Gdy wkrótce Gary Clark Junior wydał płytę z tytułem „Blak And Blu”, wokół muzyka wybuchła wrzawa. Od razu było wiadomo, że w jego przypadku wszystko jest ważne. Najmniejszy detal o czymś mówił, coś sugerował. Tytuł płyty podano w oryginalny sposób. I jeszcze to uzupełnienie przy nazwisku „Junior”, jako drogowskaz pokoleniowy. Gary Clark Junior grał bluesa z dodatkiem rocka i paradoksalnie miało to znaczenie. Jakby chciał od razu zastrzec: „może jestem młody, lecz gram świetną muzykę, a nie komercyjny szmelc”.
Na wspomnianej płycie słychać było talent i zaawansowany poziom instrumentalny. Muzyk zignorował zaloty piosenkarki Alicii Keys, która chciała skorzystać z umiejętności Gary’ego. Zespół Foo Fighters także miał propozycje dla teksańskiego muzyka, produkującego się na scenie z fantazją w stylu Jimiego Hendrixa. Potem Gary Clark Jr. wpadł w medialną wirówkę, telewizja, film, specjalne projekty artystyczne i 4 statuetki nagrody Grammy.
Na płycie „This Land” pokazał, że jego muzyka jest wypadkową zainteresowań bluesem, soulem, jazzem i południową odmianą hip-hopu. Przesiąknięty bez reszty starymi brzmieniami, lubi natarczywie sprzężoną, brudną gitarę elektryczną i miękki wokal. Śpiewa często falsetem, a w innych utworach jak rasowy wokalista soulowy. Można się zastanawiać czy to na pewno ten sam artysta. Muzyk nie pieści swoich kompozycji, w których równie ważna jest improwizacja i dzika, agresywna solówka jak tekst albo chwytliwa melodia. Album „This Land” opowiadał o Ameryce w 2020. Teraz to historia.
Już po pierwszym utworze tegorocznej płyty „JPEG RAW” słuchacz nabiera przekonania, że Gary Clark Jr. to artysta wyzwolony, rozumiejący muzykę w bardzo indywidualny sposób, odbiegający od tradycyjnego wzorca bluesmana. Po trzech albumach studyjnych i dwóch koncertowych, poznaliśmy na czym polega swoboda przeskakiwania od formy bluesa do funku lub hard rocka i wreszcie do hip-hopu. A do tego nieprawdopodobnego miksu dochodzą jeszcze polityczne zaczepki i językowe łamigłówki w tekstach piosenek.
Paradoksalnie gitarzysta i wokalista tworzy na wielu poziomach, bez nadmiernego eksponowania samego siebie. Na krążku Gary Clark Junior dobrał muzyków z różnych rejonów muzyki, często korzystając z sampli, próbek nagrań znanych wykonawców. Trzeba niezłego osłuchania, żeby rozpoznać te wszystkie detale i odniesienia do wielkiej spuścizny muzycznej od Marvina Gaye’a, przez Sly Stone’a, Milesa Davisa po źródłowe wątki Sonny’ego Boy’a Williamsona. A są też nawiązania do Lenny’ego Kravitza i Prince’a. Współczesny odbiorca lubi takie kompaktowe zabiegi.
W sesji nagrań wzięli zresztą udział artyści z muzycznego parnasu tacy jak Stevie Wonder i George Clinton. Bardzo odświeżający dla muzyki jest w tym męskim towarzystwie żeński głos Valerie June. Wydaje się, że nakreślenie przez artystę tak wielkiej hiperboli muzycznej, ma doprowadzić w końcu do refleksji o nieprzemijającej mocy i oryginalności kultury afroamerykańskiej.
W otwierającym płytę utworze „Maktub” uwagę przykuwa perkusyjna mieszanka rytmów afro i hip hopu. Mniej więcej w połowie płyty zmianę nastroju narzuca relaksowe nagranie „To The End Of The Earth” z jazzującą a’la George Benson partią gitary. Wiele innych, wręcz odkrywczych partii gitarowych, ożywia tkankę następnych utworów. W kończącym płytę 12-tym utworze „Habits”, Gary Clark Jr. snuje dziewięciominutową suitę, w której zmienne tempo i repetycje mają odzwierciedlać myśli artysty o współczesnym świecie.
Dotąd niedostępny na koncercie w Polsce artysta, czaruje na tej bardzo złożonej muzycznie płycie.