Jak mówi, mieszkańcy i turyści mają dość przedłużających się prac chociażby na placu Wolności i na sąsiednich ulicach. W jej ocenie, na placu budowy jest za mało budowlańców.
Legendarne zdjęcia, panowie śpiący w koparkach. Niebezpieczne miejsce do przemieszczania się, to niebezpieczne dla zdrowia i życia. Musieliśmy prosić inspekcję pracy, żeby kontrolowała. Nie wiem, dlaczego ten remont nie jest prowadzony szybciej, sprawniej, przecież można pracować do 18:00, jak jest tak jasno. Nie rozumiem
- mówi Maria Sokolnicka-Guzek.
Wiadomo, że remonty będą trwały dłużej, niż do końca roku. Pismo w tej sprawie dotarło z PIM-u do Stowarzyszenia Plac Wolności. Według Marii Sokolnickiej- Guzek, o końcu remontów możemy mówić wtedy, kiedy zakończą się prace, posadzona będzie nowa zieleń, a nowe ścieżki rowerowe będą gotowe. W jej ocenie podawanie dat zakończenia kolejnego etapu remontów nie ma sensu. Ludzie mają bowiem dość remontów jako takich. Są nimi zmęczeni.
Wciąż wielką niewiadomą jest ulica 27 grudnia. Rosnące tam leszczyny częściowo trzeba będzie przesadzić. Sokolnicka-Guzek ma nadzieję, że remont tej części centrum miasta będzie wykonany z jak największym zachowaniem zieleni.
Cała rozmowa poniżej:
Łukasz Kaźmierczak: Prezydent Jacek Jaśkowiak chwali się w mediach społecznościowych rankingiem, według którego Poznań to najlepsze miejsce w Polsce do życia, jeśli chodzi o duże miasta. Czy zgadza się pani z tym rankingiem i, czy mamy się czym chwalić?
Maria Sokolnicka-Guzek: Jest dużo opinii w tej sprawie, cieszę się, że wychodzimy dobrze w tych kategoriach, które wzięto pod uwagę w tym rankingu. Na co dzień możemy być najbardziej rozkopanym miastem, z największymi utrudnieniami, najdłuższymi remontami.
Kategorie były różne, brano pod uwagę bezrobocie, zarobki, dostęp do lekarzy. Mało tu o tym, co dzieje się na co dzień. Najciekawsze są wpisy pod prezydenckim wpisem. Głosy są podzielane. Jest grupa ludzi, która mówi super, że remonty muszą być i kiedyś będzie dobrze. Ale jest równie dużo, a może więcej komentarzy, że Poznań jest koszmarnym miejscem do życia. Zacytuję jeden wpis — komentator pisze, że był we Wrocławiu, zobaczył, jak tam wygląda remont i przeżył szok kulturowy, że można tam było w ciągu roku wyremontować dwa mosty, z nowoczesną infrastrukturą i przystankami wiedeńskimi i pisze, że przy remoncie jednej z arterii pracowało 20 osób, z czego 5 za sterami sprzętu ciężkiego. To więcej niż w całym centrum Poznania.
Trzeba było się do tego lepiej przygotować, podzielić to wszystko na inne odcinki, żeby było jak najmniej utrudnień. Prosiliśmy o to i prosimy, bo remonty będą trwały.
Ze strony prezydenta pojawił się głos, w stronę tych, którzy cierpią przez remonty. Prezydent napisał: "W trakcie remontów zarówno mieszkańcom, jak i przedsiębiorcom centrum było bardzo ciężko, mam tego świadomość, wielokrotnie za to przepraszałem. Z perspektywy mieszkańca centrum ten ranking może być trudny do zaakceptowania. Remonty na finiszu były konieczne"... Pani komentarz.
Jest ciężko, nic nie skończyło się, jeśli chodzi o plac Wolności i okoliczne ulice. Mamy ciężko, przeprosiny to troszeczkę za mało. Poprawa kontaktu z mieszkańcami musi nastąpić.
Rozmawialiśmy o tym rok temu. Prezydent przeprasza, jest to jakiś krok.
Oczywiście. Powinien, bo utrudnia życie i wiele firm musiało się przenieść albo zamknąć. Liczyliśmy na to, że te remonty będą przeprowadzone szybciej i sprawniej.
Że więcej osób będzie pracowało na płycie Starego Rynku...
Legendarne zdjęcia, panowie śpiący w koparkach. Niebezpieczne miejsce do przemieszczania się, to niebezpieczne dla zdrowia i życia. Musieliśmy prosić inspekcję pracy, żeby kontrolowała. Nie wiem, dlaczego ten remont nie jest prowadzony szybciej, sprawniej, przecież można pracować do 18:00, jak jest tak jasno. Nie rozumiem. Mówiono nam, że remont ma być tak prowadzony.
Zadawaliście te pytania, chociażby, dlaczego tak mało osób pracuje?
Oczywiście, otrzymujemy odpowiedzi, że są inspekcje robione i pokazują, że są tam, gdzie trzeba.
Żartobliwie można powiedzieć, że może inspekcje są zapowiedziane. A kiedy ostatnio rozmawiała pani z Jackiem Jaśkowiakiem?
W zeszłym roku.
Trochę dawno.
Tak. Prezydent najpierw wydelegował swojego zastępcę, Jędrzeja Solarskiego — mieliśmy z nim spotkanie w tym roku, dotyczyło zmian projektowych na ul. 27 grudnia. Nie ma ruchu ze strony magistratu, który sam powinien wystąpić i powiedzieć — przyjdźcie, spotkajmy się, porozmawiajmy — nie tylko do tych zaangażowanych osób, stowarzyszeń, tylko do mieszkańców, którzy cierpią na co dzień.
Można tworzyć różne rankingi. Niedawno był ranking, w którym Poznań był najgorszym miastem dla kierowców i rowerzystów. Skupmy się na centrum. Prezydent Solarski jest raczej komunikatywną osobą, dialog powinien być prowadzony. Mamy taką informację ze strony wiceprezydenta — mówi, że prawdopodobnie koniec prac budowlanych na Starym Rynku, to jeszcze nie koniec w ogóle remontów, to połowa listopada. To realne?
Nie jestem znawcą remontów.
Ale widzi to pani codziennie.
Podawanie końcowych dat dla ludzi powinno równać się z tym, że chodzimy po równych chodnikach, wokół jest piękna zieleń, wszystko jest zakończone, ścieżki rowerowe są dokończone, znaki drogowe są na miejscu. Wtedy możemy mówić o terminach. Robienie podziałów na prace budowlane, czy to, że tylko pojedzie tramwaj — to nie to. My chcemy wiedzieć, kiedy wszystko się skończy, bo mamy po prostu dosyć.
Na stronie stowarzyszenia jest informacja, że dostaliście informacje z Poznańskich Inwestycji Miejskich — to główny wykonawca. Dostaliście informację z PIM, że remont nie zakończy się do końca roku. Dotyczy to ul. 27 grudnia. Takie pismo wpłynęło?
Tak. PIM to inwestor zastępczy, miasto przerzuciło swoje obowiązki na spółkę i dostaliśmy informację, że w tym roku nie będzie końca. Wiemy to od lutowej sesji rady osiedlowej, ale nie mieliśmy tego czarno na białym. Teraz mamy to na piśmie.
Wcześniej prezydent mówił, że do lipca będzie koniec remontów w centrum. Mamy sierpień. A jak wygląda sytuacja na ul. 27 grudnia. Zwracacie uwagę, że nie ma do końca wypracowanych porozumień z Okrąglakiem, który jest ważnym graczem. Nie wiadomo, co z projektem zieleni, trochę to patowo wygląda.
Na 27 grudnia nie ma projektu wykonawczego docelowego. Zostanie wyłączone z zezwolenia na inwestycję drogową. I powstanie nowy projekt. Ulica będzie przebudowana w trybie zgłoszenia drogowego.
Cokolwiek to oznacza.
To oznacza to, że miasto robi wszystko, co może, żeby nie utracić dotacji unijnej.
Ma to sens.
Jeżeli chodzi o rosnące tam leszczyny (cierpiące przez remont) to moglibyśmy godzinami rozmawiać. My chcemy, żeby zostały. Z tego, co wiemy od wiceprezydenta Solarskiego, pewnie kilka trzeba będzie przesadzić, natomiast planowany drugi szpaler drzew może nie powstać. Pojawia się problem z instalacjami, które były stworzone teraz.
To nie są archeologiczne odkrycia, o których mówią władze.
Nie. Mam nadzieję, że miasto jak najlepiej to wykona, z jak największym zasadzeniem i zachowaniem zieleni.
Co się stało z pani pomysłem, dotyczącym PIM — likwidacji spółki? Spotkało się z mało entuzjastycznym przyjęciem.
Wniosek musi być przyjęty, ale nie będzie procedowany. Nie spełnia wymogów regulaminu, nie będzie procedowany.
To miał być symbol.
Chciałam, żeby mieszkańcy wiedzieli, co to jest PIM. To specjalnie powołana spółka, która bierze kilka proc. całości budżetu inwestycji dla siebie i wypłaca wysokie wynagrodzenia.
Jak w "Misiu" (Stanisława Barei) - im większy koszt, tym większy procent idzie do PIM (W filmie: "Im on jest większy, ten miś" - przyp. aut.)
Miasto prowadziło wcześniej remonty, kiedy PIM-u nie było. Nie ma sensu powoływać dodatkowych spółek.
Podobno neony mają się pojawić w Poznaniu?
Tak, to bardzo fajna rzecz. Tomek Dworek wiele lat temu o tym mówił. Konkurs się odbył i będą nowe neony w centrum.
Jak za starych czasów, nie wiem, czy dobrych, ale bardziej kolorowych.
Neony w tej klasycznej wersji, nie żadne ledony, tylko tak, jak były robione lata temu. Taką pracownię mamy w Poznaniu. Mam nadzieję, że neony poprawią humor.