"Edukacja to dla nas główne wyzwanie" – podkreślał Waldemar Rataj.
Najważniejszym programem jest ścieżka "Chałupa Szylarów", która zaczyna się w naszym muzeum, a kończy w skansenie w Muzeum Wsi Markowa, w chałupie, która jest autentycznym obiektem i w której przebywały dwie rodziny. Ta która ratowała, Szylarów, i ta która została uratowana – Weltzów. Poprzez taką ścieżkę edukacyjną wprowadzamy wszystkich, nie tylko młodzież, ale dla nich w szczególny sposób zwracamy uwagę na tę problematykę
- mówił Waldemar Rataj.
Żydowska rodzina Weltzów ukrywała się u Szylarów przez blisko 17 lat.
Rekonstrukcja domu obejmowała odtworzenie podłogi z desek drewnianych, renowację mebli i skrzyń na zboże. Prace były możliwe dzięki pomocy Eugeniusza Szylara. Mężczyzna ma dziś 94 lata. Podczas wojny był kilkunastoletnim chłopcem.
Poniżej pełny zapis rozmowy:
Cezary Kościelniak: Rozpocznijmy od ogólnego tematu politycznego. Dlaczego wiedza o Polakach ratujących Żydów podczas drugiej wojny światowej nie przebija się do światowej opinii?
Waldemar Rataj: To jest za ostry sąd, że się nie przebija. Jej przebijanie jest funkcją zaangażowania samych Polaków w to, żeby zwrócić uwagę światowej opinii publicznej, jak pan wskazuje, że w historii drugiej wojny światowej zaangażowanie społeczeństwa polskiego, ale także struktur podziemnych państwa polskiego, było na tyle znaczące, że to właściwie jest sens, żeby pokazywać to jako pewne doświadczenie historyczne Polski. Ono się przebija od czasu kiedy regularnie zaczęto tworzyć instytucje kultury pamięci temu poświęcone. Nasze muzeum, nazywane potocznie „Muzeum Ulmów”, bo powstawało jako memoriał tej rodziny, która sama jest ofiarą najdalej idącą, bo życia, rozpoczęło ten proces. To była pierwsza instytucja w Polsce, która taką kategorię muzeum stworzyła. Teraz tych instytucji przybywa. Jest Instytut Pileckiego, który tą problematyką zajmuje się regularnie, jest IPN, który tej sprawie poświęca coraz więcej energii.
Ja tylko przypomnę naszym słuchaczom, że do 1 stycznia 2020 roku, tytuł Sprawiedliwy Dla Narodów Świata, nadawany przez instytut Jad Waszem, uzyskało 7112 Polaków, być może w chwili obecnej ta liczba jest już większa, ale jest to największa grupa narodowościowa na świecie ratująca Żydów. A jednak mit o polskim antysemityzmie jest wykorzystywany jako gra w polityce międzynarodowej. Dlaczego tak się dzieje?
Jest i będzie wykorzystywany zawsze. Polityka to jest sfera sporu o interesy i nie jest w interesie wielu środowisk, żeby wizerunek Polski był chwalebny. Nie jest tajemnicą, że to się odbywa także poprzez nękanie czy prezentowanie różnych narodów i krajów w złym świetle. W naszym interesie leży, żeby prezentować prawdę. Tu jest spór o prawdę historyczną i sama świadomość prawdy historycznej, czego czasem historycy nie rozumieją, to za mało, trzeba nauczyć się komunikować to w sposób właściwy.
Czyli musi być pas transmisyjny od wiedzy profesjonalnej do wiedzy powszechnej?
My w tej chwili w Markowej gościmy wystawę z Muzeum Historii Holokaustu w Waszyngtonie i jest to dla nas duże wyzwanie, bo właściwie nasze stanowiska co do sposobu prezentacji są rozbieżne, ale uczymy się też dzięki temu dlaczego w taki a nie inny sposób czołowe muzeum Holokaustu na świecie mówi o tych faktach. Mówi o tym przez przekaz emocji, tradycje teatru i sztuki, w tle tego wszystkiego są przyjęte jakieś fakty historyczne albo ich interpretacje, ona jest dominująca, więc zanim się przez ten przekaz komunikujący emocje dotrze do prawdy historycznej to widz ucieka.
Jaka jest główna emocja w narracji pańskiego muzeum? O czym ono opowiada?
Przede wszystkim o historii rodziny Ulmów. To jest pierwszy rdzenny element tej opowieści, bo powstało w miejscu, gdzie dokonała się tragedia, gdzie rodzina Ulmów ukrywała żydowską rodziną Goldmannów i te rodziny zginęły razem. Ofiara tych, których ukrywali, zdecydowali się pomóc rodzinie żydowskiej, to nie byli sąsiedzi, ta rodzina przybyła z Łańcuta, a jednak Ulmowie udzielili im schronienia, jest przykładem ofiary najdalej idącej. Ryzyko, które wiązało się z tym, że w Polsce za pomoc Żydom groziła taka kara, czego nie rozumie się w wielu częściach świata.
Kara śmierci…
Tak. Przewidziana przepisami Generalnego Gubernatorstwa.
Kara wykonywana często od razu na miejscu. Rodzina Ulmów niejako symbolizuje heroiczny czyn wielu polskich rodzin.
Została ukarana tak jak przepisy przewidywały. Ale to nie przeszkadzało temu, żeby kilka innych rodzin z Markowej przechowywało w tym samym czasie rodziny żydowskie, także już po egzekucji. W tamtym roku wspólnie z Towarzystwem Przyjaciół Markowej otworzyliśmy dla publiczności dom rodziny Szylarów. Dom Ulmów się nie zachował, ale dom Szylarów przetrwał i stanowi dziś zabytek. To jest na terenie Muzeum Wsi Markowa. Prowadzimy wspólnie program i ścieżkę edukacyjną „Chałupa Szylerów”. Żyje jeszcze 94-letni, wtedy kilkunastoletni chłopiec, pan Eugeniusz Szylar, który jest świadkiem tej historii. Została odtworzona kryjówka i pokazane jest miejsce w którym przebywała żydowska rodzina Weltzów. To też nowe zadanie dla edukacji, które prowadzimy razem z Towarzystwem Przyjaciół Markowej.
Ilu zagranicznych gości odwiedziło muzeum w ostatnim czasie. Czy prowadzicie państwo takie statystyki?
Teraz to są śladowe ilości po pandemii. Natomiast po otwarciu muzeum to było około dziesięciu tysięcy rocznie i nawet więcej. Mówimy głównie o wycieczkach z Izraela. Ten kierunek nie był przypadkowy, bo Podkarpackie jest miejscem, w którym pamięć, sentyment, zainteresowanie potomków Żydów opuszczających Polskę jest bardzo duże.
Uważa pan dyrektor, że jest możliwe, żeby te wycieczki żydowskiej młodzieży zainteresować także takimi miejscami?
Na podstawie doświadczenia naszego muzeum jak najbardziej. Głównym strumieniem zainteresowania było zainteresowanie wycieczek żydowskich z Izraela. I potem się okazało, że to było nieprzypadkowe. Wielkim promotorem powstania muzeum był świętej pamięci Abraham Izaak Segal, który był uratowanym przez dwie rodziny z Krzemienicy koło Łańcuta i Markowej. On żył jako Roman Kaliszewski, przyjął taką tożsamość i był obecny w tym życiu, wrócił po wielu latach, myśląc o tym, że nie pożegnał się z rodziną Cwynarów, że chce zaświadczyć o tym, stał się takim ambasadorem i tego żeby powstało Muzeum Ulmów i żeby o tym mówić. On się przyczynił jako promotor w Izraelu do tego, że pojawiły się te wycieczki, budziło to zainteresowanie i zaufanie. Ten wielki strumień wycieczek do Markowej czy Łańcuta, tam gdzie wędrują wycieczki żydowskie, okazał się zaskoczeniem, ale też pokazał, że tak można. Dwa tygodnie temu członkowie rodziny Abrahama Izaaka Segala, nieżyjącego od kilku lat, przybyli do Markowej, a tam odebrali z rąk marszałka województwa nagrodę honorową dla niego nadaną pośmiertnie Zasłużony dla województwa podkarpackiego, ale oni przybyli także, żeby podróżować szlakiem Abrahama Izaaka Segala i my tworzymy taki szlak, to jest inicjatywa marszałka województwa, pana Ortyla, żeby powstał szlak kultury i pamięci imienia Abrahama Segala.
Przejdźmy do kwestii edukacji. Nie tylko w wymiarze międzynarodowym, ale także krajowym, widać, że temat zaczyna rezonować. Parę tygodni temu mieliśmy w Poznaniu premierę spektaklu muzycznego „Irena”, który opowiadał historię Ireny Sendlerowej. Widać, że jest to problem trudny, zarówno jeśli chodzi o treść historii, ale także w jaki sposób opowiedzieć o ścieżce edukacyjnej dla młodzieży. Wszak Markowa, choć leży w województwie podkarpackim, jest muzeum o wymiarze ogólnopolskim. Powinno rezonować w edukacji młodzieży całej Polski.
Ma taki charakter to muzeum. Było pierwszym i otwierającym drogę dla muzeów Polaków ratujących Żydów. Uznaliśmy edukację za pole strategiczne rozwoju muzeum i na tym koncentrujemy się w tej chwili. Ale to jest wyzwanie dla pytania czym jest kultura pamięci. To nie jest zwykła edukacja historyczna. Trzeba tę edukację historyczną widzieć w środku tego wszystkiego, trzeba wybrać pewien sposób przekazu tych faktów, ale w taki sposób, żeby był zrozumiały dla współczesnych. Jest to w tych czasach, kiedy doświadczenie drugiej wojny światowej stało się znowu doświadczeniem powszechnym, także dla dzieci, kiedy dwa lata temu objąłem kierownictwo muzeum, to mówiono, że powyżej 14 roku życia jest ono dostępne dla dzieci.
Czyli wojna na Ukrainie wszystko zmieniła?
Zmieniła, ponieważ dzieci mają uchodźców wojennych w swoich domach i zadają pytania: co to jest wojna? Czym była druga wojna światowa? Trzeba to dostosować do odpowiedniej grupy wiekowej, ale nie można tego unikać.
Czy macie programy dla szkół i ofertę? Jak pan zaprosiłby dyrektora danej szkoły do Markowej?
Najważniejszym programem jest ścieżka „Chałupa Szylarów”, która zaczyna się w naszym muzeum, a kończy w skansenie w Muzeum Wsi Markowa, w chałupie, która jest autentycznym obiektem i w której przebywały dwie rodziny. Ta która ratowała i ta która została uratowana. Poprzez taką ścieżkę edukacyjną wprowadzamy wszystkich, nie tylko młodzież, ale dla nich w szczególny sposób zwracamy uwagę na tę problematykę.
Muzeum prowadzi ciekawą inicjatywą przestrzenną – Sad Pamięci o Polakach Ratujących Żydów. Często się o tych ludziach faktycznie nie pamięta. Jak to wygląda?
Sad powstał jako integralna część ogrodowa naszego muzeum. Ona jest oczywiście wzorowana na idei ogrodu Jad Waszem. Tam są oznaczone miejsca wszystkich miejscowości na terenie Polski, także tej z okresu sprzed drugiej wojny światowej, gdzie były te zdarzenia, gdzie żyli Polacy ratujący Żydów. Taka okazja do refleksji i uświadomienia sobie pewnej łączności z Jad Waszem. Nie byłoby dyskusji o sprawiedliwych w Polsce gdyby nie było tej idei, która wyszła z Izraela i jest integralną częścią pedagogiki państwa Izrael i instytucji takich jak Jad Waszem. 6 września na terenie tego sadu ambasador Izraela przekazał w imieniu Jad Waszem honory kolejnym rodzinom z województwa podkarpackiego oraz tytuły Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.