Zdaniem profesora Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, Wojciecha Cellarego, zmiany pozytywnie przysłużą się wszystkim autorom, a dotkną duże firmy, które nie płacą za wykorzystanie cudzych dzieł.
Profesor Cellary twierdzi, że dyrektywa zawiera jednak pewną kontrowersję.
- Mamy jakąś treść, która nie podoba się komuś. Ten ktoś kupuje prawa do tej treści i po prostu zabrania jej publikowania. To dotyczy przypadków, kiedy mamy do czynienia z profesjonalnym autorem, który najczęściej sam się nie zajmuje dystrybucją swojego utworu, tylko sprzedaje go wydawcy. Autorowi oczywiście zależy na tym, żeby jego utwór był jak najszerzej dystrybuowany, ale wydawcy nie musi na tym zależeć - mówi profesor Cellary.
Wielkopolski eurodeputowany Ryszard Czarnecki twierdzi, że dyrektywa w przyjętej podczas głosowania w Strasbourgu formie nie jest dopuszczalna. Prace nad ostatecznym kształtem potrwają do stycznia.
- Myśmy głosowali za artykułem trzynastym, który stwarza możliwość opieki nad artystami przez ponad kwartał. Chcemy pójść w kierunku maksymalnego poszerzenia sfery wolności w internecie, zablokowania możliwości cenzurowania, jednocześnie zachowując prawa artystów - tłumaczy Czarnecki.
Jak dodaje profesor Cellary, dyrektywa jest wytyczną dla parlamentów poszczególnych krajów. Oznacza to, że jej szczegóły opracują poszczególne rządy. Osoby prywatne, tak jak dotychczas, będą mogły dzielić się między sobą odnośnikami do stron.