Poseł PiS odpowiedział na krytykę noweli prawa oświatowego, która zwiększa kompetencje kuratorów oświaty, np. w kwestii zajęć dodatkowych.
„Ten atak dotyczy tego, kto w szkole może prowadzić różnego rodzaju działania edukacyjne i wychowawcze” – twierdzi Zbigniew Dolata.
Otóż oni by chcieli, żeby nikt tego nie kontrolował, aby do szkoły mogło wejść każde stowarzyszenie, fundacja i organizacja, która bez kontroli mogłaby wpływać na uczniów. Na to zgody być nie może i dlatego też akurat ten element zmian, które zostały wprowadzone tą nowelizacją, budził największy atak i najwięcej przekłamań.
Zgodnie z uchwaloną w piątek nowelizacją, przed zajęciami dodatkowymi z zewnętrzną organizacją, na przykład z edukacji seksualnej, rada szkoły lub rada rodziców muszą skonsultować się z rodzicami. Rodzice mają też mieć wgląd do materiałów edukacyjnych przekazanych dyrektorowi placówki. Teraz nowelą prawa oświatowego zajmą się senatorzy.
Poniżej cała rozmowa ze Zbigniewem Dolatą:
Roman Wawrzyniak: Skąd to wycie w tej sprawie?
Zbigniew Dolata: To rzeczywiście taka maniera opozycji, że każdy projekt przedstawiany przez rząd, spotyka się z takim zupełnie szalonym atakiem. W tym przypadku powody wydają się dosyć oczywiste. Generalnie opozycja atakuje nas za wszystkie rzeczy, które zrobiliśmy, których nie zrobiliśmy i tak też się ma, jeśli chodzi o sprawy oświaty. Przecież w czasach pandemii były ataki związane ze znikającymi uczniami, czyli tymi, których rodzice po prostu nie dopilnowali i nie brali udziału w nauczaniu zdalnym. I kogo oskarżano o to, że ta młodzież nie brała udziału w zajęciach zdalnych? Oczywiście rząd, a nie na przykład dyrektorów szkół, same placówki czy organy prowadzące. Chodziło o to, żeby rząd atakować, a jednocześnie nie pozwala się na zwiększenie kompetencji Ministerstwa Edukacji, a za ministerstwem kompetencje kuratorów oświaty. Bo trzeba powiedzieć, że w systemie prawnym, który obowiązuje w Polsce, organ nadzoru pedagogicznego, czyli kurator oświaty, miał bardzo niewielkie uprawnienia. My je zwiększyliśmy na początku naszych rządów, między innymi wprowadzając weto, jeśli chodzi o likwidację szkół, co położyło kres masowej likwidacji za czasów Platformy Obywatelskiej i PSL. Wtedy zlikwidowano ponad dwa tysiące szkół i placówek. Dzisiaj tego nie ma. Ale chodzi opozycji o to, żeby kurator miał jak najmniej kompetencji, były zresztą głosy ze strony poważnych polityków Platformy, którzy twierdzili, że kuratoria należy w ogóle zlikwidować. Krótko mówiąc, chcieliby, żeby nie było polityki oświatowej państwa, co byłoby ewenementem na skalę światową, bo każde państwo prowadzi politykę oświatową. Nie byłoby polityki oświatowej państwa, byłaby polityka oświatowa poszczególnych wójtów, burmistrzów i Polska byłaby takim archipelagiem polityk nawet poszczególnych dyrektorów, którzy mogliby traktować placówki jako swój własny folwark. Na to zgody być nie może. Jeśli od rządu domaga się opozycja reakcji również w kwestiach oświaty, to ten rząd musi mieć instrumenty, żeby w sytuacjach wymagających interwencji interweniować. I dlatego ten projekt ustawy już teraz uchwalono.
To jest jakieś przeciwdziałanie demokracji. Jeśli obywatele wybierają taką, a nie inną władzę, która reprezentuje określoną politykę oświatową, to znaczy, że Polacy mają pewne oczekiwania wobec obozu rządzącego. I mają prawo później domagać się realizacji tejże polityki. Ja chciałem przytoczyć, jak to wygląda, żeby nasi słuchacze zdawali sobie sprawę, jak próbuje się prać mózgi, powołując się na autorytety jednej maści. Dzisiaj w pewnej ogólnopolskiej gazecie możemy przeczytać takie zdanie „Po tak zwanej lex Czarnek czeka nas szkoła pełna strachu, kontroli, poczucia przymusu, patospołeczeństwa i przemocy”. Ta gazeta powołuje się na słowa nauczycieli roku, tylkotylko że warto przyjrzeć się, kto tych nauczycieli roku wybiera. Otóż wybiera ich Związek Nauczycielstwa Polskiego, a co to za organizacja Związek Nauczycielstwa Polskiego? Kto stoi na jego czele? Jaka jest historia pana Sławomira Broniarza – warto sobie dokładnie prześledzić i będziecie państwo wiedzieli jakie to autorytety. Ale chciałem zapytać o główne założenia tej ustawy. Czy nie wprowadza ona dokładnie odwrotnie, niż mówi opozycja, wzmocnienia praw rodziców, żeby to oni mogli decydować kto i z jakimi treściami jest wpuszczany do szkół, także poprzez działania kuratora.
Ta ustawa rzeczywiście wzmacnia pozycję rodziców. Generalnie z tej ustawy powinni być zadowoleni rodzice i nauczyciele, generalnie wszyscy, którzy bez takiej istotnej roli kuratora oświaty byli zupełnie bezbronni i bezradni wobec organów prowadzących, które często starały się stosować politykę oszczędnościową właśnie kosztem zadań oświatowych. Ale ten hałas i atak dotyczy również tego, kto w szkole może prowadzić różnego rodzaju działania edukacyjne i wychowawcze. Oni by chcieli, żeby nikt tego nie kontrolował, aby do szkoły mogło wejść każde stowarzyszenie, fundacja i organizacja, która bez kontroli mogłaby wpływać na uczniów. Na to zgody być nie może i dlatego też akurat ten element zmian, które zostały wprowadzone tą nowelizacją, budził największy atak i najwięcej przekłamań. Słusznie pan przytoczył opinię środowisk, które są jednolite pod względem ideowym. Są to środowiska lewicowe bądź skrajnie lewicowe. Sławomir Broniarz jest jednym z przykładów, ale to, co na przykład dotyczy kwestii likwidacji szkół, bo o tym w wystąpieniach opozycji nie słyszeliśmy, że my wprowadziliśmy bardzo przejrzyste kryteria, które pozwolą ocenić kuratorowi, czy może wyrazić zgodę na likwidację szkoły, czy placówki, czy też nie. Te kryteria muszą być spełnione łącznie. Czyli na przykład nie może nastąpić ograniczenie dostępności nauki dla młodzieży ze szkoły, która ma być likwidowana. Ale też jest wręcz wymóg, aby ewentualna likwidacja polepszyła warunki dla uczniów szkoły likwidowanej i nie pogorszyła warunków nauki uczniów, którzy uczą się w szkole, do której trafi młodzież ze szkoły likwidowanej. To jest niezwykle ważne. Tak samo kwestia dowozów uczniów, żeby młodzież ze szkoły likwidowanej nie była pokrzywdzona, nie miała trudności w dotarciu do szkoły. Więc wprowadzenie bardzo przejrzystych kryteriów pozwoli na to, że wójt, burmistrz, który chciałby szkołę likwidować, już z góry będzie wiedział, czy spełnia te warunki, czy nie, żadnej uznaniowości, tylko jasne kryteria stanowione w interesie uczniów i nauczycieli. Pamiętamy historie z likwidacją szkół, jaka to była tragedia dla nauczycieli, którzy tracili pracę, dla rodziców i uczniów, którzy nagle znaleźli się w takiej sytuacji, że szkoła była likwidowana.
Jeszcze chciałem na koniec rozmowy zapytać o zmiany w kwestii edukacji domowej.
Tutaj rzeczywiście mieliśmy ogromną liczbę pism i petycji, ogromną ilość niepokoju, który został wygenerowany przez narrację opozycji, jakobyśmy likwidowali edukację domową. Nic bardziej błędnego, nie ma większego kłamstwa niż stwierdzenie, że ta nowelizacja likwidowała czy likwiduje edukację domową, ona po prostu zostaje, ale muszą być tutaj pewne zasady, które sprawią, że to nie będzie fikcja. Bo opozycja, która bardzo mocno krytykowała edukację zdalną, domagała się, żebyśmy w środku pandemii przywrócili nauczanie w systemie stacjonarnym, teraz nagle zmieniła zdanie i mówi, że najlepsza jest edukacja domowa i to jeszcze za pomocą form zdalnych. Jedna placówka była szczególnie, nie będę wymieniał nazwy, przez opozycję hołubiona i tam bodajże 10 tysięcy dzieci w tej placówce korzysta z tej formy edukacji domowej, czyli, krótko mówiąc, tam zdaje egzaminy. Oczywiście edukacja domowa jest pewną formą edukacji, nie jest najlepszą formą, bo dziecko potrzebuje współdziałania, nauczenia się życia w grupie i tak dalej, ale nie może być tak, że egzaminy są fikcją. Ta młodzież nie może być pozbawiona pewnych standardów nauczania i traktowana zupełnie odrębnie, bo to będzie bardzo źle skutkowało na przyszłość.
I to porządkuje ta ustawa?
Ta ustawa porządkuje w sposób taki, że ta edukacja musi być na pewnym poziomie, tutaj egzaminy nie mogą być fikcją, a te zdalne były w pewnym stopniu fikcyjne, teraz mają być stacjonarne, dziecko musi dotrzeć do tej placówki, kurator musi 14 dni przed egzaminem wiedzieć, że takie egzaminy będą się odbywały, no więc porządkujemy ten system, ale go nie likwidujemy i tutaj te obawy, rozpacz rodziców o to, że rząd likwiduje edukację domową, są zupełnie nieprawdziwe. Jak najbardziej można dzieci kształcić w takim systemie, aczkolwiek nie jest to system najlepszy, jest pozbawiony wad, choć dla niektórych dzieci jest to system korzystny, bo zdarzają się takie wskazania, które wynikają, chociażby ze stanu zdrowotnego dziecka i lepiej, żeby uczyło się w domu. Ale to nie znaczy, że ma nie przyswajać wiedzy, ma mieć wiedzę na niższym poziomie niż dzieci, które uczęszczają do szkół i tutaj ustawodawca musi to zabezpieczyć, żeby to nie była fikcja, żeby nie powstawały szkoły nastawione wyłącznie na to egzaminowanie na trudno weryfikowalnym poziomie – powiem tak eufemistycznie.