Sprawa dotyczy pływalni "Akwen" w Koziegłowach. Użytkownicy są informowani ogólnie, że obiekt jest monitorowany, ale brakuje szczegółowej informacji, że kamery umieszczono również w szatniach.
Monitoring skierowany jest na szafki, nie ma go w przebieralniach.
Nasza słuchaczka, Pani Karolina, oburza się jednak, że przecież nie ma obowiązku przebierania się w kabinach, a szatnia jest miejscem wyjątkowo intymnym, w którym zwyczajowo kamer się nie umieszcza.
Zgłosiliśmy się z tymi uwagami do dyrektora obiektu, Piotra Stańczaka, który umieszczenie kamer tłumaczy prośbami samych użytkowników i kwestiami bezpieczeństwa.
- Na przykład może ktoś się poślizgnąć. To też będzie materiał, który może pomóc w rozstrzygnięciu sporu. W naszej szatni są kabiny, w których można się przebierać. Nie mamy obowiązku wskazywania każdego miejsca, które jest monitorowane.
- Czy takich próśb o udostępnienie nagrania jest dużo?
- Pytanie co to jest dużo, ale zdarzają się. Bywa, że komuś się zawieruszy portfel, okulary.
Prawo w tej kwestii nie jest jednoznaczne. W przepisach RODO wprost nie ma odniesień do kamer w szatniach - mówi radca prawny, Krzysztof Westfal.
W tej konkretnej sytuacji należy się oprzeć także na regulacjach, które funkcjonują, choć może nie dotyczą takiej sytuacji wprost. Artykuł 22 ze znaczkiem 2 Kodeksu pracy wprowadza wyraźny zakaz monitoringu w szatni chociażby. Będąc osobami odwiedzającymi basen, nie jesteśmy pracownikami, więc Kodeks pracy nie ma zastosowania. Ale skoro nie można instalować monitoringu w szatniach w miejscu pracy, to dlaczego mielibyśmy przyjąć, że jest to dozwolone w miejscach publicznych?
- mówi Krzysztof Westfal.
Krzysztof Westfal dodaje, że w prawie znajduje się jednak zapis, który w przypadku sporu mógłby świadczyć na rzecz nagrywanego. Artykuł 191a. Kodeksu karnego mówi, że utrwalanie wizerunku jakiejkolwiek osoby nago bez jej zgody jest nielegalne.
Dyrekcja obiektu obiecała, że przedyskutuje tę kwestię i zastanowi się w jaki sposób lepiej informować klientów o tym, że są nagrywani.