NA ANTENIE: Lista Przebojów
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

F. Kaczmarek: Spodziewałem się więcej od Jacka Jaśkowiaka

Publikacja: 16.12.2019 g.09:57  Aktualizacja: 16.12.2019 g.12:54
Poznań
Filip Kaczmarek - radny Sejmiku, jeden z elektorów, którzy wybierali kandydata PO na prezydenta, był gościem porannej rozmowy Radia Poznań "Kluczowy Temat".
Filip Kaczmarek - Jacek Butlewski
Fot. Jacek Butlewski

Rozmawiał z nim Łukasz Kaźmierczak. Tematem była konwencja PO, na której wybrano kandydata Platformy na prezydenta RP.

Łukasz Kaźmierczak: Nie było żadnego zaskoczenia. Mam wrażenie, że tak, jak media spekulowały, to wszystko odbyło się dokładnie według tego scenariusza. Teatrzyk się odbył, miał być drugi kandydat, był. Było demokratycznie. Miały te wybory być takim pokazem siły PO  i czy były? Na pewno nie było zaskoczenia.

Filip Kaczmarek: Nie nazwałbym tego teatrzykiem, dlatego, że to jednak było sporo pracy dla obu kandydatów. Oni odbyli mnóstwo spotkań. Nie wiem, czy Jacek Jaśkowiak, ale pani Kidawa-Błońska była we wszystkich województwach. Sama mówiła, że przejechał 7 tysięcy kilometrów, więc to było sporo wysiłku i takiego przygotowania praktycznego już do samych wyborów, więc nawet jeżeli efekt jest taki - zgodny z oczekiwaniami, to jednak nie jest to samo, jakby nie było tych prawyborów, bo silniejszy jest mandat kandydata, który został wybrany podczas konwencji niż namaszczony przez zarząd partii.

Ale złośliwi mówią, że to był taki benefis Grzegorza Schetyny tak naprawdę, że on miał najfajniejszy czas, na niego były kamery, on miał przemówienie "ku przyszłości" i tak naprawdę to, o czym piszą media od lewa do prawa, właściwie wszyscy komentatorzy w tym kraju: Grzegorz Schetyna odsunął dyskusję o problemach wewnątrzpartyjnych, o przywództwie w partii, przerzucił to tak naprawdę na kwestie kandydata.

Ja byłem na tej sali i nie miałem takiego wrażenia. To jest oczywiste, że przewodniczący, szef partii, przemawia podczas tego typu spotkań. Natomiast oprócz samych kandydatów największy aplauz, zainteresowanie, sympatię uczestników zdobył pan marszałek Grodzki. To było dla mnie zaskoczenie, bo nawet nie wiedziałem, że on będzie występował, a widać, że jest bardzo popularny wśród członków PO i wręcz entuzjastycznie odbierany, więc gdyby mierzyć popularność poszczególnych osób siłą oklasków, to pan marszałek Grodzki jest bardziej niż przewodniczący Schetyna.

Tak czy owak temat Grzegorza Schetyny, przywództwa się trochę przesunął, bo być może deklaracje będą, czy on wystartuje czy nie, ale nadal ich nie ma.

Też został zrobiony mały krok naprzód w takim sensie, że mówiło się, że wybory szefa będą w styczniu, natomiast teraz jest dokładny kalendarz przyjęty. Właśnie Rada Krajowa po wyborze kandydata na prezydenta, przyjęła precyzyjny kalendarz i kandydaci mają być zgłoszeni do 5 stycznia, do 21 stycznia odbędą się wybory.

Maski tak naprawdę opadły, bo wszystko wiemy. Pan na kogo zagłosował?

Ja zagłosowałem na Małgorzatę Kidawę-Błońską.

I ja się tego domyślałem, rozmawialiśmy kilka dni wcześniej i pan dawał do zrozumienia, że ma swojego kandydata. Co pana przekonało?

Ja zajmuję się polityką od wielu lat i jestem też politologiem, dr hab. nauk politycznych, więc brałem pod uwagę różne czynniki, ale najważniejszym było to, który z kandydatów ma największe szanse w tym prawdziwych wyborach. I z analizy różnych elementów: profilów kandydatów, preferencji wyborczych, osobowości uważam, że większe szanse na wygranie w wyborach ma Małgorzata Kidawa-Błońska.

Nie miał pan takiego wrażenia rozczarowania postawą Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, bo ona nie zaprezentowała się najlepiej, jeżeli chodzi o takie wystąpienia na żywo. Jeżeli była odcięta od promptera, od tekstu, który na nim idzie z ekranu, nie wyglądało to dobrze, dukała, plątała się, myliła nazwy i król jest nagi.

Ja widziałem trzy wystąpienia w tej krótkiej prekampanii pani Kidawy-Błońskiej i to sobotnie było zdecydowanie najlepsze. Nie czytała z promptera, nie przejęzyczała się, miała prawidłowo skonstruowane to wystąpienie, były wszystkie ważne elementy, które powinien mieć kandydat na prezydenta. Mówiła w duchu wspólnotowym, w licznie mnogiej  - "my" - jako pewna wspólnota polityczna. To było najlepsze, z tych, które ja widziałem.

A Jacek Jaśkowiak tak nie mówił?

Jacek Jaśkowiak w sensie retorycznym był lepszy od samego początku niż Małgorzata Kidawa-Błońska. Natomiast w warstwie merytorycznej na konwencji nie powiedział nic nowego. Te osoby, które śledziły debatę tydzień wcześniej i to spotkanie w Poznaniu, to wszystko już słyszały, co było zaskakujące, bo kandydaci wiedzieli, że osoby, które tam uczestniczą, to są osoby zaangażowane, interesujące się, to nie są  przypadkowe, które po raz pierwszy spotykają się z kandydatami, więc spodziewałem się trochę więcej od Jacka Jaśkowiaka, że powie coś nowego, że przeważy tę szalę, że przysporzy mu głosów.

Ale Małgorzata Kidawa-Błońska mówiąca o tym, że w Polsce powinno być niebieskie niebo, zielona trawka i słoneczko...

To jest wyrwane z kontekstu, bo to nie był tani sentymentalizm, ja się nie zgadzam z tym, bo to było osadzone w kontekście decyzji z ubiegłego tygodnia, w której rząd polski decydował na Radzie UE, że nie będziemy wchodzili w europejski zielony ład. To jest bardzo poważna sprawa, może to zabrzmiało tak kolokwialnie, ale chodziło o to, że ochrona środowiska, uczestnictwo we wspólnej polityce klimatycznej UE jest bardzo ważną kwestią dla przyszłości Polski, dla przyszłości naszych dzieci, wnuków, a nie o same rzeczki czy kwiatki.

Wróćmy jeszcze na chwilę do Jacka Jaśkowiaka. Nie boi się pan, że teraz Jacek Jaśkowiak będzie wycinał, mścił się na tych wszystkich, którzy nie zagłosowali na niego. Marek Sternalski np., szef Klub Radnych PO w poznańskiej Radzie Miasta, już tydzień wcześniej wprost deklarował, że nie zagłosuje na Jacka Jaśkowiaka. Ja tak sobie myślę, jeśli prawdą jest to, co mówi Jacek Jaśkowiak, że ma wpływ na kształt list wyborczych, w kuluarach mówiło się, że jest kandydatem Grzegorza Schetyny w tych wyborach, że on po prostu może powiedzieć tym, którzy na niego nie zagłosowali: ja wam teraz pokażę.

Nie powinno tak być. Są wybory wewnętrzne, gdzie każdy ma swoje preferencje określić. Właśnie chodzi o to, by partia w swojej grupowej mądrości, wybrała najlepszy wariant. Jakaś kategoria karania, mszczenia się za takie decyzje, tym bardziej, że są one dobrowolnie ujawniane, to było głosowanie tajne, nikt nie musi tutaj mówić, jak głosował, więc, jak ktoś to dobrowolnie ujawnia, to nie powinien być za to w żaden sposób karany.

https://radiopoznan.fm/n/y4DSuo
KOMENTARZE 0