W poznańskim sądzie rozpoczął się proces ośmiu mężczyzn, oskarżonych o próbę wyłudzenia prawie 90 obrazów, rysunków i szkiców. Niemal wszystkie ostatecznie okazały się falsyfikatami.
Na ławie oskarżonych zasiedli między innymi: dwaj byli policjanci, były funkcjonariusz Straży Granicznej, Służby Ochrony Kolei i poznański dealer samochodowy. Usłyszeli dwa podstawowe zarzuty: "Usiłowania nieudolnego oszustwa i wejścia w posiadanie dóbr o szczególnym znaczeniu dla kultury i popełnienia zwykłego oszustwa metodą "na policjanta".
- Oskarżeni wchodząc do mieszkania kolekcjonera podawali się za policjantów. Grzegorz L., który miał być mózgiem przestępstwa, przyznał się do winy, ale zapewniał, że 70-latek sam wydał im obrazy, kiedy usłyszał, że zabezpieczają je w związku z prowadzonym śledztwem - mówił prokurator Paweł Barańczak.
Poszkodowanego mężczyzny nie było w sądzie. Jego pełnomocnik mecenas Leonard Cyrson chciał odroczenia sprawy "by oskarżyciel posiłkowy mógł się dokładnie zapoznać z zeznaniami oskarżonych". Sąd się na to nie zgodził. Właściciel kolekcji był przekonany, że obrazy, które miał w domu, są warte 40 mln złotych. Biegli wycenili je na około 30 tysięcy.
Oskarżeni wywieźli obrazy z domu kolekcjonera w lipcu ubiegłego roku. Zabrali je do Warszawy. Według prokuratury chcieli je sprzedać paserowi. Twierdzą jednak, że planowali je przekazać Muzeum Narodowemu. Trzech z ośmiu oskarżonych chce się dobrowolnie poddać karze.