Wierzę, że wygra PiS, ale nasi oponenci już są przekonani, że wygrali i często słyszę, jak ta lewa strona mówi: my jesteśmy gwarantami, że w tej koalicji będzie to, to i to, a z drugiej strony ten front ludowy mówi: będziemy gwarantami, że będzie zupełnie inaczej. Oni się nie dogadają, ich spaja tylko jedna rzecz - spaja ich nienawiść do PiS i do tych wszystkich rzeczy, które udało nam się zrobić
- mówi Marcin Porzucek.
Według posła, jeżeli opozycja dojdzie do władzy, zlikwiduje dodatkowe świadczenia, które wprowadził rząd PiS.
Dzień po wyborach usłyszymy, że jest gorzej niż myśleli i niestety ta 13-tka, 14-stka, niższy wiek emerytalny, nie może tego być
- mówił Marcin Porzucek.
Poniżej cała rozmowa:
Cezary Kościelniak: Za nami gorący polityczny weekend, a przed nami, przede mną, przed państwem rozmowa z posłem i kandydatem na posła z ramienia PiS Marcinem Porzuckiem z okręgu pilskiego
Marcin Porzucek: Okręg nazywa się pilski, ale obejmuje 11 powiatów północnej i zachodniej Wielkopolski - od Złotowa przez Piłę po Wągrowiec, Chodzież, Czarnków po Nowy Tomyśl, Wolsztyn i Grodzisk, a żeby nikt nie poczuł się pominięty to wspomnę jeszcze Szamotuły, Międzychód i Oborniki.
To ja od razu zapytam pana posła, co w kolejnej kadencji chciałby pan zrobić dla tych rejonów w Wielkopolsce, jaka konkretna obietnica, która może być w ciągu czterech lat zrealizowana, mogłaby tutaj paść z pańskiej strony?
Przez ostatni czas pracowaliśmy nad drogą S-11 i jesteśmy już na finiszu - kolejne decyzje środowiskowe, wnioski o decyzje, decyzje, w końcu przetargi na kolejne etapy będą. W tej sprawie zastaliśmy właściwie puste szuflady po naszych poprzednikach. Oni mówili: zrobimy, zrobimy, tyle tylko, że nawet nie było wiadomo, jaki przebieg ma być na niektórych odcinkach. Natomiast to jest ważna inwestycja, ale dla mnie posła, który bardzo często spotyka się z przedstawicielami małych ojczyzn, sołectw, gmin, powiatów, to jednak myślę, że to, co zrobiliśmy przez ostatnie lata - Program Inwestycji Strategicznych w różnych odsłonach - to jest jednak coś, co doceniło bardzo wiele samorządów. To jest dofinansowanie już na poziomie miliardów złotych w skali Wielkopolski, praktycznie każda gmina, nawet ta najmniejsza, otrzymała środki, za które zrobiła rzeczy, na które nigdy nie było jej stać. Podam przykład - gmina Tarnówka - tam było kilkaset tysięcy złotych na inwestycje w budżecie rocznie, a zrealizowali inwestycji za kilkadziesiąt milionów złotych w ostatnim czasie i to właściwie są wszystkie gminy i to nie tylko, żeby była jasność, związane z PiS. Zdecydowana większość samorządowców, włodarzy miast, gmin, powiatów to nie są politycy PiS, ale potrafimy współpracować z każdym. Dodam, że chociażby powiat chodzieski, gdzie rządzi opozycja, dostał cztery miliony złotych na termomodernizację budynku DPS-u, olbrzymie środki. Miasto Piła, gdzie prezydent jest z PO, narzeka nieustannie, a pieniędzy nigdy nie miał tyle, ile dzięki rządowi PiS. Podkreślmy - to są pieniądze na inwestycje wskazane przez samorządowców. To nie poseł Porzucek czy premier Morawiecki wskazuje te inwestycje, tylko sami samorządowcy.
Panie pośle, jeżeli mówimy o północy Wielkopolski szczególnie mam na myśli powiat złotowski, który kiedyś był tym powiatem o jednym z najwyższych odsetek bezrobocia. To są tereny dosyć trudne, jeśli o to chodzi. Czy myśli pan, że jest szansa - teraz oczywiście jest sytuacja lepsza, ale czy jest szansa na takie ożywienie gospodarcze, na inwestycje. Czy coś jest planowane? Myślę o takiej inwestycjach biznesowych, nie tylko infrastrukturalnych, ale takich, które będą w przyszłości stymulować rozwój ekonomiczny.
Jakiś czas temu mówiliśmy o bezrobociu i pokazywaliśmy, że takie powiaty, jak powiat złotowski czy powiat wągrowiecki niezwykle dotknięty jeszcze dekadę temu, dwie dekady temu bezrobociem, dziś już ten problem jest znacznie mniejszy, właściwie symboliczny. Może jeszcze nie jest na poziomie Poznania czy chociażby ze względu na położenie przy autostradzie np. powiatu nowotomyski czy niedaleko powiatu wolsztyńskiego, ale zdecydowanie już ten poziom bezrobocia w powiecie złotowskim czy wągrowieckim jest dwa, trzy razy niższy niż był. To są naprawdę niewielkie procenty. Właściwie każdy, kto ma taką faktyczną wolę znalezienia pracy, to tę pracę wcześniej czy później jest w stanie znaleźć, także w przedsiębiorstwach, które się rozwijają. Ja zresztą byłem kilka dni temu na spotkaniu - starostwa złotowski zorganizował takie podsumowanie tego, co udało się zrealizować w tym powiecie i to jest prawie 200 mln złotych inwestycji w tym powiecie w infrastrukturę, w przedszkola, w drogi, w wodociągi, w infrastrukturę oświatowo-sportową. To naprawdę ogromne pieniądze, które powodują, że te różnice się zacierają. Takich spraw jest zresztą znacznie więcej.
A jest panie pośle taki efekt - jak jest infrastruktura, to przychodzą firmy?
Tak, to jest naturalne.
I to się dzieje w powiecie złotowskim?
Stąd to dużo niższe bezrobocie, dzięki temu, że jest ta infrastruktura. Ja kończąc dzisiejszą audycję, z Poznania jadę prosto do Budzynia, potem jadę do Białośliwia, tam mamy posterunki policji. Coś, co za naszych poprzedników było zwijane, a teraz systematycznie jest przywracane także po to, by Polacy czuli się bezpieczniej.
Panie pośle, kończy się ta kadencja Sejmu. To była chyba jedna z najtrudniejszych po II wojnie światowej kadencji parlamentarnych. Przypomnijmy pandemię, przypomnijmy inflację, wybuch wojny na Ukrainie, przetasowanie geopolityczne. Chciałem pana zapytać o taką osobistą sprawę, ponieważ jest pan jednym z niewielu polityków, który w okresie COVID-u zgłosił się jako wolontariusz do szpitala. Czego pan się dowiedział, czego pan się nauczył podczas tej służby?
Może przypomnimy, podczas bodajże drugiej fali pandemii był problem z osobami, które w szpitalach, zarówno z medykami, jak i osobami, która pomagały. Szpital Specjalistyczny w Pile zaapelował o to, by zgłaszali się wolontariusze. Odzew był mizerny, stąd też uznałem, że ja jako młoda, zdrowa osoba się zgłoszę, bo kto się ma zgłaszać, jak nie takie osoby.
Nie bał się pan?
Poza tym uważam, że od osób publicznych można wymagać więcej, one same od siebie muszą wymagać więcej. Trochę się bałem, tym, bardziej, że ja przecież nadal mieszkałem z rodziną, ale starając się zachować wszelkie środki ostrożności udawało się. Ja z samego rana tam jeździłem, ponieważ ostatecznie zostałem salowym czy pełniłem funkcję salowego, czyli przede wszystkim sprzątanie toalet, korytarzy, przygotowywanie sal, sprzątanie po śniadaniu. Dowiedziałem się przede wszystkim i zobaczyłem na własne oczy, czym jest COVID, bo wiele osób wątpiło, że coś takiego jest, że to ich nie dotyka, natomiast ja widziałem osoby w różnym wieku, które były naprawdę w trudnym stanie, ponieważ ci w tym najbardziej złym byli na OIOM-ie, natomiast ci w trudnym stanie byli tam. Większość tych ludzi miała problemy z podstawowymi czynnościami. Często trzeba było takiej osobie pomóc dojść do toalety i na pewno to pokazywało też, że warto służbę zdrowia rozwijać. Taką rzeczą, którą ja osobiście zapamiętałem, to pamiętam, jak w wigilię już kończąc pracę tego dnia akurat wjechała metalowa trumna na oddział do jednego z pacjentów, który zmarł na COVID. Pamiętam, że to zrobiło na mnie wrażenie, to się na pewno zapamiętuje.
Czy doświadczeniem pracy - nazwijmy ją na dole, u podstaw - zmienia postrzeganie pracy polityka?
Ja staram się, czy w tamtej sytuacji czy w każdej innej poznawać arkana różnych działań i wydaje mi się, że to jest bardzo ważne, by nie być tylko politykiem, który patrzy z perspektywy Warszawy. Ja zresztą w tej kadencji mam w Warszawie więcej obowiązków - między innymi jako członek komisji finansów publicznych, członek komisji do spraw UE, robię jeszcze kilka inna ważnych rzeczy, także dyżury medialne w mediach ogólnopolskich, natomiast w mojej poprzedniej kadencji, a jeszcze wcześniej jako radny Sejmiku Województwa Wielkopolskiego, przede wszystkim byłem w terenie - w małych ojczyznach, gminach, powiatach, sołectwach. Spotykałem się i ze strażakami, i z paniami z kół gospodyń wiejskich i z proboszczami także i to procentuje.
Nawet z proboszczami się pan spotykał? Tu już Włodzimierz Czarzasty tego panu nie wybaczy. Jak można?
Wiem, że to budzi wiele emocji. Dlaczego nie, proboszcz jest taką samą osobą, jak każdy inny. Miałem zresztą okazję do świetnego spotkania wczoraj z proboszczem w klasztorze w gminie Przemęt, powiat wolsztyński. Tam udało się w ramach naszego programu odbudowy zabytków znaleźć środki na kolejny etap inwestycji. Zresztą warto podkreślić, że to nie tylko obiekty sakralne, także świeckie obiekty mogą dostać takie dotacje.
Pozdrawiamy słuchających nas proboszczów, ale przejdźmy do dużej polityki, bo gdyby znaleźć takie różnice między PiS a waszymi przeciwnikami, to to jest między innymi ta różnica - wy nie wołacie świeckie państwo, bez religii w szkołach, odciąć środki, ale może właśnie dlatego, że to są środki, które należą do obywateli. Przecież do tego kościoła nie chodzi proboszcz, ale chodzą ludzie. To często jest zabytek w małych miejscowościach.
Często to jest jedyny zabytek, bo pamiętam, jak była dyskusja przy pierwszym etapie dwa miesiące temu, dlaczego dostał Kościół? Został wskazany przez samorząd, bo to samorząd wskazywał. Pytam się, a jaki wy macie jeszcze zabytek u siebie w gminie poza tym kościołem? Kościół jest wizytówką waszej gminy. Trzeba pamiętać, że ludzie są i wierzący i niewierzący, praktykujący mniej i bardziej, ale wydaje mi się, że to jest nasze dziedzictwo i to należy wspierać. PiS na pewno będzie nadal działać tak i pamiętać o chrześcijańskich korzeniach. Natomiast faktycznie po tej drugiej stronie widać, że tych osób o konserwatywnych poglądach jest już bardzo niewiele. PO zresztą zrobiła dużo, by to nastąpiło, chociażby to, że wszyscy kandydaci KO musieli zadeklarować, że popierają aborcję na życzenie do 12 tygodnia.
Czy jest to trochę taka kwestia łamania sumień w polityce, bo przecież można sobie wyobrazić, że w PO jest polityk, który po prostu nie ma takich poglądów albo nie ma pozycji antykościelnej? To jest problem, prawda?
To jest duży problem. Kilka osób odeszło z PO, ale jak podliczymy to jest jeden, czy dwa procent odeszło.
Ale takich ważnych, rozmawiałem z Bogusławem Sonikiem, który właśnie na to nie chciał się zgodzić.
Ale są tacy kandydaci, którzy się zadeklarowali, ale twierdzą, że może się uda tego nie zrobić, ale jednak zadeklarowali chcąc nie chcąc, że to popierają. To jest na pewno kwestia, która będzie budzić emocje także w przyszłym parlamencie. Ja oczywiście wierzę, że wygra PiS, ale nasi oponenci już są przekonani, że wygrali i często słyszę, jak ta lewa strona mówi: my jesteśmy gwarantami, że w tej koalicji będzie to, to i to, a z drugiej strony ten front ludowy mówi: będziemy gwarantami, że będzie zupełnie inaczej. Oni się nie dogadają, ich spaja tylko jedna rzecz - nienawiść do PiS i do tych wszystkich rzeczy, które udało nam się zrobić, a warto pamiętać o jednej rzeczy - dzień po wyborach przyjdzie Donald Tusk albo Izabela Leszczyna i powiedzą: proszę państwa wiedzieliśmy, że jest źle, ale jest gorzej niż myśleliśmy i niestety ta 13-tka, 14-stka, niższy wiek emerytalny nie może tego być. 500 plus, 800 plus - też nie.
Ale panie pośle, jeżeli już mówimy o koalicjach, to muszę zapytać pana jako przedstawiciela PiS, bo żaden z sondaży na razie nie pokazuje, że będziecie rządzić samodzielnie. Jeśli koalicja, to z kim?
Dwa tygodnie temu lub trzy było szeroko komentowane przez medium, którego normalnie nie reklamuję, ale na potrzeby tego pytania powiem. Gazeta Wyborcza publikowała i środowisko z nią związane, sondaż, z którego wynika, że PiS ma szansę na samodzielne rządzenie. Byłoby to wówczas, gdybyśmy przekroczyli 40 procent poparcia, a Trzecia Droga spadła poniżej progu 8 procent.
Ale gdyby miał pan wskazać koalicjanta, to kto?
W większości sondaży, to Andrzej Duda miał nie zostać prezydentem. Wszyscy jeszcze w piątek przedwyborczy przed pierwszą turą mówili: żeby tylko była druga tura, żeby ten Komorowski nie wygrał w pierwszej turze, ale Andrzej Duda wygrał, ale już odpowiadam. Uważam, że mimo wszystko PiS pozostanie partią, która będzie mogła samodzielnie rządzić. Być może trzeba będzie porozmawiać z jakimiś grupami, które są zainteresowanie.
A może postawię to pytanie tak: czy np. gdyby część Lewicy chciałaby, by z wami zrobić koalicję, jest to możliwe, bo pewne sprawy programowe są bliskie, chociażby - socjalne, psychologicznie ta bariera wrogości, która jest wytworzona w wyborach jest do przekroczenia po 15 października czy nie?
Oni mają kilka innych postulatów - chociażby małżeństwa homoseksualne i adopcja dzieci przez gejów, z czym się oczywiście nie zgadzamy czy też przywrócenie przywilejów emerytalnych dla byłych funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa, to jest temat bardzo trudny. W sprawach społecznych faktycznie tak, być może w pojedynczych sprawach możemy rozmawiać. To jest też tak, że są politycy, którzy przez 8 lat w głębokiej opozycji wiedzą, że nic praktycznie nie mogą zrobić, chwalą się, że napisali na Berdyczów setki interpelacji, natomiast kompletnie nic z tego nie ma.
Nie ma sprawczości.
Nie ma sprawczości i kilka osób w tej kadencji jednak udało się przekonać, żeby z nami współpracowali i zostali docenieni także dobrymi miejscami na listach. Mają szansę na przejście, choć ja nie ukrywam, że zachęcam wszystkich mieszkańców północnej i zachodniej Wielkopolski, by głosowali na mnie. Startuję z siódmej pozycji, ale kiedyś dostałem się z 12, więc myślę, że to nie stanowi problemu dla wyborców.