- Tu kreatywność zależy w dużej mierze od samorządów, które dają wytyczne dyrektorom placówek oświatowych - mówi Robert Gaweł.
Wytyczne, jakie mają tworzyć oddziały, czy mają młodzież dawać do otwartych oddziałów, czyli ogólnodostępnych, czy do przygotowawczych. Zdecydowana większość, bo 6 tysięcy jest w oddziałach ogólnodostępnych, a tylko 10 proc. jest w oddziałach przygotowawczych. Mamy ich 36 i czekamy na tworzenie kolejnych.
W tym tygodniu będzie specjalna odprawa dla samorządowców. Samorządom będzie opłacać się organizować oświatę dla Ukraińców. Jeśli dziecko nie zna polskiego, to powinno pójść do oddziału przygotowawczego - uważa Robert Gaweł.
Roman Wawrzyniak: Zacznijmy od Ukraińców. Jest coraz więcej dzieci z Ukrainy w Polsce, trafiają także do Wielkopolski. Ile dzieci z Ukrainy zgłosiło się już do szkół? W skali kraju słyszeliśmy dziś z ust ministra Czarnka, że to 80 tys.
Robert Gaweł: Prawie 1/10 jest u nas.
To dużo? Są tylko w Poznaniu.
Nie tylko w Poznaniu, ale większość jest w stolicy Wielkopolski. 1017 jest w przedszkolach, 5900 w szkołach, reszta w oddziałach przygotowawczych. Razem 7500.
Kto i na jakich zasadach decyduje o tym, czy te dzieci z Ukrainy trafiają do oddziałów przysposabiających z języka najpierw, czy trafiają do klas z polskimi dziećmi?
O organizacji szkół decyduje jednostka samorządu terytorialnego. Oni wytyczne dyrektorom dają, jakie mają tworzyć oddziały, czy młodzież dawać do oddziałów otwartych, czy do przygotowawczych. Zdecydowana większość jest w oddziałach ogólnodostępnych. W oddziałach przygotowawczych jest 10 proc. Mamy ich 36 i czekamy na ich tworzenie. Będziemy mieć specjalną odprawę z samorządowcami, będzie na to więcej pieniędzy, niż przeliczniki z dotychczasowego systemu, więc opłaca się to samorządom.
Była mowa o tym, że dla dzieci z Ukrainy ma być budowany system równoległy.
Na to czekamy.
Czy to się uda?
Bez współpracy z samorządami nie uda się, nie mamy systemu centralnistycznego zarządzania oświatą. Oświatę i jej finansowanie - za to w dużej mierze odpowiada samorząd i musi mieć gwarancje państwa na subwencje i takie gwarancje są, ale musi też samorząd się do tej roboty wziąć. Odwołuję się do zdrowego rozsądku, nie twórzmy sobie problemów, jeśli dzieciak po polsku nie umie, to powinien iść do systemu przygotowawczego. Możemy robić do 25 uczniów, mogą być międzyszkolne, międzygminne, żeby tylko było miejsce. Także bardzo liberalne przepisy dotyczą zatrudnienia pomocy dydaktycznej, nauczyciela wspomagającego, znającego ukraiński, możemy go zatrudnić bez kwalifikacji. Co innego jeśli chodzi o nauczycieli np. chemii z Ukrainy - co muszą mieć kwalifikacje potwierdzone. Ale nie ma takich wymogów wobec tego, który będzie wspomagał tłumaczenie.
Jakie są doniesienia ze szkół od dyrektorów i nauczycieli w tym trudnym czasie?
Ze strony nauczycieli jest obawa, jak to będzie, różne pytanie, jak pytać. Jeżeli wpuścimy do szkoły średniej dziecko, które nie zna polskiego i dajemy go na lekcje i zaczyna np romantyzm w polskim, to przepraszam bardzo... Takie pytania są zadawane. Mają być te oddziały przygotowawcze. Zapytajcie kolegów albo koleżanki z Wielkiej Brytanii, jak wchodzili w tamten system, to wam powiedzą.
Oddziały przygotowawczej będzie można tworzyć w strukturze pozaszkolnej. Dziś pan minister podpisał rozporządzenie, które określa warunki techniczne oraz bezpieczeństwa, które nienależą do infrastruktury szkolnej. Czy myślicie o tym?
Tak oczywiście, to jest możliwość, żeby móc rozpraszać tych ludzi, żeby były dla nich miejsca. To zależy od wielkości fali. Nie wiemy, ilu uchodźców do nas trafi.
Potrzeba już jest, patrząc na te liczby...
Jest duża, teraz są wytyczne dotyczące zabezpieczenia hal sportowych, czyli szykujemy się, że będzie to bardzo duża fala, nawet do 5 mln. Musimy mieć miejsce.
Dzisiaj minister edukacji poinformował, że podpisał rozporządzenie umożliwiające przystąpienie uczniów z Ukrainy do egzaminów ósmoklasistów i z egzaminu maturalnego. Trudno mi to sobie wyobrazić w praktyce.
Proszę pamiętać, że te dzieciaki nie spadły z księżyca, one chodzą do szkół tam i mogą być przypadki dzieci umiejących więcej od naszych. Też bym nie podchodził do nich, że są analfabetami.
Ja tego nie powiedziałem, panie kuratorze.
Ja wiem, że pan nie powiedział. Chodzi o to, żeby nie było takiego podejścia, że te dzieciaki mogą sobie nie dać rady.
Tu chodzi jedynie o pokonanie bariery organizacyjnej i językowej.
Jeżeli będą tłumaczone same pytania na egzaminach, to i tak dużo.
A no tak. To rozwiąże może problem. Chciałbym, żebyśmy porozmawiali o przedmiocie edukacja dla bezpieczeństwa. W jego zakresie ma znaleźć się strzelanie na strzelnicy i zapoznawanie się z bronią. Na jakim poziomie te zajęcia mają być prowadzone?
Na poziomie szkoły podstawowej i średniej, będą musiały być wytyczne, o ile ma być rozszerzenie zagadnień tych, o których mówił minister, jak to będzie wyglądało w praktyce. My mówimy o uczniach i będziemy mieć odpowiedź wkrótce. To jest potrzeba chwili. Te dyskusje dnia codziennego dotykają nas i one zaczynają się przewartościowywać w sytuacji, gdy mówimy o wojnie, o zagrożeniu bezpieczeństwa, dlatego myślę, że za chwilę zaczną się pojawiać tematy dotyczące w ogóle obrony cywilnej.
Pan nie ma jeszcze wytycznych?
Jeżeli mówić o jakichś umiejętnościach związanych ze strzelaniem. To nie jest tak, że w szkołach się nic nie robi w tej dziedzinie, chodzi o poszerzenie sprawy związanej z obronnością.
Czyli ta sprawa będzie dotyczyć uczniów szkół średnich?
Ósmej klasy szkoły podstawowej i szkoły średniej. Mam nadzieję, że będzie też poważna dyskusja z propozycją dotyczącą obrony cywilnej. Tego, co już jest u dorosłych. O strzelnicach wróci temat, o dostępie do broni wróci temat.
Już wraca, czy na przykład kuratoria i oświatę polską będzie stać na korzystanie ze strzelnic?
Jest mało strzelnic. Mieszkam w Gnieźnie - w naszym powiecie nie ma żadnej odkrytej.
To w jaki sposób chcemy to wprowadzać od września.
To będzie przedmiot teoretyczny, bez zaplecza będzie trudno. Można się nauczyć strzelać na strzelnicy zamkniętej, tylko ich jest za mało. W samym Poznaniu jest nieźle, ale gorzej w mniejszych ośrodkach.
Uczenie się strzelania bez strzelania to jest nonsens, prawda?
To nie jest tylko uczelnie strzelania, to jest także dyscyplina. Młodzież inaczej funkcjonuje w szkole, a inaczej gdzieś, gdzie ma jakąś dyscyplinę nabrać. Jeżeli ma być szkolenie obronne to ludzie muszą umieć reagować w grupie. Słuchać komend, w szkołach to różnie jest.
Pan minister mówił wprost, o strzelaniu na strzelnicy i o zapoznawaniu się z rodzajami broni, więc ja się pytam, jak chcecie państwo to przeprowadzić, skoro pan sam zauważa, że nie jesteśmy przygotowani jeśli chodzi o dostęp do strzelnic.
Strzelnic jest za mało. MON będzie musiało ten program, który gdzieś tam majaczy, wprowadzić realnie w życie. Strzelnica w każdym powiecie, on musi być wspierany z budżetu państwa. Muszą się znaleźć na to pieniądze.
I to od września...
To trochę potrwa, ale kiedyś trzeba zacząć, bo mamy zaległości.