Media powinny wciąż informować o wojnie i nie przestawać relacjonować tego, co dzieje się na Ukrainie. Bo magazyny z darami pustoszeją, a każda rakieta Putina oznacza kolejnych uchodźców, którzy tracą dach nad głową
- takie odczucie mają wolontariusze nie tylko w Polsce. To słowa Kevina Roddama, 65-letniego wolontariusza z Wielkiej Brytanii, który na północy Anglii poruszył lokalną społeczność do pomocy uchodźcom. Teraz Kevin przebywa na Podkarpaciu i stamtąd busem regularnie wozi dary na Ukrainę. Dociera głęboko na zachód, do najbardziej zrujnowanych wiosek i miast.
Jak opowiada "w Dnipro spotkaliśmy kobietę, która w swojej niewielkiej kuchni przygotowuje jedzenie dla żołnierzy na froncie i dla uchodźców.
Każdego dnia gotuje od 400 do 600 posiłków. Zawieźliśmy jej więc produkty do gotowania, była bardzo szczęśliwa
- mówi wolontariusz.
W ocenie Kevina potrzeby na Ukrainie są ogromne. Pierwsza grupa to pomoc medyczna. Druga grupa potrzeb to żywność. Jego zdaniem, jeżeli wojna w Ukrainie nie jest już tematem numer jeden, to ludzie myślą, że sytuacja się poprawia.
Proszę mi wierzyć - ja to widziałem - jest coraz gorzej. Każdego dnia jest coraz więcej ataków rakietowych, a każdy atak powoduje, że ludzie uciekają - przybywa uchodźców. To powoduje konieczność pomocy i wsparcia medycznego
- mówi.
Świetlica dla ukraińskich dzieci w budynku dawnego DPS. "Yasna Izba" działa w pomieszczeniach starej kamienicy przy ulicy Bukowskiej w Poznaniu. Codziennie przychodzi tam 23 małych uchodźców. To dzieci zostawiane przez pracujących rodziców lub z różnych powodów niezapisane do polskich szkół. "Mamy tutaj dużo rzeczy do zabawy" - mówi nastoletnia wolontariuszka "Yasnej Izby", Weronika -
Zabawki miękkie - niedźwiedzie i króliki. Są klocki Lego. Możemy porysować, namalować coś, mamy takie zadania, żeby rysować coś dla siebie. Ale bywa, że wychodzimy na boisko, mamy tam piłkę do siatkówki, piłkę do piłki nożnej, mamy tam bramkę
- mówi.
Izba prowadzi warsztaty społeczne. Dzieci są przygotowywane do pójścia do polskich szkół i funkcjonowania w nowym środowisku. Biorą też udział chociażby w lekcjach rysowania. Na dziś świetlica nie może przyjąć więcej podopiecznych.
"Yasną Izbę" prowadzi fundacja AITWAR. W planach są zajęcia popołudniowe i nauka języka polskiego dla dzieci. Do tego potrzeba jednak więcej środków. Rozwój świetlicy można wesprzeć wpłacając pieniądze na zbiórkę online. Szczegóły na stronie fundacji AITWAR.
Uchodźcy, którzy uciekli przed wojną do Leszna, zainteresowani są dziejami tego miasta. Chętnie odwiedzają Muzeum Okręgowe w Lesznie.
Od kilku miesięcy zauważamy, że uchodźcy z Ukrainy, osoby, które uciekły przed zgiełkiem wojny, znajdują taki jakby spokój w przestrzeni muzealnej. Przychodzą do nas. Mamy specjalnie dla nich dedykowany wtorek, i wówczas przychodzą do Muzeum po to, by dowiedzieć się, w jakim mieście się znaleźli, gdzie ich historia zaprowadziła i jaka jest historia miasta, w którym będą żyć choćby przez jakiś czas. Niejednokrotnie proszą o pomoc przewodników, proszą ich, by nakreślili im historię Leszna i opowiedzieli o jego dawnych właścicielach
- opowiada Jakub Piwoński z leszczyńskiego Muzeum.
Jakub Piwoński podkreśla, że obywatele Ukrainy są kolejną falą uchodźców, którzy trafili do Leszna. Wcześniej schronienia w tym mieście szukali Bracia Czescy, protestanci czy Żydzi.