Pierwsze sztuki odkrył tam w zeszłym roku doktor Mikołaj Kaczmarski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Ja myślę, że możemy już w tej chwili mówić o tysiącach, raki są bardzo płodne, taka pojedyncza samica od 200 do 300 małych raków jest w stanie jednorazowo wyprodukować. Namnażając się, niszczą roślinność wodną, kopią nory w brzegach zbiorników. Kiedy zjedzą wszystkie płazy, zaczynają szukać innych źródeł pokarmu. Z tego co wiemy od wędkarzy, też ryby w ostatnim czasie były w jakiś sposób uszkodzone
- mówi naukowiec.
Raki luizjańskie nie mają tutaj naturalnych wrogów. Dużo lepiej od europejskich gatunków radzą sobie w zabrudzonej wodzie i na lądzie.
Gatunek w rozporządzeniu ministerstwa opisuje się jako zagrażający Unii Europejskiej. Polska ma prawny obowiązek pilnego zwalczania obcego raka. Działania zapowiada wicedyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Poznaniu, Jacek Przygocki.
Tu rzeczywiście mamy wyłonionego wykonawcę, który w sposób fizyczny będzie odławiał te raki z podbieraka, będzie też umieszczał tam klatki takie żywołowne dla tych raków. Będzie kilka takich odłowów w kilka weekendów. To jest koszt około kilkudziesięciu tysięcy złotych. To się zacznie już teraz w sobotę
- mówi Jacek Przygocki.
Zebrane raki mogą być wykorzystane jako karma w ogrodach zoologicznych. Mikołaj Kaczmarski wątpi jednak w powodzenie odłowu. Najskuteczniejsze byłoby osuszenie stawów i dokładne wybranie skorupiaków.
Do tej pory dzikie raki luizjańskie znaleziono tylko w dwóch miejscach w Polsce. Poznańskie siedlisko jest najbardziej naturalne, co sprzyja powiększaniu się populacji.