Po wojnie srebra wróciły do kraju i ich większość do niedawna była ukryta w skarbcu poznańskiego Zamku Królewskiego.
Wczoraj dwie i pół tony trafiło do zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu. Jak zapowiedział na naszej antenie dyrektor placówki, Tomasz Łęcki, srebra będą pokazywane w całym kraju.
To jest zbyt ważne i zbyt mocne, takie dzieło Polaków, żeby ono było chowane w zaciszu. Chcemy od czerwca przygotować w 10, a może 15 miejscach w Polsce, w muzeach, pokazy tych sreber. Pokazy ze wspólnym programem. Już w zasadzie 10 muzeów do tego bez wielkiego wysiłku namówiliśmy. I przygotowujemy bardzo solidne wydawnictwo o tym srebrnym FON-ie
- mówi dyrektor placówki.
Tomasz Łęcki widzi w tym szanse na poszerzenie wiedzy o Funduszu Obrony Narodowej. Jego zdaniem, dziś mało kto pamięta o ofiarności Polaków przed drugą wojną światową. Mieszkańcy oddawali na FON osobiste i cenne przedmioty. Wśród nich były obrączki, bransolety, rodzinne zastawy stołowe czy zegarki.
Poniżej cała rozmowa:
Roman Wawrzyniak: Nasi przodkowie na wezwanie prezydenta RP w kwietniu 1936 roku ofiarowali prawie 2,5 tony srebra na Fundusz Obrony Narodowej, czyli na dozbrojenie armii w obliczu wojny z hitlerowskimi Niemcami. Zbiory oficjalnie dopiero wczoraj przejęło Muzeum Narodowe w Poznaniu. Jeszcze w tym roku mają zobaczyć te dewocjonalia Polacy w całym kraju. Co to za srebra?
Tomasz Łęcki: To wszystko mieści się w 51 solidnych skrzyniach, a w wyniku tej ofiarności Polaków były przekazywane przedmioty osobiste i codziennego użytku: obrączki, bransolety, koperty zegarków, zastawy stołowe, świeczniki, biżuteria, torebki srebrne łuskowe, także mnóstwo przeróżnych przedmiotów, które były przekazywane z zasobów polskich rodzin.
Wtedy w 1936 roku na to wezwanie prezydenta ludzie przynosili nie tylko te dobra. To, co mogło kojarzyć się z bogactwem. Ale przynosili też zwykłe rzeczy i ten odzew był ogromny.
Mówimy o srebrach, ale także było złoto, a z drugiej strony były to dary pieniężne, ale i w naturze, w zwierzętach, w zbożu, w tym wszystkim, co mogło też się przydać armii. Jeżeli chodzi o ofiarność samych Polaków, a oprócz tego były jeszcze działania państwa, była zaciągnięta pożyczka i sprzedaż zbędnych nieruchomości i ruchomości należących do Skarbu Państwa i Ministerstwa Obrony Narodowej. Ale chyba najbardziej poruszająca jest ta zbiórka na rzecz dozbrojenia armii.
To robi niesamowite wrażenie. Jaki jest związek Muzeum Narodowego w Poznaniu z tym wszystkim? I jak przebiegało pozyskanie przez Fundusz Obrony Narodowej?
Sama zbiórka odbywała się w ostatnich trzech latach przed wybuchem drugiej wojny światowej w oparciu o dekret Mościckiego.
Z kwietnia.
Tak jest. I zarówno przedmioty złote, jak i srebrne nie zostały spieniężone, i wojna, w jakimś sensie, mimo wszystko, termin napaści Niemiec na Polskę był na tyle zaskakujący, że nie udało się wykorzystać tych zasobów i chyba 18 września Funduszu Obrony Narodowej, zarówno złoty i srebrny, przekroczył granicę z Rumunią i w Rumunii, Bukareszcie, swoją drogą ambasadorem był tam Roger Raczyński, brat Edwarda Bernarda Raczyńskiego, oczywiście rodzina rogalińska, i tam oddzielono złoto od srebra i one miały potem już różne losy. Trafiły do Francji i po wojnie na mocy poufnego porozumienia grupy z obozu londyńskiego w 1947 trafiło do Polski złoto, zresztą w katafalku pod trumną generała Żeligowskiego i los tego złota był bardzo różny. Często wykorzystane na potrzeby ośrodka władzy, częściowo przetopione, bardzo różne losy, sprowadzenie tego złota miało służyć odbudowie Polski i zrujnowanych miast, ale średnio temu służyło. Natomiast srebro nie trafiło wówczas do Polski, trafiło dopiero w 1976 roku i tutaj poznaniacy wykazali się sporą solidnością w ocenie ówczesnego Ministerstwa Kultury i Sztuki, i właśnie zespołowi Muzeum Narodowego z Poznania powierzono inwentaryzację. Trwało to koło 10 lat. Niejako w nagrodę za ten wysiłek 10 procent, czyli ponad 1800 obiektów tych sreber Funduszu Obrony Narodowej, zostało przekazane do inwentarza muzealnego, ale 90 procent, czyli ponad 16 tysięcy zostało w skrzyniach złożone w specjalnie wybudowanym, takim eksterytorialnym skarbcu, na terenie, dzisiaj mogę już powiedzieć oficjalnie, bo przestało to być tajemnicą, przez lata było tajemnicą, w skarbcu na terenie Muzeum Sztuk Użytkowych, czyli Zamku Królewskiego, z bardzo ograniczonym dostępem i informacją o tym miejscu. I kiedy w listopadzie 2021 roku otwieraliśmy pamiętną wystawę Vilhelma Hammershoja, duńskiego symbolisty, pokazałem ten skarb, bo byłem do tego upoważniony, premierowi Glińskiemu i on się nawet trochę zdenerwował, pytał co to tutaj robi, dlaczego jest niedostępne, to trzeba natychmiast wyciągnąć i pokazać Polakom, takie wielkie dzieło i świadectwo patriotyzmu i odpowiedzialności za państwo. Nie dało się tego zrobić z dnia na dzień. Trwało to ponad rok, ale wczoraj te ponad 16 tysięcy obiektów po odpowiednim przygotowaniu, na mocy aktu notarialnego podpisanego przez przedstawicieli Skarbu Państwa najwyższej półki, bo był premier i wicepremier, z drugiej strony dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu, dokonało się to formalnie i te obiekty dołączyły do tych 1800 i stanowią zasób Muzeum Narodowego w Poznaniu, ale chcemy nim się dzielić.
Jeszcze jedno pytanie. Czy pan osobiście nie miał takiej chwili refleksji, a może w gronie premierów padło wczoraj to pytanie – czy my dzisiaj zachowalibyśmy się podobnie, reagując na apel prezydenta?
Przygotowaliśmy film, który rozpoczynał wczorajszą uroczystość i pewne jest, że tamta historia nie jest historią zamkniętą, że dzisiaj znowu jesteśmy wobec pewnej próby akceptacji, wsparcia, gotowości do wyrzeczeń w związku z koniecznością dodatkowego wysiłku na rzecz wzmocnienia obrony państwa. Tu nie ma wątpliwości. Ja myślę, że nikt przytomny, dobrze życzący Polsce, a takich jest większość Polaków, co do tego nie ma wątpliwości, czy oddawalibyśmy obrączki, zastawy, nie chciałbym pochopnie deklarować, ale pamiętam sytuację, kiedy była ukraińska walka w Kijowie, to tam jeśli chodzi o wolontariat zagraniczny najwięcej było Polaków. Wydaje się, że jest taka zdolność do działania może wbrew rozumowi nawet, ale w ważnej sprawie, za wysoką cenę.
Przypomina mi się jedna z cioć, która po wojnie, z powodu tego, że mąż nie wrócił na gospodarstwo, sprzedała ziemię i oddała fundusze na odbudowę Warszawy. Takie historie są gdzieś między ludźmi, pozostają w pamięci i w sercach. Te wszystkie eksponaty jak rozumiem zostały skatalogowane. Teraz wyruszą w podróż po Polsce?
Precyzyjnie trzeba powiedzieć, że zostały spisane, natomiast muzeum wymaga bardzo solidnego skatalogowania zdjęć, dokładnego opisu, pomiarów i został powołany specjalny zespół, który będzie pracował na pewno przez rok, kilkunastoosobowy, z odpowiednim wyposażeniem, żeby tego nie odkładać na kolejne dziesięć lat. Natomiast rzeczywiście uważamy i zgadzamy się z premierem Glińskim, że to jest zbyt ważne i zbyt mocne, takie dzieło Polaków, żeby ono było chowane w zaciszu.
Więc jaki jest plan?
Chcemy od czerwca przygotować w 10, a może 15 miejscach w Polsce, w muzeach, pokazy tych sreber. Pokazy ze wspólnym programem. Już w zasadzie 10 muzeów do tego bez wielkiego wysiłku namówiliśmy. I przygotowujemy bardzo solidne wydawnictwo o tym srebrnym FON-ie. Jestem przekonany, że gdyby zrobić sondę na ulicy, to srebrny FON, czy w ogóle FON, do niedawna mogłoby poza kręgiem specjalistów niewiele mówić. Myślę, że ta akcja się do tego przyczyni, nie tylko, żeby znać kategorię historyczną, ale też, żeby wzmocnić postawy patriotyczne i dumę z tego, że nasi dziadkowie, najczęściej pradziadkowie zdali egzamin, w związku z tym jest też wyzwanie dla nas, może, miejmy nadzieję nie w tak drastycznych okolicznościach.