NA ANTENIE: Noc u Berniego
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Ks. prof. P. Bortkiewicz: Jedyną drogą jest poszukiwanie prawdy, na drodze tej prawdy - przebaczenie i pojednanie

Publikacja: 12.07.2023 g.11:58  Aktualizacja: 12.07.2023 g.12:20
Poznań
Tak w kontekście Rzezi Wołyńskiej mówi gość Kluczowego Tematu Radia Poznań ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
pap_20221125_16R (Copy) - Tytus Żmijewski - PAP
Fot. Tytus Żmijewski (PAP)

Wczoraj minęła 80. rocznica Krwawej Niedzieli, która była kulminacją ludobójstwa polskiej ludności na Kresach Wschodnich. 

Ksiądz Bortkiewicz mówił w Poranku Radia Poznań, że w sprawie Wołynia trzeba kierować się prawdą, a nie koniunkturą. 

Nie możemy kierować się żadną koniunkturą, nawet tą, która jest bardzo pragmatyczna, związana z naszymi trójstronnymi uwikłaniami w relacje z Ukrainą i Rosją. Musimy dbać o prawdę i Kościół ma obowiązek pielęgnować prawdę o ofiarach, nazywać rzecz po imieniu, ale także przypominać o tych Ukraińcach, którzy oddawali życie za Polaków, bo to też jest mała, ale jednak cząstka tej prawdy

- mówi ks. prof. Paweł Bortkiewicz. 

"Generalnie na pewno budowanie prawdy może nas wyzwolić, może uwolnić nasze stosunki, przywrócić je do normalnych, do relacji dobrych" - dodaje ksiądz Bortkiewicz. 

Poniżej cała rozmowa: 

Cezary Kościelniak: Chciałbym zapytać o ostatnie zmiany personalne w Kościele katolickim w Watykanie. Niedawno papież Franciszek mianował nowego szefa Kongregacji Doktryny Wiary. Został nim arcybiskup Victor Manuel Fernández. Czego możemy się spodziewać?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Nie będę bawił się w proroctwa, ale myślę, że ta nominacja potwierdza pewien zwrot, który jest charakterystyczny dla tego pontyfikatu. Niejednokrotnie mówi się o paradygmacie duszpasterskim, który oznacza zdaniem jego zwolenników większą orientację ku praktyce i pragmatyce Kościoła, ku sprawom duszpasterskim, a mniejsze przywiązywanie wagi do wymiaru stricte doktrynalnego, teologicznego. O tym papież pisał w liście do nowego prefekta, zaznaczając, że teologia nie powinna być uprawiana w sposób zimny, przy biurku, ale właśnie w kontaktach z ludźmi. To wszystko brzmi zachęcająco, ale w dobie pontyfikatu Jana Pawła II on sam miał ogromne doświadczenie duszpasterskie w kontaktach np. z ludźmi młodymi, z małżeństwami, a nie przeszkodziło mu to w opublikowaniu znakomitej książki "Miłość i odpowiedzialność" czy rozlicznych katechez, itd. Bardzo się boję praktyków, którzy nie znają teorii.

Kultura katolicka to nie tylko wyjście duszpasterskie, nie tylko Caritas - miłosierdzie, ale to też element kultury intelektualnej, która kształtuje podstawy postaw etycznych. Czy kultura intelektualna Kościoła katolickiego nie znalazła się w kryzysie?

Możemy wskazywać na takie symptomy. Jeżeli spoglądamy na styl papieskich dokumentów, w których papież cytuje niemal wyłącznie samego siebie. Czy cytuje Boba Dylana, a nie przywołuje nauki Ojców Kościoła, klasyki teologicznej. To budzi niepokój. Budzi niepokój ta nominacja Victora Manuela Fernándeza, który nie zalicza się do najbardziej wybitnych teologów katolickich. Z drugiej strony nie deprecjonowałbym też tego, co dzieje się oddolnie. Mamy dobrych teologów, mamy poszukiwania teologiczne. Teologia żyje.

Czyli ten kryzys jest na szczycie?

Jest obserwowalny na szczycie władzy, bo szczyt władzy najłatwiej dostrzec, ale on też ma charakter rozłożony na wielu piętrach struktur Kościoła. Nie zapominajmy, że jednym z poprzedników obecnego kardynała był kardynał Gerhard Muller, którego można zaliczyć do wybitnych teologów.

A został zdymisjonowany...

Tak można powiedzieć, skończyła mu się kadencja i nie została przedłużona, ale to było odczytane, biorąc pod uwagę wiek kardynała, jako dymisja.

Nie był to wiek emerytalny. A kardynał Muller był jednym, któremu nie przedłużono misji. Przejdźmy do księdza książki "Takie trudne miłosierdzie" podtytuł "Przeciwko banalizacji miłosierdzia". Co to znaczy, że miłosierdzie jest banalizowane?

Odpowiem trochę obok, pozornie przynajmniej pozornie. Początkowo chciałem zatytułować tę książkę "Między mizerykordyzmem a miłosierdziem". Mizerykordyzm to jest taki neologizm, który znalazłem gdzieś w literaturze włoskiej współczesnej, który nazywa to, co dzieje się w Kościele, co jest dzisiaj propagowane w dokumentach, co bywa nazywane miłosierdziem, a co jest pewną formą mizerykordyzmu, pewnej ideologizacji. Oczywiście to słowo mizerykordyzm jest neologizmem i rynkowo nie trafiałoby do czytelnika, stąd ostatecznie taki tytuł.

Niektórzy twierdzą, że lepszy, banalizacja miłosierdzia brzmi lepiej, niż mizerykordyzm.

Tak, chociaż to słowo powinno sobie utorować drogę jako pojęcie techniczne, bo to o czym próbuję pisać w tej książce, to są pewne obszary ujmowania różnych zjawisk, które są niejednoznaczne, zagmatwane. Chociażby problemy klimatyczne, ekologiczne. Papież niejednokrotnie w ostatnich latach bardzo mocno pisze, że ratowanie klimatu to wymóg miłosierdzia. Jest spór na temat przyczyn obecnego stanu rzeczy. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z radykalnymi zmianami klimatycznymi. W tym kontekście stosowanie kategorii miłosierdzia, która jest bardzo wyrazista do diagnozy sytuacji, która jest sama w sobie bardzo niejednoznaczna, może budzić niepokój. Niepokój może też budzić stosowanie miłosierdzia do kryzysu uchodźczego. Nikt nie wykreśli z Ewangelii słów "Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie". Pytanie, czy kategoria ludzi, o których dzisiaj mówimy w różnych sporach politycznych, to są przybysze, czy to są najeźdźcy kulturowi? Toczy się spór na ten temat, jest on na tyle niejednoznaczny, że wahałbym się używać słowa miłosierdzie do całości tych zjawisk.

Pewnym metaproblemem sporu jest to, że każdy kto stawia te pytania jest często stygmatyzowany - jako ten, który jest niemiłosierny, który jest nieczuły.

Doświadczyłem tego na własnej skórze. Po tym, jak gościłem w obozach przesiedleńców m.in. koło Getyngi - opublikowałem na Facebooku, kiedy go jeszcze wtedy posiadałem, zdjęcie z obozu z okien plebanii zupełnie wyimkowe zdjęcie, pokazywało kilkunastu mężczyzn młodych i jedną kobietę - podpisałem to zdjęcie "miłośnikom przyjęcia uchodźców do Polski". Na tym zdjęciu nie było codziennych kontroli policyjnych, rozdawanie posiłków pod kontrolą policji, codziennych wizyt pogotowia. To były karetki przyjeżdżające żeby opatrywać skutki konfliktów, które miały miejsce. Samo zdjęcie, które nawet tego nie pokazywało, zostało potraktowane jako ilustracja braku wyobraźni miłosierdzia przez jedno z poczytnych mediów. Wracając do dziwnych, czy budzących niepokój ilustracji miłosierdzia - najbardziej ikoniczną w wydaniu papieża jest odniesienie kategorii miłosierdzia do osób żyjących w związkach niesakramentalnych. To ogromny spór, który wywołała adhortacja Amoris laetitis. Wielu znawców tematyki twierdzi, że te najbardziej kontrowersyjne fragmenty tego dokumentu wyszły spod ręki arcybiskupa Fernándeza, ale to tak na marginesie. Generalnie wiemy, że proponowane tam w sposób bardzo dwuznaczny, ale otwierające szerokie możliwości interpretacyjne rozwiązania dyscyplinarne, w sensie dyscypliny sakramentu, nie tylko podważały całą tradycję Kościoła, ale rzutują na szereg kwestii dogmatycznych. Jeżeli uznamy, że związek cudzołożny może partycypować w komunii z Chrystusem - to w takim razie jak można oceniać relacje Chrystusa i Kościoła? Małżeństwo ma być odzwierciedleniem miłości Chrystusa i Kościoła. To ogromnie żywe spory i ogromnie dyskutowane.

Skoro mamy problem z interpretacją miłosierdzia w samym Kościele. Jest między wiernymi pewien chaos, nie chcę powiedzieć spór. Jaka powinna być właściwa interpretacja miłosierdzia?

Mnie zadziwia, że dzisiaj niejednokrotnie patrzymy jakoby papież Franciszek był tym, który wprowadził hasło miłosierdzia do Kościoła. Tak jakoś dziwnie utraciliśmy pamięć o Janie Pawle, o jego kulcie miłosierdzia, czy np. o siostrze Faustynie, o Koronce do Bożego Miłosierdzia. Papież Jan Paweł II pisał, że miłosierdzie jest koncentrowaniem się na godności człowieka. A koncentrowanie się na godności to nie jest ani empatia, współczucie, litość, prosta tolerancja. To jest afirmacja człowieka, która wyrasta z prawdy. A skoro prawda, to musi być wyznanie grzechu, powrót do Boga, który jest wysiłkiem człowieka, ale spotyka się z niewyobrażalnym działaniem Bożego miłosierdzia. To opis miłosierdzia przedstawiający to, co stanowi tę rzeczywistość wyjątkowego spotkania człowieka z Bogiem.

Chciałem zapytać o 80. rocznicę zbrodni wołyńskiej. Jaką rolę w pojednaniu, ale też we właściwym pokazaniu tej sprawy, może odegrać Kościół katolicki?

W centrum miłosierdzia leży prawda. Nie możemy kierować się żadną koniunkturą, nawet tą, która jest bardzo pragmatyczna, związana z naszymi trójstronnymi uwikłaniami w relacje z Ukrainą i Rosją. Musimy dbać o prawdę i Kościół ma obowiązek pielęgnować prawdę o ofiarach, nazywać rzecz po imieniu, ale także przypominać o tych Ukraińcach, którzy oddawali życie za Polaków, bo to też jest mała, ale jednak cząstka tej prawdy. Generalnie na pewno budowanie prawdy może nas wyzwolić, może uwolnić nasze stosunki, przywrócić je do normalnych, do relacji dobrych.

A która strategia jest lepsza - księdza Isakowicza, czy arcybiskupa Gądeckiego - powolnego dialogu, trudnego?

Nie potrafię odpowiedzieć. Za tymi strategiami stoją też ludzie, biografie tych ludzi. Ksiądz Isakowicz-Zaleski jest zaangażowany. Wielki szacunek za jego zaangażowane. Czasem takie subiektywne zaangażowanie, stanięcie ze stroną ofiar, niekoniecznie musi pomagać. Nie potrafię jednoznacznie powiedzieć, która strategia jest dobra. Jedyną drogą jest poszukiwanie prawdy, na drodze tej prawdy - przebaczenie i pojednanie.

https://radiopoznan.fm/n/rMMQcu
KOMENTARZE 0