Na policję zgłosili się sąsiedzi mężczyzny, którzy skarżyli się, że szczekanie 80-kilogramowego nowofundlanda jest tubalne i bardzo dokuczliwe. Poznański sąd po prawie dwuletnim procesie uznał, że właściciel psa jest winny wykroczenia. Naruszył gminny regulamin - mówił sędzia Przemysław Wita.
- Taki regulamin na terenie gminy Czerwonak jest uchwalony i wynika z niego, że osoby utrzymujące zwierzęta domowe, są zobowiązane do zachowania bezpieczeństwa i środków ostrożności zapewniających ochronę przed zagrożeniem lub uciążliwością dla ludzi. Obwiniony dopuszczał do tego, że jego pies zakłócał spokój państwa Winklerów - mówił sędzia.
Błażej Winkler mówi, że nie o karę w tej sprawie chodziło, ale o refleksję u sąsiada.
- W sprawie był przesłuchiwany behawiorysta, który stwierdził, że ten pies jest strachliwy, lękliwy. Nad nim należałoby wykonać określoną prace, ale nikt tej pracy nie wykonał. Dzisiaj są specjaliści, można z ich usług skorzystać. Obwiniony nie robił sobie nic z tego, że ten niewychowany pies szczeka, teraz go przywołuje tylko dlatego, że obawiał się rozstrzygnięcia, które zapadło - mówił Winkler.
Ukarany Stanisław Smektała nie zgadza się z wyrokiem. Podczas procesu powtarzał, że natury nie można oszukać i nie można zakazać psu szczekania.
- Jeżeli chodzi o naturę odbiega to od rzeczywistości. Ja chciałem uniknąć konfliktu. Założyłem matę na siatce ogrodzenia. Pies ewidentnie był drażniony, dlatego się zachowywał tak, a nie inaczej. Natury nie zmienimy w żaden sposób. Konwersacja psa to jest szczekanie - uważa Smektała.
Według pokrzywdzonych po tym, jak sprawa trafiła do sądu, pies jest mniej uciążliwy, bo jest częściej przywoływany przez właściciela.