Jest takie powiedzenie, że kieliszek nauk przyrodniczych czyni z człowieka ateistę, ale wypicie całej butelki wiedzy, powoduje utratę pewności, co do natury świata jako dzieła ślepego przypadku. Nowożytny ateizm pojawił się w XVII wieku wraz rewolucją naukową. Ale twórcy tej rewolucji Galileusz, Newton czy Pascal byli ludźmi głęboko religijnymi.
Nauka spowodowała „odczarowanie” świata, co oznaczało, że żaden Bóg nie jest potrzebny dla wyjaśnienia jego zagadki. Relacje między nauką a wiarą były do tej pory skomplikowane. Ale to skomplikowanie zostało ponoć przezwyciężone. „Nowy ateizm” ten problem rozwiązuje, traktując Boga i wiarę jako zabobon, jako przejaw niedojrzałości umysłów. Trafia to obecnie na podatny grunt tych, którzy mają za sobą wypicie tylko jednego kieliszka i którzy są skłonni z ateizmu czynić ideologię, tak dobierając argumenty naukowe, aby zgadzały się one w pierwotnym założeniem, że żadnego Boga, żadnego inteligentnego zegarmistrza nie ma. Podstawowym argumentem przemawiającym za ślepym zegarmistrzem czyli, że wszystko, co nas otacza to przypadek, jest teoria ewolucji. Na nią też powołują się bardzo wpływowi w lewicowo-liberalnych mediach nowi ateiści.
„Nowy ateizm” różni się od starego. Stary tolerował religię jako istotną część uposażenia człowieka. Nawet oświeceniowi francuscy antyklerykalni materialistyczni myśliciele nie atakowali religii jako takiej. Co innego współczesny „nowy ateizm”. Jest to ruch pisarzy i naukowców wyznających pogląd, że religii nie powinno się tylko tolerować, lecz należy z nią walczyć, poddawać racjonalnej argumentacji. „Nowy ateizm” głosi, że współcześnie nauka wymaga mniej przyzwalającej postawy wobec religii i religijnego fanatyzmu niż do tej pory, ponieważ nauka wyraźnie orzeka, że Boga nie ma. Bóg jako źródło fanatyzmu to zło. Mocą swojego naukowego autorytetu, naukowcy - ateiści prowadzą krucjatę przeciw Bogu i religii. I to bardzo ostrą, mając wsparcie mediów. Głównymi przedstawicielami ruchu są naukowcy Richard Dawkins, Daniel Dennett, Sam Harris i Christopher Hitchens. Ale czy ich radykalne tezy mają uzasadnienie naukowe - jak głoszą?
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tak, zwłaszcza gdy ulega się wysoce retorycznej wymowie książek nowych ateistów. Tymczasem nic bardziej nienaukowego jak kategoryczne stwierdzenie że Boga nie ma, że jest to zbędna hipoteza. Oszałamiający postęp nauk przyrodniczych i fizyki ujawnia coraz większą niewiedzę naukowców, wraz powiększającą się wiedzą. To pozorny paradoks. Sen o teorii ostatecznej wyjaśniającej wszystko to mit, który nigdy się nie ziści.
Taki wniosek można wysnuć podczas lektury książki Johna C. Lennoxa pt „Czy nauka pogrzebała Boga?”. John Lennox jest profesorem matematyki z Oksfordu o międzynarodowej renomie, który przyjrzał się w sposób naukowy narracji nowych ateistów. Efektem ta książka, która jest błyskotliwą polemiką z wyznawcami tej „religii”. Pokazuje ona logiczne uchybienia i zwyczajne niedoróbki światopoglądu, który przedstawia się jako naukowy, choć w istocie swojej naukowym nie jest. John C. Lennox ukazuje na nowo relację nauki i religii.
Jego argumentacja jest świetnie poprowadzona, rzuca nowe światło na najważniejsze toczące się obecnie światopoglądowe spory. Warto też zwrócić uwagę, że spory te nie są niczym nowym. Jedyną nowością jest fakt, że materiał o ateistycznej treści został opublikowany przez dużych wydawców, jest czytany przez miliony i znajduje się na listach bestsellerów. Książka Lennoxa jest znakomitą reakcją na ateistyczny zabobon i dogmatyzm.
John C. Lennox, Czy nauka pogrzebała Boga?, Wydawnictwo „W Drodze”, Poznań 2018