NA ANTENIE: Muzyczny Merkury
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Kolejni świadkowie w obronie księdza Dariusza Godawy

Publikacja: 02.06.2021 g.19:19  Aktualizacja: 02.06.2021 g.19:28
Poznań
Dotarliśmy do wolontariusza i świadka pracy misyjnej w Kamerunie poznańskiego misjonarza. Zaprzecza insynuacjom gazety atakującej księdza. Gościem Wielkopolskiego Popołudnia był wolontariusz na misjach w Kamerunie Dariusz Gzik.
radio poznań mikrofon - Kacper Witt - Radio Poznań
Fot. Kacper Witt (Radio Poznań)

Roman Wawrzyniak: Czytał Pan te skandaliczne i pełne insynuacji opisy misji ks. Godawy w Kamerunie w Gazecie Wyborczej? Jak by się Pan do nich odniósł? Jakie jest doświadczenie Pana i osób, które tam były i pomagały, a które mogą powiedzieć coś więcej o Afryce?

Dariusz Gzik: Tak, czytałem. Słuchałem też różnych podcastów Gazety Wyborczej. Byłem w ciężkim szoku i nie dowierzałem. Zastanawiałem się, czy ja byłem na tej samej misji. Od mojego powrotu z Kamerunu jestem w stałym kontakcie z innymi wolontariuszami. Po tych wszystkich artykułach nawiązaliśmy kontakt i rozmawialiśmy. Wszyscy jesteśmy zszokowani poziomem manipulacji i sposobem, w jaki to wszystko zostało opisane.

Co Pan widział tam na miejscu? Jak Pan może odnieść się do zarzutów, które pojawiają się w tych publikacjach?

Widziałem tam uśmiechnięte dzieci. Jest wiele przekłamań i manipulacji, że dzieci nie jedzą, że ks. Godawa przedstawiany jest jako tyran, który je torturuje. To jest zupełnym kłamstwem, bo dzieci jedzą dwa razy w ciągu dnia, a ks. Darek je trzy, dlatego że dzieci są w tym czasie w szkole, kiedy jest obiad. Dzieci chodzą do prywatnych szkół, są naprawdę grzeczne i pomocne, a także pracowite. Pada zarzut, jakoby te dzieci jakoś ciężko pracowały. Po tym, jak to przeczytałem, musiałem wertować zdjęcia i filmy, które miałem, żeby to sobie przypomnieć. Nawet jeżeli coś robią i pracują, to robią to z uśmiechem. Zupełnie inaczej, niż opisują to redaktorzy z Gazety Wyborczej. Dzieci mają opiekę lekarską. Widziałem też prywatnego nauczyciela, który przychodzi po południu. Są tam też takie prawdziwe rzeczy, jak to, że dzieci wstają rano. Faktycznie, dzieci wstają rano, ale nie wiem jak to traktować, czy rzeczywiście jako jakiś zarzut.

Czy bez zrozumienia kontekstu miejscowej kultury i relacji społecznych, które tam obowiązują, można zrozumieć Afrykę, albo czy można odnosić się do tego, co próbuje się nam narzucić w tej narracji?

Myślę, że to podstawowy błąd, oceniania tego z perspektywy wychowania dzieci w Europie. Tam jest inna kultura i to jest normalne. Padają zarzuty, że dzieci jedzą na podłodze. Mi się też zdarzało kilka razy jeść z tymi dzieciakami. Starsze siedzą na jakichś ławeczkach, a młodsze jedzą sobie w kółeczku. Jak się wyjdzie poza mury sierocińca, to widać jaka jest różnica między otaczającą rzeczywistością w Kamerunie i tymi dziećmi, które widzi się na ulicy. Oprócz tego, że spędziłem kilka dni w sierocińcu, bo podróżowałem po Kamerunie motocyklem. Przejechałem po tym kraju 3,5 tys. kilometrów.

Czyli ma Pan pełen obraz tego kontynentu.

Tak mam obraz tego.

Dla Pana nic zaskakującego i nic nadzwyczajnego się nie działo, co wymagałoby interwencji, a na pewno nie jest zgodne z tym, co przeczytał Pan w artykułach?

Dla mnie naprawdę zupełnie nie. Jestem w kontakcie z wychowankami, którzy są poza misją. To są dorośli już ludzie. Utrzymuję sporadyczny kontakt, ale do dziś. Nikt nigdy mi się nie skarżył.

https://radiopoznan.fm/n/d2HLEG
KOMENTARZE 0