Gość Kluczowego Tematu powiedział, że Bezpartyjni Samorządowcy są ugrupowaniem, które nie chce kłótni w polityce, dlatego, jeżeli wejdzie do parlamentu, to gotowe jest stworzyć rząd zarówno z Platformą Obywatelską, ale też Prawem i Sprawiedliwością.
"Podstawowym warunkiem jest to, że albo uspokoimy spór polityczny, albo nie będziemy w ogóle wchodzić w żadną koalicję" - mówił Krzysztof Maj.
- Jeżeli wygra KO, to naszym warunkiem będzie to, że nie ma rozliczania, wycinania i wieszania PiSu… oczywiście, jeśli będą podejrzenia o przestępstwa, to trzeba to będzie zbadać, ale nie może być rewanżyzmu.
ŁK: A w drugą stronę? Jeśli wygra PiS?
- A w drugą stronę wracamy do rozmów z UE o KPO, nie ma pana Ziobro w rządzie, który macha szabelką i dajemy Polsce oddech. Zaczynamy rozmawiać z UE a nie z wszystkimi dookoła się obrażać.
Krzysztof Maj powiedział też, że Bezpartyjni Samorządowcy nie mają w swoim programie żadnych kwestii światopoglądowych - te kandydaci na przyszłych parlamentarzystów rozstrzygają indywidualnie.
Cała rozmowa poniżej:
Łukasz Kaźmierczak: Ma Pan już problem z rozpoznawalnością na ulicy? Ludzie Pana zaczepiają, jak Pana mijają, po poniedziałku?
Krzysztof Maj: Nie wiem, czy to jest problem, ale byłem wczoraj w Strzelinie rozdawać ulotki i wrzucić im do skrzynek list, który napisałem do mieszkańców i kiedy zatrzymałem się na stacji benzynowej, żeby kupić coś do picia, to zatrzymał się samochód i pani otworzyło okno i powiedziała, że ona nie oglądała, ale jej córka chciała coś powiedzieć. Powiedziała, że będzie na mnie głosowała i bardzo dziękuje. Nie wiem, czy to jest problem z rozpoznawalnością, ale to jest bardzo miłe, jak wiele wiadomości otrzymałem, jak wiele osób napisało, jak wiele osób powiedziało, że byłem jedynym miłym i spokojnym na tej debacie.
To wystarczy być miłym i spokojnym?
Aczkolwiek doradcy PRowi z różnych stron, koledzy, którzy pracują w agencjach mówią, że tak się nie wygrywa wyborów, ale ja się nie zmienię.
To jest bardzo ciekawe. W każdym razie, dostałem też od Pana rano filmik nagrywany na TikToku. Stał się już Pan postacią popkultury – tak to można nazwać.
Wysłałem Panu taki żarcik, bo w nocy dostałem taki filmik od chyba 12 osób, jak się pan Mateusz Morawiecki z Donaldem Tuskiem martwią o swoją przyszłość i puenta jest taka, że „maju maj daj mi swojego Maja”, że internauci tworzą takie rzeczy. I trochę memów na Make Life Harder.
Popkultura. Nie ma co mówić, jest tego dużo. Liczy Pan na efekt Adriana Zandberga z 2015 roku? Wtedy nieznany kandydat partii Razem stał się odkryciem debaty wyborczej.
Liczę na efekt Maja i pewnej świeżości. Maj to jest świeżość, maj to jest wiosna. Każdy lubi maj, bo po tej mrocznej zimie wychodzimy z radością na świeże powietrze, oddychamy pełną piersią i myślę, że taką ofertą są Bezpartyjni Samorządowcy. To jest to, na co liczę. Co prawda niektóre media, a zwłaszcza Telewizja Polska, nie zauważa takiego faktu, że jest taki komitet, ale ta debata była pierwszą okazją do prezentacji naszych kandydatów na antenie ogólnopolskiej i efekt jest taki, że ludzie chyba chcą w polityce spokoju i rozmowy. Nie wiem, co się stało premierom Morawieckiemu i Tuskowi w tej debacie. Ja stałem obok i nie wiedziałem, jak mam się zachować.
To są politycznie przygotowani fighterzy i być może o to chodziło, żeby to był fighterski pojedynek. Pan wybrał tę metodę merytoryczny, spokojny, miły i zastanawiam się, czy jest dla kogoś takiego miejsce w polityce i czy to rzeczywiście nie jest taka trzecia droga nie tylko z nazwy, ale też ze sposobu uprawiania polityki?
Gdybym się trzymał nomenklatury, którą Pan wypowiedział, to bym powiedział, że to jest druga droga, dlatego że wszyscy pozostali, którzy brali udział w tej debacie w studio, oni są już parlamencie, gdzie mają kluby albo koła i mają posłów. To na czym polega ich praca, to są wzajemne kłótnie. My jesteśmy drugą drogą, czyli jedyną pozaparlamentarną ofertą. Ofertą ludzi, którzy kilkanaście miesięcy temu powiedzieli sobie, że… czy można normalnie w Polsce porozmawiać? Czy można w Polsce normalnie żyć? Czy można zająć się problemami na przykład kolejek do lekarza, postawić na rozwój transportu, czy można skrócić kolejki po paszport… Nie wiem jak to jest w Poznaniu, ale we Wrocławiu są jakieś kolejki, zapisy, godziny, a samorządowcy rozwiązali kwestie dokumentów, praw jazdy, dowodów osobistych w sposób wzorcowy. My mówimy: dajcie to nam. Niech się rząd zdecentralizuje. My rozwiążemy problemy ludzi. Dlaczego człowiek ma być karany kilkudniowym staniem w kolejkach po paszport, skoro chce wyjechać na wakacje.
Decentralizujecie się – to jest wasze hasło. Mam takie wrażenie, że decentralizujecie się głównie na ścianie wschodniej, na Dolnym Śląsku. Mówiłem już o tym jednemu z waszych kandydatów – Grzegorzowi Kulawinkowi z okręgu kalisko-leszczyńskiego. To akurat jest miejscowy lider Bezpartyjnych Samorządowców – ktoś, kto jest stamtąd, kto jest wiceprezydentem Kalisza i to jest normalna sytuacja, tak powinno być. Natomiast wszędzie widzę Dolny Śląsk – łącznie z kandydatami z „jedynek” z waszej listy. Tomasz Jeger to jest prezes Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego Dzieci i Młodzieży. To nie jest poznaniak. Ja go tutaj nie widziałem ani razu.
To jest tak, że jesteśmy ruchem znanym z tego, że jesteśmy ruchem samorządowym i do takich wyborów też się szykujemy. Te wybory parlamentarne wyszły nam z dyskusji, że trzeba spróbować.
Taki trochę długi marsz.
Chyba nie ma innego wyjścia. Jeśli ktoś chce mówić spokojnie, to się nie przebija. Media nie lubią spokoju, tak naprawdę. To, o co Pan też pytał, czy nam się uda. Myśląc o wyborach samorządowych, żeby jednak zadbać o taką siłę niezależną od jakiegoś jednego lub drugiego posła, rozpoczęliśmy przygotowania do wyborów parlamentarnych. Wielu przedsiębiorców i samorządowców pomogło nam zebrać podpisy i się zorganizować, ale nie do końca mieli odwagę wystartować do Sejmu, a czasami byli straszeni. Nie wiem, czy Pan zna sytuację dwóch prezydentów ze Śląska, którzy byli w drużynie Bezpartyjnych, ale po serii telefonów od różnych opcji politycznych wycofali się mówiąc, że w samorządówce jesteśmy razem, a tutaj nie. Wczoraj złożyliśmy rezygnację naszej kandydatki z Dolnego Śląska, która też była w różny sposób zapraszana na różne spotkania. Walec tych dwóch sił politycznych jest tak mocny, że niektórzy nie mają odwagi…
Ale są też Bezpartyjni, którzy wchodzą na łódkę polityczną, bo pamiętam, że kiedyś w waszej drużynie był Tadeusz Czajka – wójt Tarnowa Podgórnego. To jest taka emblematyczna gmina w Poznaniu – duża, bogata, taki sukces samorządowy. On był jednym z liderów, a potem znalazł się w okolicach Trzeciej Drogi. Koniec końców nie stratuje, ale te mariaże często kończą się w obozie jednak partyjnym, politycznym.
Bardzo dobry przykład Pan podał. Ten przykład pokazuje, że czasami są ludzie nad ambitni i ponieważ w naszym ugrupowaniu odbyło się zebranie u pana wójta w Tarnowie Podgórnym, gdzie został wybrany przewodniczący pan Robert Raczyński z Lublina – ten, który od początku zakładał idee zrzeszania takich samorządowców w kraju. Wtedy Pan Czajka się chyba obraził i założył odrębne stowarzyszenie na kilka dni po tym, jak nie został wybrany szefem a zastępcą.
Ambicje, ambicje…
Potem się zapisał do ruchu pana Hołowni. Hołownia to ogłosił, a pan Czajka dwa dni później się z tego wycofał, bo samorządowcy powiedzieli: co ty robisz? Tak się kończą takie niestabilności, albo ambicje. My kroczymy swoją drogą od jakiegoś czasu, mając swoją podmiotowość i samodzielność, mówiąc o tym bardzo uczciwie, ale też odpornie na…
Zaraz do tego wrócimy, ale jeszcze do Tomasza Jegera. Mniej więcej mam ogląd na ściany poznańskie, na podpoznańskie gminy i płoty. Widzę, że nie ma tam ani jednego plakatu, nie był na ani jednej debacie, dodzwonić się do niego nie mogę, a próbowałem go zaprosić na rozmowę, jako jedynkę, bo to naturalne. Przepytywałem w studiu wszystkie jedynki. Czy tak można prowadzić kampanię na odległość, będąc z Dolnego Śląska i startując jako jedynka z Poznania. Czy on tu w ogóle był chociaż raz?
Można prowadzić. Tomasz Jeger wybrał kampanię w mediach elektronicznych. Jest prezesem Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego – jednego z przykładów naszego kluczowego punktu programowego.
Właśnie bardzo żałuję, bo bym sobie z nim chętnie porozmawiał o kwestii zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży – fachowiec w końcu.
Dzisiaj jest tak, że na jednego lekarza psychiatrę dziecięcego przypada 64,5 tys. dzieciaków. W województwie lubuskim, gdzie mamy koalicję z panią marszałek Polak, nasi radni zaproponowali specjalne staże, żeby lekarze interniści się przebranżowili i wybrali specjalizację i żeby powstało więcej takich miejsc, gdzie można szkolić lekarzy psychiatrów. Pan Tomasz Jeger jest przykładem tego, że warto budować szpital psychiatrii dziecięcej, bo tego naprawdę potrzeba, a pandemia dołożyła swoje. My idziemy do wyborów krajowych i te problemy chcemy na tym szczeblu realizować. On wybrał kampanię bez zaśmiecania miasta, bez banerów i plakatów, często nielegalnych. Pan sobie wyobraża, ile ja mam telefonów, że proszę mi zdjąć baner albo coś?
Wiem, jak jest łamana poznańska uchwała krajobrazowa, także zdaję sobie z tego sprawę. Jednak, mimo wszystko, chciałbym zobaczyć tego kandydata fizycznie w Poznaniu. Mam poważne obawy, że Tomasz Jeger nawet ani razu nie przyjechał do Poznania w czasie kampanii wyborczej.
Zapewniam Pana, że przyjechał i bywał, bo też rejestrował listy, rozmawiał z ludźmi, żeby stworzyć komplet, bo wszędzie mamy komplet kandydatów, żeby pokazać i dać ludziom wybór.
Mam pytanie o tę reprezentację. Były różne debaty z udziałem Bezpartyjnych Samorządowców i niektóre ciekawe. Czy wy macie w swoim programie jakiś postulat, dotyczący aborcji? Na przykład karanie kobiet za dokonanie aborcji, albo wpisanie praw ojców do konstytucji? Takie głosy z ust jednego z kandydatów Bezpartyjnych słyszałem na jednej z debat.
Nie mamy w programie kwestii światopoglądowych. Uważamy, że to sprawa indywidualna każdego człowieka. Od samego początku istnienia takiej formacji najpierw obywateli do Senatu, a później Bezpartyjnych Samorządowców nigdy kwestii światopoglądowych nie mieliśmy w programie. Zostawiliśmy te sprawy kwestiom indywidualnym. Nikomu nie zaglądamy pod kołdrę, nikogo nie chcemy piętnować, że jest taki lub taki. To jest taki nasz klucz. Słyszałem fragment tej debaty, bodajże w WTK… Rozmawiałem z kandydatem i on twierdzi, że źle zrozumiał pytanie – czy kobiety są karane za aborcję? On powiedział, że prawo jest dzisiaj takie, że kobiety są karane i tak to było. Ta osoba ma też pewną życiową traumę i stąd chce walczyć o prawa ojców, ale to jest jego prywatna opinia.
Czyli generalnie nie wchodzicie w tematy światopoglądowe.
Zostawiamy tematy światopoglądowe i zostawiamy je do indywidualnej decyzji, a jak bardzo dziennikarze dopytują, to podkreślamy, że wypowiadamy się własnym, prywatnym zdaniem kandydata, a nie ugrupowania.
Ciekawe macie te postulaty, dużo ich padło. Mówił Pan także o tym w debacie. Nie będę przytaczał tych najbardziej znanych, na przykład zerowy PIT, czy kwestia bezpłatnej komunikacji, ale wczytałem się w postulat, który mi nigdzie wcześniej nie wybrzmiał – wprowadzenie lekcji ekonomii dla dzieci, młodzieży, dorosłych oraz seniorów. Ciekawy postulat, którego nie widziałem w żadnej innej partii.
A wie Pan dlaczego?
Dlaczego?
Widział Pan dwa wywiady z posłem Śmiszkiem i z panią Scheuring-Wielgus? Posłowie nie znają stawki podatkowej. Kiedy rozmawialiśmy z ludźmi, to wyszło nam… Skąd się w ogóle wziął PIT 0? Wielu pracowników myśli, że to pracodawca im zabiera pieniądze i stwierdziliśmy, że potrzeba jest podstawowej edukacji ekonomicznej – skąd się biorą pieniądze, skąd rząd daje pieniądze. Przecież 800+ to nie są pieniądze rządu. Możemy się z tego śmiać, albo dziwić, ale wyszło nam w badaniach, że 20 proc. ludzi w Polsce nie wie, że płaci podatek od wynagrodzenia.
Nie chcę w to wchodzić, ale inna sprawa. Mówicie, że jesteście gotowi na koalicję z każdym. Pokazujecie takie koalicyjne mariaże, które mieliście w samorządzie – od PiSu przez Platformę. Widziałem i rozumiem. Nie pytam o skuteczność tego w wielkiej polityce, ale ta obrotowość, jak mówicie, jest waszym atutem. Mówicie, że chcecie być strażnikiem pewnych spraw. Chciałbym poznać warunki brzegowe, jakie wy stawiacie, gdybyście byli koalicjantem po przekroczeniu progu wyborczego i jednak weszli do wielkiej polityki tak, jak Pan w poniedziałek.
Zacznę od tego, że dzisiaj rano dostałem telefon od jednego z dziennikarzy, że według ich badania przekroczyliśmy próg wyborczy. Bardzo mnie to cieszy, ale czekam jeszcze na potwierdzenie w innych sondażowniach. To jest dobry prognostyk. Podstawowym warunkiem, o którym staram się mówić w debacie jest to, że my albo uspokoimy spór polityczny, albo nie będziemy w ogóle wchodzić w żadną koalicję. Jeżeli wygra KO, to naszym warunkiem będzie to, że nie ma rozliczania, wycinania i wieszania PiSu… oczywiście, jeśli będą podejrzenia o przestępstwa, to trzeba to będzie zbadać, ale nie może być rewanżyzmu.
A w drugą stronę? Jeśli wygra PiS?
A w drugą stronę wracamy do rozmów z UE o KPO, nie ma pana Ziobro w rządzie, który macha szabelką i dajemy Polsce oddech. Zaczynamy rozmawiać z UE, a nie z wszystkimi dookoła się obrażać.
To ciekawe. Nie wiem, czy to nie są zaporowe warunki, ale to już pytanie do polityków.
Czy będziemy w Sejmie, czy nie, ja wierzę, że będziemy, a jak nie będziemy, to się i tak nie będzie tego rządu, bo się nie poskłada żadna koalicja. Jedyną szansą, że my jesteśmy w parlamencie i te warunki są brzegowe, bo będą powtórzone wybory.