Najważniejszy jest motyw.
Żaden z sąsiadów, z którymi rozmawiali dziennikarze, nie wspominał o kłopotach rodziny. Podkreślano, że byli to ludzie spokojni, pogodni, krzątający się wokół remontowanego domu.
Poznają się ponad 20 lat temu na Wybrzeżu. On jest Niemcem, ona Polką z Gdańska. Kupują dom w bocznej uliczce podswarzędzkiej wsi, by niedługo potem wyjechać do Niemiec. Zostawiają w Polsce nieruchomość o powierzchni 650 metrów kwadratowych z wielkim domem, zabudowaniami gospodarczymi i ogrodem. Przez lata nieruchomość jest wynajmowana. W lutym 2022 roku czteroosobowa już rodzina wraca do Polski. Zaczynają remont zaniebanego domu, a jest się wokół czego zakrzątnąć. Na dole trzy, ponad 20-metrowe pokoje, dwie łazienki, kuchnia. Na górze kolejne trzy pokoje, kuchnia, łazienka, do tego ogród zimowy z tarasem. Może dlatego, że taki remont musi być kosztowny, dwa razy wystawiają dom na sprzedaż. Choć pomieszczeń jest kilkanaście, zdjęcia są trzy. Na pierwszym, duży salon w stylu mieszczańskim z kominkiem i wysłużonymi meblami; wokół okrągłego stołu wikilinowe krzesła, na podłodze parkiet. Na drugim klasycznie urządzona łazienka. Trzecie przedstawia kawałek ogrodu zimowego. Dom wystawiany jest od dwóch lat z zastrzeżeniem: "do wykończenia". To może sugerować kłopoty finansowe. No, ale przecież wciąż trwa remont, a więc inwestor musi być wypłacalny. A nawet gdyby pieniędzy nie wystarczało, taką dużą nieruchomość z budynkami gospodarczymi, biurowymi, wszystkimi mediami można wynająć, a samemu przenieść się do małego mieszkania.
To tylko domysły. Dziś, w czwartek rano, nie wiemy jak wyglądała sytuacja finansowa rodziny. Pod tym adresem zarejestrowane jest pośrednictwo ubezpieczeniowe, którym zajmowała się prawdopodobnie pani Joanna. Sąsiedzi mówią, że pracowała zdalnie.
Mało wiemy o panu Marianie. Mieszkańcy ulicy wspominają o pracy dla amerykańskiej korporacji i częstych wyjazdach za ocean, w czasach, gdy mieszkali w Niemczech. Teraz zajmował się remontem domu. Sąsiedzi mówią, że prace miały się ku końcowi. Byli nawet zaproszeni na kawę, gdy wszystko będzie gotowe.
Pani Joanna i pan Marian mają dwoje dzieci - 14 letnią dziewczynkę Sanny i 8 letniego chłopca Jerome'a. Oboje mieszkają z rodzicami w Polsce od ponad pół roku, ale nie chodzą do polskiej szkoły i nie mówią po polsku. Uczą się zdalnie w szkole niemieckiej, choć wszystko wskazuje na to, że rodzina zamierza w Polsce osiąść. Dlaczego?
Być może dziś usłyszymy odpowiedzi na te pytania, a przynajmniej dowiemy się, że prokuratura je zna i nie będziemy dyskutować z tym, że w poniedziałek wieczorem pan Marian, zgodnie z harmonogramem wywozu odpadów, wystawił przed bramę kubeł na odpady biodegradowalne, a potem zabił żonę, dzieci i siebie, podpalając swój dom.
Co stało się w białym budynku z roletami przy ulicy Równej 8 w Zalasewie? Gdy przyjechałem tam przed 1.00 w nocy z poniedziałku na wtorek, czyli pół godziny po wybuchu pożaru, trwało dogaszanie dachu. Spojrzawszy na wielką ósemkę na ścianie domu pomyślałem o nieskończoności, której jest symbolem, choć przecież wtedy nawet nie było wiadomo, czy jakiś człowiek jest wewnątrz. Gdybyż można było poprzestać na metafizyce, ale przecież chodzi o prawdę, którą musi odkryć prokuratura. Tego od niej oczekujemy. Jeśli fakty na zawsze utonęły w popiołach, to niech to będą chociaż prawdopodobne poszlaki. Aby były prawdopodobne, musimy poznać odpowiedzi na kilka ważnych pytań.
Przede wszystkim, dlaczego ojciec rodziny odebrał życie dzieciom, żonie i sobie?
Co chciał ukryć, wzniecając ogień i skazując się na śmierć w płomieniach?
Dlaczego założył na głowę worek?
Dlaczego rodzina nie próbowała zaaklimatyzować dzieci w Polsce? Czy nauka zdalna miała utrudnić odnalezienie ich w polskim systemie ewidencji? (Tak, także sensacyjne podłoże mogłaby mieć ta sprawa, gdyby wybrać i poskładać zręcznie pewne szczegóły).
Czy pana Mariana i panią Joannę mogły doścignąć w Polsce jakieś "sprawy" z Niemiec?
Czy na pewno w domu tej nocy nie było nikogo poza nimi?
Nieprawdopodobna tragedia, jaka dotknęła tę rodzinę, opiera się logicznemu myśleniu. Mam nadzieję, że dwudniowa praca prokuratorów i policji pozwoliła organom ścigania nabrać przekonania, że w nocy z poniedziałku na wtorek w Zalasewie wydarzyło się dokładnie to, co według przecieków prasowych ma dziś zostać ogłoszone. Chcę usłyszeć, że prokurator jest tego pewny.