Nina Majewska – Brown biegle posługuje się formą powieści. Gatunek ten jest bardzo pojemny. W powieści można napisać wszystko, ale jeśli opatrzy się ją hasłem „prawdziwa historia”, ktoś może powiedzieć „sprawdzam”. Zrobił to wnuk głównej bohaterki, poznański kardiochirurg, Paweł Bugajski.
- Sugeruje się w książce, że to SS-man pomógł mojej babci przejść Auschwitz – mówi Paweł Bugajski. - Jest to wątek nieprawdziwy. Ta narracja wypłynęła od jednego członka naszej rodziny, siostry mojej babci. Nikt z pozostałych członków rodziny, z którymi utrzymuję kontakt, nie zgadza się z przesłaniem tej książki.
Autorka tłumaczy, że „tajemnica z Auschwitz” to wynik rozmów z córką Stefani Budniak (z domu Stawowy), Ewą. To właśnie córce Stefania miała opowiedzieć o SS-manie, który „jak ona zostawił w domu dwie małe córeczki” – jak czytamy w opisie książki. „To, co ich połączyło, to jeszcze przyjaźń czy już miłość?” – pyta wydawca reklamując powieść.
Majewska – Brown twierdzi, że Jurgen to postać autentyczna, a powieść poprzedziło skrupulatne zebranie materiału w IPN i w Muzeum Auschwitz.
- Członkowie rodziny mogą mieć różne spojrzenie na ten temat – mówi pisarka. – Nie napisałam dokumentu historycznego, tylko powieść – dodaje.
Paweł Bugajski czuje się dotknięty negatywnym przedstawieniem babci i dziadka w powieści „Tajemnica z Auschwitz. Prawdziwa historia”. Lekarz przypomina, że Florian był dowódcą partyzantów na terenie Radomszczyzny. Był odważnym i zasłużonym konspiratorem. Ukrywał się przed Niemcami. Gestapo zamiast niego, zabrało żonę.
Wydawca książki w jej opisie na portalach internetowych pyta: „Czy można być bohaterem i tchórzem zarazem? Fatalnym mężem i jeszcze gorszym ojcem a jednak zasłużonym patriotą?”. Autorka książki powołuje się na opowieść Ewy Budniak, według której mama nigdy nie wybaczyła ojcu tego, że trafiła do Auschwitz.
- Warto przeczytać listy babci do dziadka, który po wojnie trafił do więzienia – mówi Bugajski. – Nie ma w nich żalu, niechęci. Wręcz przeciwnie. Są pełne czułości i bliskości. Zapamiętałem moich dziadków jako kochających się ludzi.
Według mnie sprawa „Tajemnicy z Auschwitz” jest przestrogą dla pisarzy. Nie warto reklamować powieści zapewnieniami, że pisze się prawdę, podobnie jak nie można koloryzować formy dokumentalnej. Chyba, że rzeczywiście SS-man Jurgen pomógł Stefanii w obozie koncentracyjnym. Jeśli sprawa trafi do sądu, ktoś napisze ciekawy reportaż o historii uwikłanej w literaturę, albo o tym, jak złożone są rodzinne historie.