NA ANTENIE: Lubię jazz
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Jan Parys: „za Polskę nie musimy się wstydzić”

Publikacja: 08.02.2020 g.22:54  Aktualizacja: 08.02.2020 g.22:51
Poznań
Minęła 25 rocznica śmierci wielkiego polskiego filozofa, logika, wykładowcy i dominikanina związanego z Poznaniem ojca Józefa Marii Bocheńskiego. Filozof był światowej sławy sowietologiem i znawcą marksizmu. Z Janem Parysem, autorem wywiadu – rzeki z ojcem Bocheńskim, rozmawiał Franciszek Walerych.
EN_00909360_6388-1024x782
kai.pl / Fot.

Franciszek Walerych: Co najmocniej wpłynęło na poglądy Józefa Marii Bocheńskiego? Nauczyciele w gimnazjum we Lwowie? A może profesorowie Uniwersytetu Jana Kazimierza? A może Florian Znaniecki?

Mówił, że matka, która była kobietą niezwykle oczytaną i intelektualnie wyrobioną. Pamiętajmy, że w dorosłość wchodził jako żołnierz. Później były studia, również w Poznaniu, w którym studiował ekonomię. Wtedy działało się w korporacjach. On sam należał do korporacji akademickiej Corona. Korporacje organizowały bijatyki uliczne. Bocheński brał udział w zajściach, które miały charakter na pół chuligański. To świadczy o dynamicznej osobowości przyszłego filozofa. Nie potrafił się skupić na spokojnym studiowaniu. Ale jeśli pyta pan kto miał wpływ na Józefa Bocheńskiego, to z pewnością taką osobą był wybitny katolicki myśliciel, dominikanin Jacek Woroniecki, autor fundamentalnych prac o wychowaniu. Zetknięcie się z tym intelektualistą spowodowało, że Bocheński postanowił wstąpić do zakonu.

Bocheński nie był żarliwie wierzącym katolikiem.

Mówił z uśmiechem, że szedł do seminarium z wiarą lekką, codzienną. Szukał struktury, która nadałaby sens jego życiu. Wielu Polaków było zafascynowanych włoskim faszyzmem. Wielu bało się bolszewizmu, komunistycznej Rosji. Bocheński widział tragiczne rozbicie Europy. Z tego podziału nie było dobrego wyjścia. Europę trawiły ogromne problemy społeczne i ekonomiczne. W tej sytuacji uznał, że tylko stara instytucja europejska jaką jest Kościół zapewni sens życia. Kościół bronił najstarszych źródeł kultury europejskiej, czyli chrześcijaństwa.

Z jednej strony wiara, z drugiej wojsko.

Walczył w wojnie 1920 roku. Nigdy nie przestał być żołnierzem. Walczył o nowoczesną filozofię, o nowy Tomizm, o prawo do prawdy, o prawa ludzi wierzących. Kilka lat przed II wojną światową zaangażował się w publicystykę dotyczącą etyki wojskowości. W 1938 roku wyszła nawet książka z jego tekstami na ten temat. Była adresowana do kapelanów i żołnierzy. Przekonywał, że katolik ma nie tylko prawo, ale obowiązek walczyć. Nie powinien mieć wątpliwości co do tego, że walka zbrojna jest zgodna z doktryną katolicką. Bocheński uważał, że mamy prawo bronić własne życie i życie słabszych, rodzin, bliskich, dzieci. Służbę w wojsku uważał za rzecz honorową.

W czasie II wojny światowej był kapelanem w Wielkiej Brytanii.

Czekał na inwazję Brytyjczyków, a z nimi Polaków, na kontynent, ale ponieważ nie mógł się doczekać poprosił o przeniesienie do generała Andersa. W stopniu podpułkownika brał udział w Kampanii Włoskiej.

Anders był zaskoczony, że przysłali mu zakonnika.

Nie był zadowolony, bo myślał, że kolejny ksiądz będzie odciągał żołnierzy od walki. Okazało się, że był to ksiądz zachęcający nie tylko do modlitwy. Za namową generała Andersa zaczął studiować rosyjskich marksistów. Marksizm w połowie XX wieku był doktryną niezwykle popularną. Pamiętajmy, że dzieje się to wszystko w obliczu marszu Armii Czerwonej zajmującej pół Europy. Marksizm zostaje rozreklamowany. Niewielu filozofów na Zachodzie znało się na marksizmie. Ojciec Bocheński władał biegle językiem rosyjskim, zresztą nie tylko nim, no i poświęcił sporo czasu lekturze Marska i Lenina. Pierwsze jego prace na ten temat pisał pod pseudonimem. Rozważał powrót do Polski. Krytyka marksizmu zamknęłaby drogę do ojczyzny.

Władze kościelne prosiły go by dalej studiował marksizm.

Chodziło o to, by ktoś publikował na Zachodzie o marksizmie. Zrezygnował z kariery naukowej w Krakowie, gdzie się habilitował i miał kolegów filozofów. Musiał działać na Zachodzie. Szybko zyskał opinię doskonałego sowietologa i eksperta od marksizmu. Z jego wiedzy korzystano w Niemczech zachodnich, w szkole dla oficerów w Rzymie, w RPA, w Argentynie i w Stanach Zjednoczonych. Wykładał ciekawie, więc jego poglądy trafiały i do polityków, jak i do oficerów, i menadżerów. Kanclerz Adenauer był tak zafascynowany jego wykładami, że wysłał do niego na studia całe rzesze polityków niemieckich, a później utworzył dla Bocheńskiego specjalny instytut sowietologiczny w Kolonii. Dzięki pomocy rządu amerykańskiego Bocheński otworzył instytut we Fryburgu. Te placówki publikowały dziesiątki jeśli nie setki tomów, książek i artykułów, których Bocheński był redaktorem. On sam wydał pierwszą fundamentalną pracę o historii logiki. W latach 60. zyskał międzynarodową sławę. Był rektorem uniwersytetu we Fryburgu, wykładał w Rzymie na Uniwersytecie św. Tomasza, był szefem międzynarodowego stowarzyszenia logiki i metodologii nauk, które skupiało uczonych przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych. Był doktorem honorowym sześciu zachodnich uniwersytetów.

W Polsce nie znano jego książek.

Były wręcz zakazane. Podziemne wydania publicystyki zaczęły wychodzić w połowie lat osiemdziesiątych w drugim obiegu. Sam Bocheński napisał ponad sto książek w ponad milionowym nakładzie, z czego dwadzieścia przetłumaczono na język polski. W latach 90. Telewizja Polska nakręciła dwa filmy dokumentalne o Bocheńskim.

Powiedział pan o ponad milionowym nakładzie. Rzadko się zdarza, żeby masowy czytelnik sięgał po dzieła filozoficzne.

Bocheński pisał klarownie. Wiele z jego książek traktowano jak podręczniki. Były niezwykle popularne w Stanach Zjednoczonych, w Niemczech i Indiach. Inni polscy logicy jak Alfred Tarski czy Kazimierz Ajdukiewicz też byli popularni, ale w wąskim gronie specjalistów. Bocheński miał talent popularyzatorski. Przez dwa lata prowadził pogadanki w Radiu Wolna Europa.

Traktował marksizm jak wiarę.

Postrzegał marksizm jako doktrynę ideologiczną. Uważał, że należy mu się przeciwstawiać rzetelną krytyką i polemiką. Marksizm jako doktryna filozoficzna, według Bocheńskiego, był banalnie prosty i tłumaczył świat za pomocą kilku twierdzeń.

Jakim człowiekiem prywatnie był Bocheński?

Przyjechałem do Fryburga w latach osiemdziesiątych, żeby pisać książkę, która ukazała się później pod tytułem „Między logiką a wiarą”. Bocheński był już starszym człowiekiem, ale cały dzień spędzał na czytaniu. Korespondował z ludźmi z całego świata. W wieku siedemdziesięciu lat nauczył się latać samolotem, a w wieku osiemdziesięciu lat nauczył się czytać po hebrajsku. Nigdy nie poszedł na emeryturę. Tuż przed jego śmiercią ukazała się książka „Istota i istnienie Boga”, którą wydał po niemiecku. Był trudny do życia na co dzień, ponieważ potrzebował niezwykle intensywnego kontaktu intelektualnego. Pytania filozoficzne stawiał przy śniadaniu, obiedzie i kolacji. Był zafascynowany logiką formalną. Uważał ją za wspaniałe narzędzie naukowe, które dał ludziom Bóg i należy je wykorzystywać do szukania sprzeczności we współczesnej filozofii. Jego pasją było unowocześnienie Tomizmu. Wykazywał, że w prawdzie św. Tomasz nie był logikiem, to jednak myślał w sposób logiczny, przez co daje się dziś wykorzystać przez nowoczesną logikę. Chciał zbudować tzw. analityczny Tomizm w przeciwieństwie do Tomizmu żywiołowego, spontanicznego, pełnego metafor i sformułowań z życia codziennego.

Krytykował również kulturę współczesną.

Świat współczesny był dla niego przykładem zamętu, zawieruchy, załamania intelektualnego. Uważał, że filozofowie niepotrzebnie psychologizują i idą drogą subiektywizmu. Zajmują się jednostką i tym co ta jednostka czuje i myśli. Jego zdaniem filozof powinien zajmować się Bogiem i światem.

Korzeniami kultury były dla Bocheńskiego chrześcijaństwo, filozofia grecka i prawo rzymskie.

Twierdził, że podstawą wydziałów nauk humanistycznych i społecznych powinny być te trzy gałęzie. Bez nich trudno być Europejczykiem. Do końca życia krytykował postawy pacyfistyczne. Nazywał pacyfistów „zgniłkami”. Nie ukrywał patriotyzmu. Mówił, że skoro urodziliśmy się nad Wisłą to Bóg dał nam pewne zadania, a tymi zadaniami są obrona kultury narodowej i obrona kraju. Odpowiadamy za ten kawałem ziemi przed Bogiem. Był za tym, żeby o historii mówić prawdę, nie idealizować i nie fałszować, ale jednocześnie uważał, że młode pokolenie trzeba wychowywać pokazując bohaterów narodowych. Mówił, że nie mamy powodu do kompleksów wobec innych państw. Za Polskę nie musimy się wstydzić.

Jan Parys – socjolog, publicysta, polityk. W latach 1991–1992 minister obrony narodowej, w latach 2015–2018 szef gabinetu politycznego ministra spraw zagranicznych. Autor wywiadu – rzeki z o. Józefem Marią Bocheńskim pt. „Między logiką a wiarą”.

Senat RP ogłosił 2020 rok rokiem o. Józefa Marii Bocheńskiego.

https://radiopoznan.fm/n/yynJH9
KOMENTARZE 0