Tak naprawdę nie wiadomo, jak długo ona jeszcze potrwa. Dobę temu śmieci w Pyszącej gasiło stu strażaków, teraz – dwudziestu. Za pomocą jednej koparki z długim ramieniem rozkopywane są miejsca, w których pojawiają się zarzewia ognia. Ponadto na wysypisku robione są pomiary temperatury i prądy wody idą tam gdzie wskazania są wysokie.
Na pytanie, czy to jest już dogaszanie pożaru, dyżurny w śremskiej komendzie powiatowej PSP odpowiada: „ciężko powiedzieć”, tak samo jak nie da się określić, ile to jeszcze potrwa: tę jedną noc, dobę czy dwie.
Tymczasem burmistrz Śremu Adam Lewandowski zastanawia się, czy wybuch ognia może mieć związek z opadem deszczu. Zauważa on, że i wczoraj, i poprzednim razem pożary wybuchły w deszczowe dni. Dlatego burmistrz zapowiada zlecenie fachowej analizy w tej sprawie.
- Musimy ustalić, co jest powodem tych samozapłonów
– mówi Adam Lewandowski przypominając, że składowisko w Pyszącej jest monitorowane za pomocą kamer.
Dodajmy, że pożary śmieci składowanych w Pyszącej wybuchają regularnie od dwóch lat.