ogóle nie powinno się go w kampanii wyborczej poruszać, ale my go poruszyliśmy.

https://radiopoznan.fm/n/zYJCPX
KOMENTARZE 0