Dziś widzów czeka kolejna porcja wzruszeń - monodram "W maju się nie umiera. Historia Barbary Sadowskiej" w reż. Anny Gryszkówny oraz "Melodramat" w reż. Anny Smolar z Teatru Powszechnego w Warszawie.
Dla części aktorów przyjazd na kaliski festiwal jest debiutem, ale są też tacy, którzy nad Prosnę zaglądają częściej. Piotr Pilitowski z Teatru Ludowego w Krakowie, sceniczny Willy Loman ze "Śmierci Komiwojażera" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej mówił nam, że Kalisz w jego życiu był obecny od dziecka.
Ja jestem synem aktorki. Moja mama Maria Nowotarska była wiele lat aktorką Teatru Słowackiego, więc ja wyrosłem w takiej rodzinie, która się teatrem parała i teatr kochała i dla mnie zawsze od dzieciństwa ten festiwal był czymś ważnym. Wiedziałem, że mama jedzie do Kalisza, bo to jest ważny festiwal. Liczba 64. zobowiązuje. W świecie naszym teatralnym i aktorów to jest najważniejszy, bo to jest festiwal sztuki aktorskiej, gdzie mamy szansę się pomierzyć ze sobą i powalczyć trochę
- mówi Pilitowskki.
Po każdym spektaklu aktorzy spotykają się z publicznością i opowiadają o pracy nad zbudowaniem roli. I to są niezwykle fascynujące spotkania, które pozwalają na odkrywanie tego, co nie zawsze jest dla widza widoczne. Aktorskie święto w Kaliszu potrwa do soboty.