Z opisu wydarzenia dowiadujemy się że "uczestnicy za pomocą praktyk cielesnych z uważnością w ruchu mogą ucieleśnić w sobie pewne cechy biedronki azjatyckiej". Służy do tego wspomniany symulator, czyli pomarańczowe pudło pomalowane w kropki. O co właściwie chodzi?
Artysta Wojciech Korkuć, autor krytykowanych przez środowiska lewicowe plakatów jest pewny, że to promowanie ideologii.
Chodzi o bioróżnorodność. Jesteśmy po raz kolejni wzbogaceni przez eksport zza granicy, wszystko jedno czego. To jest taka, nie infantylizacja, tylko sprytna przemyślana strategia środowisk lewicujących. W przestrzeni galerii powinny być prowadzone i podejmowane tematy, które mają do czynienia z prawdziwą sztuką albo wartościami, które są dużo ważniejsze.
Tezę Korkucia potwierdza - pośrednio - prowadzący "biedronkowe" spotkanie Bartosz Mroczkowski z UAM.
W pewnym sensie tak, możemy powiedzieć, że jest to powitanie biedronki azjatyckiej w Poznaniu. Chcielibyśmy lepiej zrozumieć i przyjrzeć się fenomenowi biedronki, tego dlaczego ona się pojawia. Najlepiej byłoby to zrozumieć, wchodząc w jej rolę czy być może lepiej rozumiejąc jej zasady bytowania w przestrzeni miejskiej.
Justyna Makowska, dyrektor Wydziału Kultury Poznania podkreśla, że miasto pozostawia galerii wolną rękę, a pieniądze publiczne są przecież przeznaczane na "bardzo różne rzeczy". Nawiązujc wprost do warsztatów z azjatyckiej biedronki mówi, że "wszyscy jesteśmy zwierzętami".
Warsztaty zostały sfinansowane ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu JPICH Heritage in Changing Environments – wsparcie dla badań naukowych nad dziedzictwem kulturowym w ramach Joint Programming Initiative on Cultural Heritage (JPI CH).
Bohaterka wydarzenia, biedronka azjatycka, przez ostanie 20 lat rozprzestrzeniła się w obydwu Amerykach i Europie. W Polsce jest gatunkiem inwazyjnym, stwierdzonym po raz pierwszy w 2006 w Poznaniu.